Komisja wyborcza liczy głosy oddane w wyborach przewodniczącego. Platforma chce się zabezpieczyć przed przeciekami do mediów, dlatego dopiero w piątek rano dekodowane będą (z udziałem kryptologów) głosy oddane przez internet, a wyniki doliczone do tych uzyskanych w głosowaniu korespondencyjnym.Nie zapadła jeszcze decyzja, czy w zapowiadanej na piątek na godz. 10 konferencji prasowej, oprócz członków komisji wyborczej, wezmą udział również premier Donald Tusk i b. minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, którzy rywalizowali w wewnętrznych wyborach. Po ogłoszeniu wyników wyborów, w przypadku przegranej Gowina, powróci kwestia jego przyszłości politycznej. Poseł PO Andrzej Biernat zapowiadał już w lipcu, że złoży wniosek o usunięcie Gowina z Platformy za to, że nie poparł on rządowej noweli ustawy o finansach publicznych - w publikowanych w czwartek w mediach wypowiedziach Biernat potrzymał tę deklarację. Gowin zapewniał do tej pory, że nie zamierza odchodzić z PO, jednocześnie przyznawał, że czuje się z niej wypychany. Część polityków PO mówi, że Gowin sam stawia się poza Platformą - obok Biernata taką tezę formułował m.in. Stefan Niesiołowski. Donald Tusk w liście do członków PO zarzucił Gowinowi, że dzieli on Platformę, przez co wzmacnia opozycję. Gowin odrzucał te zarzuty, przekonywał że chce tylko, by PO powróciła do swych korzeni, co - według niego - jest niemożliwe pod przywództwem Tuska. Nie wszyscy politycy z władz PO są zwolennikami usunięcia Gowina z Platformy. Niektórzy podkreślają, że jeśli uzyska on znaczący wynik, to wyrzucenie go z partii będzie wyglądać na "zemstę Tuska". - Sondaże nie są korzystne, czeka nas referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz (z funkcji prezydenta Warszawy), a partię rozchwieją jeszcze wybory w regionach. Nie potrzebujemy dodatkowych perturbacji - powiedział polityk z władz partii. Wyniki obu kandydatów, ale również frekwencja w wewnętrznym głosowaniu będzie dla władz PO ważnym sygnałem mówiącym o kondycji partii i nastrojach wśród jej działaczy. Uprawnionych do głosowania w wyborach szefa Platformy było 42 636 członków PO. Przez internet zagłosowało 27,69 proc., co oznacza 11 806 głosów. Według źródeł PAP w komisji wyborczej, do środy odebrano z poczty około 9 tysięcy kart wyborczych, czyli frekwencja nie przekroczyła jeszcze progu 50 proc. (21,3 tys. głosów). Zgodnie z pierwotnymi zapowiedziami liczone miały być jedynie te głosy, które dotarły do Warszawy do północy z poniedziałku na wtorek. W nieoficjalnych rozmowach politycy PO przyznają jednak, że aby zwiększyć szanse na przekroczenie 50 proc. frekwencji zdecydowano się na uwzględnienie także głosów, które dotrą do Warszawy do piątku rano - ostatni raz członkowie komisji wyborczej odbiorą z poczty odesłane karty w piątek rano. Aby nie zmieniać regulaminu wyborów głosy, które trafią do Warszawy od wtorku do piątku będą uznane za nieważne, ale zostaną doliczone do frekwencji. Oznacza to, że frekwencja w wyborach szefa PO może przekroczyć 50 proc. Politycy PO przekonują, że byłby to sukces, biorąc pod uwagę sezon urlopowy, jednak część komentatorów ocenia, że świadczy to o braku dyscypliny w partii lub o przeszacowaniu liczby jej członków. - Widocznie taka jest natura Polaków, że duża część z nas z jakichś powodów nie głosuje - ocenił w czwartek wiceszef komisji wyborczej Cezary Tomczyk. Wybór szefa PO to pierwszy etap wyborów wewnętrznych w Platformie. Jesienią PO wybierze nowe władze w kołach, powiatach i regionach. W dniach 1-15 września nowe władze wybiorą koła, w dniach 30 września - 6 października - powiaty, a nowe władze regionów znane będą między 21 a 27 października. W Wielkopolsce w walce o przywództwo w regionie zmierzą się Waldy Dzikowski i Rafałem Grupiński, na Podlasiu - Robert Tyszkiewicz i Damian Raczkowski. Na Dolnym Śląsku konkurentem Grzegorza Schetyny będzie prawdopodobnie Jacek Protasiewicz.