Projekt raportu przekazano płk. Edmundowi Klichowi - akredytowanemu przy Komitecie polskiemu przedstawicielowi - przekazano dzisiaj w Moskwie w siedzibie MAK. Polska ma 60 dni, by sporządzić swoje ewentualne uwagi czy zastrzeżenia do dokumentu. Później MAK z udziałem przedstawiciela RP sporządzi ostateczną wersję raportu, która ma być opublikowana. Nie wiadomo, jak długo mogą potrwać prace nad końcową wersją raportu. Wiceszef MAK Oleg Jermołow powiedział w środę, że potrwa to "tyle czasu, ile będzie potrzebne" do sformułowania ostatecznych wniosków. Dopiero wówczas - jak powiedział Jermołow - szczątki Tu-154M oraz rejestratory pokładowe zostaną przekazane do dyspozycji rosyjskiej prokuratury. - Komisja techniczna ustaliła przyczyny techniczne, systemowe i przyczyny pośrednie sprzyjające katastrofie. Będzie to opublikowane po sformułowaniu przez stronę polską swoich uwag i opracowaniu na tej podstawie ostatecznej wersji raportu. Tak stanowi załącznik 13. do Konwencji Chicagowskiej - zapewnił Jermołow. Jak mówił, podczas prowadzenia postępowania przez MAK szczątki samolotu, które za ważny dowód w sprawie uznają także rosyjska i polska prokuratura, były w dyspozycji Komitetu. - Kiedy komisja techniczna otrzyma uwagi polskiej strony i będzie opublikowany raport, te dowody rzeczowe będą zwrócone Komitetowi Śledczemu Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej - powiedział Jermołow. Wiceszef MAK odnosząc się do kwestii, kiedy ewentualnie szczątki samolotu mogłyby wrócić do Polski, odpowiedział, że pytanie to należy kierować do rosyjskiej prokuratury. - Rozumiem, że to pytanie interesuje polskie społeczeństwo - dodał i zapewnił, że MAK nie będzie przeciwko przekazaniu szczątków. Jermołow sprzeciwił się twierdzeniom niektórych mediów, że wrak rozbitego pod Smoleńskiem polskiego samolotu jest źle zabezpieczony. - Teren lotniska jest chroniony. Oczywiście względy pogodowe mają znaczenie, ale nie było możliwości przeniesienia wraku do hangaru - powiedział. Jak podkreślił wiceszef MAK, nie ma danych, by mówić, że ktoś niszczył wrak. Przyznał, że w celu przeniesienia dużych fragmentów maszyny i ułożenia ich w tzw. obrysie rosyjscy funkcjonariusze musieli je przecinać na mniejsze części. Według Jermołowa, nad dokumentem pracowała "wielka grupa" ekspertów cywilnych i wojskowych, w tym specjaliści z Rosji, Polski i USA. - Strona polska była zaznajomiona z materiałami - podkreślił. Ujawniono, że w raporcie MAK są m.in. sprawozdania z badań szczątków samolotu, rejestratorów w maszynie i na wieży kontrolnej, rezultaty eksperymentów na symulatorach automatycznych i komputerowych, a także ocena działań załogi Tu-154M oraz wieży kontroli lotów w Smoleńsku przeprowadzona przez ekspertów z dziedziny psychologii, lotnictwa i kontroli ruchu powietrznego.