W największej dzielnicy Łodzi, Bałutach, jest wiele osób uprawnionych do głosowania poza kolejnością, szczególnie starszych. Takich wyborców sporo jest też w obwodowej komisji wyborczej na 61 przy ul. Zawiszy w budynku Centrum Zajęć Pozaszkolnych nr 1 w Łodzi. Po godz. 11 nie było tutaj jeszcze wielu wyborców. Po kilkunastu minutach jednak skończyły się msze w pobliskich kościołach i do lokalu komisji nr 61 przyszło sporo osób. Stali na schodach, a nawet przed budynkiem. Jeden z członków komisji zaczął prosić starsze osoby i wyborców z małymi dziećmi o podchodzenie poza kolejnością (zgodnie z rozporządzeniem MZ). To nie pomogło, bo w wąskich korytarzach stało jeszcze wielu głosujących. Pojawiły się narzekania na duszne pomieszczenia, w których czekali ludzie. Wtedy członek komisji zaczął pytać, kto mieszka przy jakiej ulicy i kierował od razu do wolnego stolika. "Teraz wolne jest stanowisko dla Łagiewnickiej, bardzo proszę powoli podchodzić" - wskazywał. I to pomogło, bo na korytarzach zrobiło się pusto. Podobny "sposób" stosuje się w wielu komisjach, szczególnie tam, gdzie jest sporo osób uprawnionych do głosowania poza kolejnością. "O, jak ładnie idzie, zdążę jeszcze na mszę" - cieszyła się starsza kobieta. "Ja to już byłam rano, teraz to mogę poczekać, bo wstąpiłam do domu na śniadanie i po synka" - odpowiedziała jej kobieta z kilkuletnim chłopcem, który bardzo prosił mamę, aby mógł "zgłosować". "Zawsze chodzę na wybory, bo jak raz nie poszedłem, to przez cztery lata, na imieninach (...), miałem 'zakaz' rozmawiania o polityce" - śmiał się pan Józef, emeryt z łódzkich Bałut.