Oboje prawdopodobnie mają usłyszeć zarzuty w związku ze śledztwem dotyczącym przywłaszczenia środków finansowych na szkodę Samoobrony. Aneta Krawczyk przed ujawnieniem "seksafery" była dyrektorem biura poselskiego Łyżwińskiego w Tomaszowie Maz. Piotrkowska prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie z doniesienia lidera Samoobrony Andrzeja Leppera. Jej rzecznik Witold Błaszczyk nie udziela szczegółowych informacji. Powiedział jedynie, że na ten tydzień zaplanowano "istotne czynności procesowe z udziałem osób, co do których prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów". - Dotyczy to byłych działaczy Samoobrony, w tym dwóch b. posłów tej partii - powiedział Błaszczyk. Dodał, że do czasu przedstawienia zarzutów nie będzie udzielał innych informacji w tej sprawie. Według nieoficjalnych informacji, zarzuty miał usłyszeć także b. poseł Samoobrony Waldemar Borczyk, ale nie stawił się on w prokuraturze. Krawczyk i Łyżwiński mają stawić się w prokuraturze w piątek; b. poseł zostanie dowieziony z łódzkiego aresztu, w którym przebywa od sierpnia ub. roku. Śledczy - w zależności od wyjaśnień podejrzanych - nie wykluczają ich konfrontacji w prokuraturze. Pełnomocnik Krawczyk, mec. Agata Kalińska-Moc nie wie, jaki zarzut ma zostać przedstawiony jej klientce. Przypuszcza, że chodzi o ujawnione przez Krawczyk w trakcie śledztwa "fakty dotyczące nadużyć finansowych". - Ona jako pracownik (biura poselskiego - red.) musiała wykonywać polecenia, nie mając świadomości co do tego, że może to być przestępstwo. Ujawniła w śledztwie wszystko co wiedziała, bez względu na to czy pociągnie to za sobą jakieś konsekwencje dla niej, czy też nie - powiedziała Kalińska-Moc. W ub. roku na jednej z konferencji prasowych sam Łyżwiński mówił, że dostał z biura Samoobrony pismo stwierdzające, iż brakuje wpłat na konta partii i jej funduszu wyborczego, których dokonywać miała Krawczyk. Według niego, łączna suma brakujących wpłat wynosiła 15 tys. zł.