W Szczecinie przed Zachodniopomorskim Urzędem Wojewódzkim w pikiecie uczestniczyło ok. 400 osób - związkowcy z Solidarności i OPZZ oraz kilku innych organizacji, m.in. z Zakładów Chemicznych Police i zlikwidowanej stoczni szczecińskiej. Manifestanci mieli flagi związkowe i transparenty z hasłami, m.in. "Pracy", "Żądamy przywrócenia przemysłu stoczniowego" czy "Stocznie, porty zlikwidowali, jeszcze Bałtyku nie sprzedali". W petycji przekazanej wicewojewodzie związkowcy domagali się dla regionu specjalnego rządowego programu gospodarczego dla ożywienia gospodarczego, nowych miejsc pracy i rewitalizacji przemysłu stoczniowego. Przewodniczący zachodniopomorskiej Solidarności Mieczysław Jurek przypomniał, że związek w latach 80. walczył o wolność każdego obywatela, a dzięki Solidarności w Polsce i dużej części Europy pojawiły się demokratyczne zmiany. Jego zdaniem protesty są spowodowane "arogancją, zarozumiałością i butą elit politycznych". "Dzisiaj musimy ponownie prosić, powiedziałbym nawet żebrać o to, aby nas wysłuchano i prowadzono z nami dialog, który jest niezbędny do właściwego funkcjonowania państwa" - mówił. Również w Olsztynie pikieta poparcia dla strajkujących na Śląsku odbyła się przed budynkiem Urzędu Wojewódzkiego. Wzięło w niej udział ok. 500 osób m.in. z Ełku, Kwidzyna, Elbląga, Orzysza, Pisza, Giżycka i Mrągowa, m.in. nauczyciele, policjanci, pracownicy służby więziennej i pracownicy zakładów meblarskich. Postulaty od protestujących przyjął wicewojewoda. "Jeśli rząd nie zrozumie, że trzeba rozmawiać o sprawach pracowniczych, że władza jest dla ludzi, a nie ludzie dla władzy, to stanie cała Polska" - mówił przewodniczący elbląskiej "S" Jan Fiodorowicz. W pikiecie brał udział poseł PiS Jerzy Szmit, który dziękował ludziom za wzięcie udziału w manifestacji i prosił "o odsunięcie PO i PSL od władzy". "Rząd i koalicja na szczaw" Przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim w Białymstoku protestowało ok. 700-800 związkowców, którzy przekazali wojewodzie petycję do premiera. Protestujący trzymali tablice z hasłami m.in. "Wasze rządzenie to Polski zagrożenie", "Tusk pozwól Polakom dążyć do emerytury", "Rząd i koalicja na szczaw". Mieli ze sobą gwizdki i trąbki. Co jakiś czas uruchamiali syreny. Jak powiedział przewodniczący podlaskiej Solidarności Józef Mozolewski, związkowcy protestują, bo "jest bardzo zła sytuacja społeczno-gospodarcza w kraju". Dodał, że związkowcy chcą poprzez "dialog" mówić o tej sytuacji. Ale - jego zdaniem - obecny rząd takiego dialogu nie chce podjąć. "Rząd ignoruje stronę społeczną" W manifestacji przed Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu wzięło udział kilkaset osób z całego regionu, m.in. policjanci, kolejarze, pracownicy ruchu ciągłego, pielęgniarki i położne. Uczestnicy protestu mieli gwizdki, trąbki i syreny, transparenty. Pojawiły się też portrety wielkopolskich działaczy PO i PSL, a także osoby w maskach polityków - osoba w masce Donalda Tuska była prowadzona na smyczach przez osoby w maskach Angeli Merkel i Władimira Putina. "Nieczęsto się zdarza, by (...) wszystkie centrale związkowe manifestowały razem. Rząd nie chce rozmawiać przy stole i traktuje dialog z partnerami społecznymi, z centralami związkowymi w sposób fasadowy, ignorując stronę społeczną" - powiedział szef wielkopolskiej "S" Jarosław Lange. Lider wielkopolskiego OPZZ Bolesław Stanikowski dziękował premierowi Tuskowi, że to jego działania "spowodowały jedność w ruchu związkowym". "Dzieciom szczaw, a sobie premie" W Opolu przed Urzędem Wojewódzkim manifestowało ponad 400 osób z Solidarności, OPZZ, Forum Związków Zawodowych i związku zawodowego Metalowiec. Przyjechali pracownicy zakładów, przez które ostatnio przetoczyła się fala grupowych zwolnień, m.in. Famaku z