Z końcem kwietnia zakończyła się kadencja poprzedniej I prezes SN Małgorzaty Gersdorf. Zgodnie z uprawnieniem wynikającym z ustawy o SN prezydent Andrzej Duda powierzył wykonywanie obowiązków I prezesa SN sędziemu z Izby Cywilnej Kamilowi Zaradkiewiczowi, którego ustawowym zobowiązaniem było zwołanie zgromadzenia sędziów w ciągu tygodnia. Zgromadzenie, którego celem jest wyłonienie kandydatów na I prezesa SN, zwołano na piątek na godz. 12. Piątkowe obrady przerwano, by kontynuować je w sobotę. Trzeci dzień obrad rozpocznie się we wtorek o godz. 10. Podczas obrad zgromadzenia wyraźnie zarysował się spór między sędziami powołanymi przez Krajową Radę Sądownictwa w poprzednim składzie, a tymi powołanymi przez obecną KRS. Z jednej strony padały zarzuty o obstrukcję i celowe przedłużanie obrad, z drugiej - o arbitralne odrzucanie wniosków przez przewodniczącego obradom sędziego Zaradkiewicza oraz niedopuszczanie do głosu niektórych sędziów. "Dwie bardzo poranione strony sporu" O tym, że na salach znajdują się "dwie bardzo poranione strony sporu", mówił w sobotę b. szef PKW, sędzia Izby Karnej Wiesław Kozielewicz. "Z jednej strony grupa sędziów, w cudzysłowie starych sędziów, którzy byli obrażani, zniesławiani (...); z drugiej strony są tzw. młodzi sędziowie Sadu Najwyższego, obrażani po wręczeniu sędziowskiej nominacji w Pałacu Prezydenckim w 2018 r. Mamy niezwykle traumatyczne dla starych sędziów przeżycia związane z przenoszeniem w stan spoczynku, ale z drugiej strony mamy niezwykle nietaktowne, a czasami (...) ocierające się wręcz o mobbing zachowania w tym gmachu" - ocenił. Po dyskusji dotyczącej porządku obrad w piątek dwukrotnie nie udało się wybrać członków komisji skrutacyjnej. Chodzi o komisję, która zajmie się liczeniem głosów przy właściwym głosowaniu na kandydatów na I prezesa SN. Wielu zgłaszanych do komisji sędziów nie wyrażało zgody na to, by stać się jej częścią. Następnie część sędziów głosowała przeciwko wszystkim kandydatom. W sobotę miały obowiązywać inne zasady głosowania. Z każdej z izb wyłoniono dwóch kandydatów, a zgodnie z założeniem sędziowie mieli wybierać między nimi, nie oddając głosów negatywnych. Część sędziów głosowała jednak w inny sposób, a samo liczenie głosów zajęło ponad trzy godziny. Do protokołu głosowania zdanie odrębne złożyła sędzia Izby Dyscyplinarnej Małgorzata Bednarek. Jak wskazała, na 42 kartach głosujący sędziowie przy każdym nazwisku pisali słowo "nie". "W mojej ocenie należy uznać te głosy za nieważne" - uznała. Wtorkowe obrady mają zacząć się od przeliczenia głosów. Nie wiadomo, w jaki sposób się to odbędzie. "Tylko kilku sędziów nie potrafiło utrzymać nerwów na wodzy" W czasie dyskusji wielokrotnie padały pytania o różne kwestie proceduralne, najczęściej o sposób oddawania głosu. Sędzia Krzysztof Rączka pytał też m.in. o to, czy przed obradami przeprowadzono dezynfekcję sali, na której odbywają się obrady. "'Starzy' sędziowie dokonują obstrukcji tych obrad, formułując absurdalne wnioski formalne" - oceniał w poniedziałek wiceszef MS Sebastian Kaleta. "Jednocześnie mamy obraz swoistego, bym powiedział wręcz, przedszkola, bo jeśli sędziowie, którzy mienią się 'elitą', w ten sposób lekceważą prawo, w ten sposób lekceważą bardzo jasne procedury i pokazują, że wszystkie działania, które podejmują, służą temu, by nie wykonać obowiązkowych przepisów ustawy, to mamy bardzo niebezpieczny precedens" - dodał. B. rzecznik SN, sędzia Michał Laskowski tłumaczył, że zachowanie niektórych sędziów to forma sprzeciwu przeciwko sposobowi prowadzenia obrad zgromadzenia. "Przewodniczący Zgromadzenia to nie jest ktoś, kto wydaje decyzje władcze (...) To jest primus inter pares - pierwszy pośród równych, pierwszy sędzia pośród innych, równych sędziów. Oczywiście ktoś musi prowadzić Zgromadzenie, udzielać głosu, ale to nie jest ktoś, kto decyduje o wszystkim zamiast Zgromadzenia" - mówił Laskowski w sobotę. Zdaniem sędziego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Aleksandra Stępkowskiego "chodzi o wykluczenie nowych sędziów i uniemożliwienie zgłoszenia im jakiegokolwiek kandydata na stanowisko I prezesa Sądu Najwyższego". Relacjonując przebieg obrad w mediach społecznościowych, inny sędzia tej izby Marcin Łochowski podkreślił z kolei, że "zdecydowana większość sędziów zachowywała się z dużą klasą, mimo różnic w poglądach". "Tylko kilku sędziów nie potrafiło utrzymać nerwów na wodzy. I to niekoniecznie młodszych stażem" - dodał. Regulamin zostanie zmieniony? Sędzia Zaradkiewicz zaznaczył natomiast, że nie może dopuścić do "bezterminowego, bezpodstawnego przedłużania prac tylko w tym celu, żeby uniemożliwić zgromadzeniu wybór kandydatów". W sobotę sędzia Wiesław Kozielewicz zasugerował, by w przypadku utrzymującego się pata odroczyć obrady, a w międzyczasie podjąć prace nad nowelizacją regulaminu Sądu Najwyższego oraz ustawy o SN, a także zweryfikować zasadę prawną wynikającą z uchwały trzech Izb z 23 stycznia. Sędzia podkreślił, że jest to "jedyne wyjście". "Po raz pierwszy zgromadzenie proceduje w oparciu o regulamin uchwalony przez pana prezydenta (...) Jeżeli się okazuje, że to unormowanie nie przystaje, to trzeba je zmienić" - ocenił.