Broniąc się Klich zapewnił, że bierze odpowiedzialność za wszystkie swoje decyzje. - Jeśli chodzi o tysiące decyzji, które podejmowałem w ciągu ostatnich trzech lat, przyjmuję pełną odpowiedzialność - zapewnił Klich. - W ciągu dwóch lat dokonaliśmy nie tylko uzawodowienia, ale przeprowadziliśmy to, co zostało zapisane w programie profesjonalizacji. To więcej niż likwidacja poboru i fakt, że w wojsku są tylko żołnierze zawodowi - powiedział, odpowiadając na zarzuty Ludwika Dorna, który przedstawiał uzasadnienie wniosku o odwołanie szefa MON. - W szeregi wojska trafiają ci, którzy chcą z wojskiem wiązać swoją przyszłość, a nie ludzie z "branki", to jest nasza odpowiedź i to jest nasz sukces. Nie przypominam sobie, żeby sama idea w parlamencie była kwestionowana, głosów, że chcemy tak dużo osiągnąć w tak krótkim czasie też nie było wiele - dodał Klich. - Spieszyliśmy się, ponieważ współczesne pole walki wymaga armii zawodowej - dodał. Argumentował, że przed Polską zrobiło to wiele innych krajów, także mniejszych od Polski, a obecnie robią to Niemcy, korzystając także z polskich doświadczeń. Mówił też, że gdy objął szefostwo MON, musiał naprawić szkody poczynione przez "tsunami", jakim była działalność Antoniego Macierewicza wobec wojskowych służb specjalnych. Dorn: Klich winien zapaści w siłach zbrojnych Ludwik Dorn przedstawiając w Sejmie wniosek PiS o odwołanie Bogdana Klicha, zarzucił mu polityczną współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską i doprowadzenie do zapaści w wojsku. - Pan minister Klich nie ma ani tęgiej głowy, ani silnego charakteru i to są powody, dla których trzeba go odwołać. Bo to są powody, które doprowadziły do zapaści w Siłach Zbrojnych i czarnej serii katastrof - mówił Dorn, cytując zdanie Carla von Clausewitza o tym, jaki powinien być minister wojny. Jak podkreślił, Klich jest niebezpieczny dla wojska i dlatego - powiedział zwracając się bezpośrednio do premiera Donalda Tuska - należy go "stamtąd wyprowadzić". - Panie premierze, coś z tym panem ministrem trzeba zrobić, najlepiej teraz - apelował. - Jeżeli pan tego nie zrobi teraz, to znaczy, że politycznie będzie pan to, co robi Klich, akceptować, by zdezawuować go po paru tygodniach. I tak będzie pan musiał publicznie zjeść kapelusz - ironizował. Na zakończenie swojego półtoragodzinnego wystąpienia, Dorn zwrócił się bezpośrednio do Klicha: - Mam dla pana ministra - mam nadzieję na pożegnanie - pewien prezent - powiedział, wyciągając hełmofon - Okazuje się, że mamy hełmofony, zmodernizowane "gustliki". - Tego typu hełmofony u naszych sąsiadów Czechów nie są używane, ponieważ tego rodzaju sprzęt zszedł z wyposażenia i używane są hełmofony z czerepem balistycznym. Jako dziecko bawiłem się w "Czterech pancernych i psa" na podwórku. Niech pan się bawi w Siły Zbrojne, ale na podwórku. I o to wysoką izbę proszę - podkreślił. Wcześniej szczegółowo wymienił szereg błędów i zaniechań, których Klich miał się dopuścić. - Zaniechaniem jednostkowym było narażenie na szwank interesów Rzeczypospolitej przez brak reakcji na polityczno-propagandowy manewr strony rosyjskiej, kiedy do opinii publicznej zostało skierowane przesłanie, że za katastrofę smoleńską odpowiada to, że w kabinie był pijany polski generał, który zmuszał załogę do lądowania - mówił, nawiązując do publikacji raportu MAK. Zrzucił Klichowi polityczną współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską, a wcześniej wypadki Mi-24 i Bryzy. Dorn podkreślił, że Klich wprawdzie nie odpowiada za katastrofę samolotu CASA w Mirosławcu, do której doszło trzy miesiące po objęciu przez niego stanowiska, ale zarzucił mu, że potem "podjął działania rutynowo-biurokratyczne i pogrążył się w samozadowoleniu", nie podejmując właściwych działań naprawczych. - Można sądzić, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między działaniami i zaniechaniami a tą czarną serią katastrof - powiedział poseł. Według Dorna Klich doprowadził do zapaści Sił Zbrojnych i obniżenia potencjału obronnego, przeprowadzając profesjonalizację armii w dwa lata, a nie rozkładając jej na kilka lub kilkanaście lat. Premier stanął za Klichem Premier Donald Tusk jest zdania, że jako minister obrony narodowej Bogdan Klich podjął w wojsku decyzje, na które nie było stać poprzedników. - Niektórzy przejdą do historii dzięki celnym powiedzeniom, niektórzy dzięki nieprzeciętnej agresji, a inni przejdą do historii dzięki temu, że zrobili coś konkretnego, nawet jeśli nie wszystkim się to podoba - mówił premier. W ocenie Tuska, niezależnie od wyniku głosowania nad tym wnioskiem, to o ministrze Klichu Polacy będą pamiętali jako o tym ministrze, który podjął decyzje, na które nie było stać poprzedników. W tym kontekście szef rządu wymienił m.in. zniesienie poboru - jak podkreślił Tusk - carskiego w swojej treści, istocie i metodzie i proces profesjonalizacji armii. - Kiedy słyszę argumenty, że polska armia ma dziś do dyspozycji mniej środków niż miała wcześniej (...) to jest to nieprawda - podkreślił premier. Jak zaznaczył, 2010 rok był rokiem rekordowym pod tym względem. Premier mówił, że Polska jest w ekskluzywnym klubie krajów, które zwiększają wydatki na obronność, a większość państw obcina wydatki na obronność, że względu na trudną sytuację finansową. - Zasługą Klicha jest - przekonywał szef rządu - że jako pierwszy podjął skuteczną próbę racjonalizacji wydatków w armii, by pieniądze trafiały do wojska, by zwiększać obronność kraju.