Kluczborka, Huty Małapanew z Ozimka, zdzieszowickiego oddziału Arcelor Mittal, a także Poczty Polskiej. Przed urzędem związkowcy ustawili kartonowy kosz, do którego wrzucali podarte symboliczne umowy śmieciowe oraz wizerunki lokalnych polityków PO. Pikietujący mieli transparenty z hasłami: "Chcemy miejsc pracy, a nie tylko pustych obietnic", "Domy pomocy społecznej wołają o pomoc", "Dzieciom szczaw, a sobie premie". Wręczyli petycję do premiera W Krakowie w ramach poparcia dla śląskiego strajku generalnego odbył się dwugodzinny strajk w oddziale ArcelorMittal Poland SA (b. huta im. Sendzimira w Nowej Hucie). Strajkowało ok. 800 z ok. 4 tys. pracowników. Bramy wjazdowe zostały zamknięte i oflagowane - stanęli przy nich związkowcy z NSZZ "S", OPZZ i "Solidarności'80". Prace przerwano na tych wydziałach, gdzie było to możliwe ze względów technologicznych. Odbyła się też pikieta przeciwko polityce rządu ok. 250 związkowców przed Małopolskim Urzędem Wojewódzkim. Część z nich z transparentami spacerowała po przejściu dla pieszych. Związkowcy wręczyli wojewodzie petycję do premiera. "Przez darmowe nadgodziny nie zobaczysz swej rodziny" W Warszawie, przed siedzibą wojewody mazowieckiego wspólnie pikietowały związki zawodowe - NSZZ "Solidarność", OPZZ, Forum Związków Zawodowych, Sierpień'80. Kilkaset osób protestowało m.in. przeciw proponowanemu przez rząd 12-miesięcznemu okresowi rozliczeniowemu czasu pracy i wprowadzonemu już wyższemu wiekowi emerytalnemu - 67 lat dla wszystkich. Pikietujący przekazali petycję ze swoimi postulatami wojewodzie mazowieckiemu. Związkowcy używali gwizdków, syren, bębna. Na transparentach umieścili hasła m.in. "Pracy, płacy, godnych warunków życia", "Przez darmowe nadgodziny nie zobaczysz swej rodziny", "Pracodawca jest chroniony, a pracownik udupiony", "Polityka Tuska taka, aby orżnąć znów Polaka". Szef mazowieckiej Solidarności Andrzej Kropiwnicki powiedział, że jeśli do 17 kwietnia rząd nie zrealizuje postulatów, to związki podejmą przewidziane statutem i prawem działania - wspólną akcję, do strajku generalnego w kraju włącznie. "A strajk zmiecie ten rząd" - mówił do protestujących Kropiwnicki. Co czwarta rodzina żyje w biedzie W Kielcach przed Urzędem Wojewódzkim protestowało ok. 500 związkowców. Wśród transparentów pojawiły się hasła: "Ręce precz od kodeksu pracy" oraz "Milicja też była obywatelska". "Chcemy w ten sposób powiedzieć, że Ślązacy i Zagłębiacy nie są sami, a ich postulaty są także naszymi" - powiedział szef świętokrzyskiej "S" Waldemar Bartosz. Zaznaczył, że celem pikiety jest zwrócenie uwagi na bieżące problemy regionu. "Jeśli z wyliczeń Urzędu Marszałkowskiego wynika, że co czwarta rodzina żyje w biedzie, to jest to poważny sygnał, że nie dzieje się dobrze. Kontynuowanie obecnej polityki rządu, m.in. w zakresie zmian kodeksu pracy, pogłębi tę sytuację" - zaznaczył Bartosz. Przemysł ginie Protest w Bydgoszczy przed gmachem Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego zgromadził ponad trzysta osób. Uczestniczyli w nim przedstawiciele władz regionów NSZZ "S", Forum Związków Zawodowych, Nadwiślańskiego Związku Maszynistów, NSZZ "S" Rolników Indywidualnych, kilku niezależnych związków i stowarzyszeń prawicowych. Przewodniczący Regionu Bydgoskiego NSZZ "S" Leszek Walczak przekonywał, że "na naszych oczach ginie przemysł chemiczny, zamyka się "Zachem" w Bydgoszczy, ginie przemysł motoryzacyjny". "A co robi minister? Siedzi w gabinecie i myśli: jak tu sprzedać resztę przedsiębiorstw, sprzedać jak najtaniej, najlepiej swoim kolegom" - mówił. Ludzie oczekują zdecydowanego działania W Rzeszowie przed Podkarpackim Urzędem Wojewódzkim pikietowało ponad pół tysiąca osób - związkowcy "S", przedstawiciele OPZZ, Forum Związków Zawodowych osoby nie należące do związków i