Sąd uznał, że prokuratura nie przedstawiła przekonujących dowodów, uprawdopodobniających popełnienie przestępstwa przez Krupińskiego (jego adwokat oświadczył, że Krupiński zgadza się na podawanie jego danych - red.). Były to ponadto - jak mówiła sędzia Małgorzata Mojkowska - te same dowody, a właściwie poszlaki, co we wniosku sprzed trzech miesięcy. W przekonaniu sądu łańcuch tych poszlak nie zazębia się w logiczną całość. W tej sytuacji Krupiński jeszcze we wtorek opuści areszt, w którym przebywa od 11 lutego, gdy został zatrzymany i gdy postawiono mu zarzuty. Ten wieloletni przyjaciel, a także wspólnik Krzysztofa Olewnika - nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. - Nie obawiam się, że Jacek opuści kraj. Boję czegoś gorszego, ale nie mnie dzisiaj o tym mówić - komentował decyzję sądu w TVP Info Włodzimierz Olewnik. - Uważam, że to zmieni przebieg kierunku śledztwa na gorsze. Ja nie wierzę już w żadną Polskę - dodał. Ojciec zamordowanego twierdzi, że od początku rodzina wskazywała na Jacka Krupińskiego jako zamieszanego w uprowadzenie. Zdaniem Włodzimierza Olewnika na udział Krupińskiego w porwaniu wskazywał m.in. biling jego rozmów. - Ten biling był przez policjantów schowany w szufladzie i ja go odnalazłem po siedmiu latach. Po raz pierwszy widziałem go w listopadzie 2001 r. i wtedy wmawiano nam, że jest sfałszowany, co okazało się nieprawdą. Są dowody, że ten biling ukrył szef grupy prowadzącej śledztwo Remigiusz M., który teraz stara się o odszkodowanie za rzekomo niesłuszne zatrzymanie - mówił Włodzimierz Olewnik. Także siostra zamordowanego Krzysztofa nie kryje swojego zaskoczenia i rozgoryczenia. - Jest to dla mnie wewnętrznie jakaś porażka. Według nas było wiele dowodów, które wskazują, że Jacek jednak gdzieś w tej grupie był. Szkoda - i to jest dla mnie bardzo wielki żal, że sąd tych dowodów nie widział - mówiła Danuta Olewnik. Czytaj też: Sprawa Olewnika: Jacek Krupiński zwolniony z aresztu