- Z punktu widzenia formalnego to wniosek PiS, ale podobną opinię wyraża wiele osób - zaznaczył Kłosowski. Według niego, w tej grupie są m.in. nauczyciele, którzy mogą stracić pracę w wyniku wprowadzania nowych ramowych planów nauczania, Obywatelska Komisja Edukacji Narodowej, osoby prowadzące protesty głodowe w związku ze zmianami w nauczaniu historii w szkołach ponadgimnazjalnych i rodzice zaniepokojeni zamieszaniem wokół nauczania religii w szkołach. Kłosowski ocenił także, że Szumilas nie ma predyspozycji, aby być ministrem edukacji, nie ma też umiejętności, wiedzy merytorycznej i pomysłu na edukację. Jego zdaniem straciła też w ostatnim czasie resztki autorytetu w środowisku. Przypomniał fragment wypowiedzi Szumilas na temat kierunków planowanych działań w zakresie oświaty i wychowania - ze stycznia tego roku - o tym, jak ważny jest dialog ze środowiskiem nauczycieli i wsłuchanie się w głos rodziców. Tymczasem, zdaniem posła PiS, takiego dialogu nie ma, nie jest też brane pod uwagę zdanie rodziców. 23 argumenty Uzasadniając konieczność odwołania Szumilas z funkcji ministra edukacji Kłosowski powtórzył zawarte we wniosku o wyrażenie wotum nieufności 23 argumenty, wśród nich m.in. wzrost przestępczości szkolnej. Przedstawił wykres - sporządzony na podstawie statystyk Komendy Głównej Policji - z którego wynika, że od 2007 r., gdy władzę sprawował rząd Jarosława Kaczyńskiego, liczba przestępstw szkolnych wzrosła z ponad 17 tys. do 28 tys. przypadków rocznie. Odczytał też list Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" do premiera Donalda Tuska, popierający wniosek PiS o wotum nieufności do Szumilas. W liście zaznaczono, że obraz polskiej edukacji wyłaniający się z wniosku PiS "jest zgodny z rzeczywistym stanem oświaty". Kłosowski zwrócił się do premiera Donalda Tuska, by pozwolił posłom PO głosować nie zgodnie z dyscypliną klubową, lecz z "dyscypliną myślenia". Tusk zaatakował Kłosowskiego Odpowiadając Kłosowskiemu, Tusk zaznaczył, że pozwolił on sobie na stwierdzenie, że minister Szumilas jest najgorszym ministrem edukacji od 1989 roku "i jako uzasadnienie tej zaskakującej tezy podał atmosferę w szkołach". - Nie wiem, jaką miarę znaleźć dla duetu Giertych-Kłosowski, jeśli atmosfera w szkołach, wśród dzieci, nauczycieli, rodziców, w mediach miałaby być głównym kryterium oceny jakości pracy ministrów. Mnie wyobraźnia nie podpowiada epitetu, jakim musiałby pan się posłużyć, gdyby pan zastosował swoje sposoby argumentowania - podkreślił szef rządu. Premier przywoływał też słowa Kłosowskiego, że "dobry minister edukacji, z dobrą pozycją w rządzie powinien tupnąć nogą lub pięknie się uśmiechnąć, by uzyskać dobre dla resortu decyzje". - Mam nadzieję, że pan zademonstruje, jak pan tupał albo uśmiechał się wobec pana premiera Kaczyńskiego lub ministra Giertycha, gdy zwracał uwagę na dostęp przedszkolaków i uczniów do ciepłej wody - mówił Tusk. Jak zaznaczył, w 2011 roku w 704 placówkach nie było dostępu do ciepłej wody. - To zdecydowanie za dużo - ocenił. Ale, dodał, w 2007 roku ta liczba sięgała 3 tys. placówek. - Może pan minister Kłosowski tupał nogą lub wdzięcznie się uśmiechał do premiera Kaczyńskiego, gdy rozmawialiście o likwidacji szkół. Gdy pan był ministrem, likwidacji uległo dwukrotnie więcej szkół niż w 2011 roku - powiedział premier. Premier: Pieniądze nie są problemem Odpowiadając na wniosek PiS, szef rządu odniósł się także do argumentu, że "oświata w Polsce jest zagrożona ze względów finansowych". - Argumenty, że w roku 2011 czy 2012 oświata w Polsce jest zagrożona ze względów finansowych, są nieprawdziwe - podkreślił premier. Jak zaznaczył, w związku z kryzysem czynione są oszczędności, ale "jeśli chodzi o dane dotyczące oświaty, to ten krzyk pełen hipokryzji i fałszywych danych zaciemnia obraz, bo może sprawiać na obywatelach wrażenie, że oświata jest szczególnie mocno poddana tej presji wynikającej z kryzysu, czyli tej presji oszczędnościowej". Zdaniem Tuska dane mówią o czymś innym. - Tylko sama subwencja (oświatowa) w roku 2007 wynosiła 28 mld zł, a w roku 2012 prawie 39 mld zł - podkreślił premier. Zauważył jednocześnie, że ta "tak radykalnie większa" w roku 2012 subwencja przypada na prawie milion mniej uczniów i przedszkolaków.