Chodzi o książkę dziennikarza "Gazety Wyborczej", który - jak sam informował - przez półtora roku badał koneksję szefa MON Antoniego Macierewicza. Opisał m.in. rzekome powiązania szefa MON z Robertem Luśnią, b. współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, oraz - jak podawał wydawca - z "gangsterem-finansistą Siemionem Mogilewiczem, współpracującym z sowieckim/rosyjskim wywiadem wojskowym GRU, jak również z samym Władimirem Putinem". Postępowanie sprawdzające W tej sprawie zawiadomienia do prokuratury złożył jeszcze w czerwcu minister Macierewicz. Dotyczy ono stosowania przemocy lub groźby wobec funkcjonariusza publicznego w celu podjęcia lub zaniechania czynności służbowych (za co grozi do trzech lata więzienia) i publicznego znieważania lub poniżania konstytucyjnego organu RP (kara do dwóch lat więzienia). Przywołany w nim został też art. 231a Kk, w myśl którego z ochrony prawnej przewidzianej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, korzysta też funkcjonariusz publiczny w sytuacji, gdy "bezprawny zamach na jego osobę został podjęty z powodu wykonywanego przez niego zawodu lub zajmowanego stanowiska". Postępowanie sprawdzające prowadzi warszawska Prokuratura Okręgowa. 26-stronicowy raport Autorami raportu dotyczącego książki są dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz oraz szef gabinetu politycznego MON Dominik Smyrgała. Raport zatytułowany "Tomasz Piątek i jego kłamstwa" liczy wraz z załącznikami 26 stron. Jak podkreślają jego autorzy, opisuje on główne nieprawdziwe wątki i merytoryczne błędy zawarte w książce. Ma też zostać przygotowana wersja raportu dla zagranicznych dziennikarzy. Zdaniem autorów raportu, "skala manipulacji, braków metodologicznych oraz niekompetencji" dziennikarza jest tak duża, że można postawić tezę o "świadomie dezinformacyjnym charakterze publikacji". Jak zaznaczyli, książka jest "bardzo szkodliwa, także jeśli chodzi o obraz Polski za granicą". "Tym samym należy uznać, że jej powstanie i szeroka promocja w istocie były i są próbą podważenia zaufania do polskiego ministra obrony narodowej, w czasie intensywnej międzynarodowej walki informacyjnej" - napisali we wstępie do raportu. Świadoma manipulacja dziennikarska? Smyrgała w piątek, w rozmowie z dziennikarzami, podkreślił, że wskazywane w książce "braki i nieprawdziwe informacje w niektórych przypadkach świadczą o głębokiej niekompetencji i braku rzetelności dziennikarskiej, bo nie sprawdził i nie zweryfikował z kimś, kto tę wiedzę miał, z drugiej strony mają cechy świadomej manipulacji, powoływania się na nieżyjące osoby lub osoby anonimowe". "Naszym zdaniem, chodziło o próbę podważenia autorytetu zwłaszcza w Polsce, ale i na zewnątrz, szefa MON" - dodał. Zaznaczył, że resortowi zależało na udokumentowaniu manipulacji. Raport - jak dodał - trafi do prokuratury badającej sprawę. Wątek powiązań Macierewicza i Luśni Z kolei Cenckiewicz wskazywał na jeden z najbardziej rozbudowanych wątków książki - dotyczący domniemanych powiązań Macierewicza i Luśni. Podkreślił, że informacje na temat m.in. działalności Luśni na rzecz GRU, "nie znajdują żadnego potwierdzenia w dokumentach i są fałszywe". "Wątek dotyczący Luśni jest napisany niechlujnie, niezgodnie z zasadami metodologii, historii. Co istotne, te rozdziały są napisane intencjonalnie, negatywnie, myślę o dość specyficznym manipulacyjnym doborze informacji na temat Luśni (...), napisane z wyraźną intencją zaszkodzenia ministrowi Macierewiczowi" - powiedział. Odnosząc się do wyróżnienia Piątka właśnie za tę książkę nagrodą "Reporterów bez granic", Cenckiewicz powiedział, że "z każdego marnego pisarza, czy publicysty można zrobić kogoś w jakimś sensie wybitnego". "Tragedią tej książki jest to, że ma lepszą prasę na Zachodzie ze względu na barierę językową niż w Polsce. W Polsce nawet w środowiskach negatywnie nastawionych do ministra Macierewicza powstały krytyczne recenzje. Na gruncie logicznym, warsztatowym ta książka jest nie do obrony" - powiedział.