Prof. Andrzej Zybertowicz z Kancelarii Prezydenta uważa, że ekspertyzy nie zamykają sprawy "Bolka". "Zbyt dużo interesów opleciono wokół Bolka, jako pewnego kapitału politycznego, jako narzędzia polityki antypisowskiej. Ci, którzy przez te wszystkie lata, wbrew ewidentnym faktom, odmawiali przyjęcia prawdy, dalej będą utrzymywali tę 'bolkowatość', jako pewien styl myślenia III RP" - powiedział Zybertowicz w programie Polsat News i Radia ZET. "Problem nie polega na tym, że młody robotnik, być może zaszczuty, podjął współpracę z SB. Problem polega na tym, że w wolnej Polsce przez ponad 20 lat utrzymywano go w kłamstwie, wytworzono system, w którym podtrzymywano jego wszystkie zaprzeczenia, system, w którym ciąganie po sądach ludzi, którzy mówili prawdę, traktowano jako właściwy sposób obrony pewnych interesów" - wyjaśnił. Według niego "poziom zakłamania jest tak wysoki, że ta sprawa nie będzie rozstrzygnięta dla bardzo wielu osób". Dla Tomasza Rzymkowskiego (Kukiz'15) od lat oczywiste jest, że Lech Wałęsa to TW "Bolek". "Dziś problem polega na tym, że Lech Wałęsa pozywa tych wszystkich ludzi, którzy mówią prawdę (...). To jest haniebne dla Lecha Wałęsy, bo (...) gdyby wyszedł do narodu i powiedział: słuchajcie złamałem się, zrobiłem rzecz głupią, straszną, wystraszyłem się, przepraszam, to podejrzewam, że społeczeństwo polskie przyjęłoby to z wielką ulgą. Ale Lech Wałęsa brnie w to kłamstwo" - ocenił poseł. Natomiast według Marka Sawickiego (PSL) Wałęsa pewnie będzie oceniany przez następne 50 lat, a wnioski z tych ocen będą różne. "Patrzę trochę na środowisko solidarnościowe, gdzie znowu próbuje się odnaleźć, czy na nowo wyznaczyć liderów, czy bohaterów tamtych przemian. Myślę, że trzeba trochę czasu, by uczciwie, z refleksją, z odniesieniem do dokumentów dokonać tej oceny" - mówił ludowiec. "Jedna ekspertyza jeszcze nie przesądza o wszystkim. Wiemy, że czasy były bardzo trudne, że wielu ludzi dało się złamać, ale też niewielu ludzi po współpracy z SB wróciło na drogę cnoty i walki o wolność" - dodał. Podkreślił, że nikt nie odbierze Wałęsie tego, co zrobił w latach 80. i latach 90., tymczasem prawica próbuje całkowicie zdyskredytować Lecha Wałęsę. "O ile słabości Lecha Wałęsy tak mocno przeszkadzają, o tyle słabości innych, także dziś czynnych polityków, już prawicy nie przeszkadzają" - zaznaczył Sawicki. Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna) wyraziła podczas "Śniadania w Radiu ZET" opinię, że kwestiami tak zamierzchłej przeszłości powinni zajmować się historycy, a nie politycy. "Jeżeli chodzi o fakty, to nie mamy jeszcze tej ekspertyzy (...). Dziwi mnie w jakimś sensie, skoro już się zajmują tym politycy, ta wielka satysfakcja na twarzach polityków PiS, którą teraz widzę, bo Lech Wałęsa był wielkim człowiekiem i dokonał wielkich rzeczy" - mówiła posłanka. "Na całym świecie jest postrzegany jako człowiek, któremu naprawdę udało się zrobić bardzo wiele dobrego. Wszyscy się dziwią, dlaczego Polska niszczy ten jeden z symboli tak mocno rozpoznawalny na całym świecie" - mówiła. Dodała, że patrzy na sprawę także w ludzkim wymiarze. "To był młody człowiek, który - jeżeli nawet zdarzyło mu się potknąć na początku lat 70., to całe lata jego działalności udowodniły, że stał po właściwej stronie mocy" - dodała. Stanisław Gawłowski (PO) mówił, że nikt nie ma wątpliwości, iż Lech Wałęsa to wielki Polak i wielki człowiek. "Nawet jak PiS będzie bardzo mocno obrzucał Lecha Wałęsę błotem, to jest to ktoś, kto doprowadził do przełomu w Polsce w 1989-1990 roku, człowiek za którym miliony Polaków poszły i uwierzyły, że Polska może być najlepszym krajem" - tłumaczył poseł PO. Według niego to, że dziś PiS-owi potrzebny jest atak na Lecha Wałęsę, nie jest niczym nadzwyczajnym. "W moim przekonaniu to, co jest budowane wokół Lecha Wałęsy, to jest obraz kłamstw i pomówień. Lech Wałęsa dzisiaj jest już tylko symbolem, on nie jest aktywny politycznie" - powiedział Gawłowski. Jego zdaniem PiS bardzo by chciało, by zbudować pomnik Jarosławowi Kaczyńskiemu, a z tego pomnika zdjąć Lecha Wałęsę. "Ale to pisanie historii na nowo, ta historia nie jest prawdziwa. Wszyscy wiemy, gdzie był Jarosław Kaczyński w latach 80. i gdzie był Lech Wałęsa, po której stronie i kto bardzo mocno walczył z komuną, a kto raczej siedział w domu i stał z boku" - dodał. Teczkę badano w Krakowie Według nieoficjalnych źródeł PAP, opinia dot. teczki TW "Bolek", przygotowana przez Instytut Sehna w Krakowie, potwierdza współpracę Lecha Wałęsy z SB. Oficjalną informację nt. opinii IPN ma przedstawić na konferencji prasowej we wtorek. Wałęsa, pytany w sobotę o nieoficjalne informacje PAP odparł: "Jest to kłamstwo. Mam nadzieję, że kiedy sądy będą właściwe, będzie to udowodnione". W niedzielę natomiast mówił dziennikarzom: "Jeszcze nie ma stanowiska, a wy już bredzicie, ile tylko się da. To po pierwsze. A po drugie to Kiszczak zrobił donosy dwa razy na mnie, a nie ja na niego. I na podstawie tych dowodów jest cała ta sprawa. Na moim Facebooku możecie zobaczyć świadków, dokumenty i fakty. Musicie wybrać, czy Kiszczak, na którego wisi tyle dowodów, ze zbrodniami włącznie, który chciał mnie też i zabić - tam też jest dowód - i jemu niektórzy dają wiarę. To jest tragiczne w tym wszystkim". "W życiu nie wygrają ze mną, dlatego, że po mojej stronie jest prawda" - stwierdził Lech Wałęsa.