młodzież ze stowarzyszenia "Narodowy Rzeszów". Przewodniczący rzeszowskiego regionu NSZZ "Solidarność" Wojciech Buczak podkreślił, że "pracownicy wręcz prą do protestu, a powodem jest antypracownicza polityka rządu". Ludzie są oburzeni i oczekują od nas, przede wszystkim od Solidarności, żeby skutecznie się temu przeciwstawić" - dodał. "Nasza obecność jest wyrazem solidarności" W Gorzowie Wlkp. przed Urzędem Wojewódzkim zgromadziło się ok. 200 osób - pracowników wielu zakładów pracy, służby zdrowia, Poczty Polskiej, oświaty. Wśród uczestników byli też pracownicy Sanepidu, emeryci i renciści. Oficjalne stanowiska odczytali przedstawiciele "S", OPZZ i ZNP. "Nasza obecność jest wyrazem solidarności z osobami, które dzisiaj w regionie śląsko-dąbrowskim podjęły strajk generalny (). Podpisujemy się pod postulatami, które legły u podstaw braku porozumienia z koalicją rządzącą, z przedstawicielami rządu" - mówił przewodniczący Zarządu Regionu Gorzowskiego NSZZ "Solidarność" Jarosław Porwich. W petycji związkowcy domagali się wycofania niekorzystnych dla pracowników zmian w Kodeksie pracy, uchwalenia ustawy ograniczającej stosowanie tzw. umów śmieciowych oraz utrzymania przywilejów emerytalnych wynikających z pracy w warunkach szczególnych. Postulaty dotyczą też zaprzestania likwidacji szkół i obarczania samorządów coraz większymi wydatkami na oświatę oraz mówiące o ulgach podatkowych i pomocy dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w okresie niezawinionego przestoju produkcyjnego. W Zielonej Górze pikieta popierająca strajkujących na Śląsku odbyła się w okolicy budynku Urzędu Marszałkowskiego, w którym mieści się także delegatura Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp. W manifestacji wzięło udział kilkadziesiąt osób. Związkowcy przekazali wicewojewodzie kilka petycji do premiera. "Rząd zasadził jajo" Około tysiąca osób wzięło udział w pikiecie przed Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu. Protestujący ubrani w związkowe kamizelki trzymali biało-czerwone flagi oraz transparenty z napisami m.in.: "Umowy śmieciowe gwałcą nasze prawa" i "Dość Tuskolandii". Na schodach prowadzących do urzędu ustawiono taczkę, na której znajdowała się duża, ulepiona z papieru pisanka, a pod nią tabliczka z napisem "Rząd zasadził jajo". Związkowcy nie tylko wyrażali swoją solidarność ze strajkującymi na Śląsku, ale także sprzeciwiali się dalszym zmianom w emeryturach, likwidacji szkół oraz domagali się zniesienia umów śmieciowych. "Od wielu miesięcy próbujemy pokazać ministrowi Januszowi Piechocińskiemu, o co nam chodzi, a on dalej twierdzi, że nie wie. Proponujemy, żeby wsłuchał się w głos związkowców i wziął się do roboty" - powiedział przewodniczący OPZZ na Dolnym Śląsku Andrzej Otręba. "W obronie polskiej racji stanu" W Bielsku-Białej manifestację w centrum miasta, która zgromadziła ponad 600 osób z różnych zakładów i okolicznych miast, zorganizowała Solidarność Podbeskidzia. Uczestniczyli w niej też związkowcy z OPZZ i związku zawodowego Kadra. W przesłaniu poparli oni strajk w regionie śląsko-dąbrowskim. "Wobec antyspołecznej i antypracowniczej polityki rządu, wobec ignorowania postulatów społecznych wspartych milionami podpisów obywateli, wobec jawnej pogardy dla ludzi pracy, naszym najważniejszym zadaniem jest jednoczenie społeczeństwa w obronie podstawowych praw społecznych i obywatelskich, w obronie polskiej racji stanu" - napisano w przesłaniu. "Obecne rządy są nieludzkie" Według lidera Solidarności w Łódzkiem Waldemara Krenca działania rządu zmuszają ludzi do wyjścia na ulice. Jego zdaniem obecne rządy są "nieludzkie", prowadzą antyspołeczną politykę. Zwrócił uwagę, że nikt z rządzących nie chce rozmawiać ze związkowcami, a propozycje przygotowane przez związki dotyczące ludzi pracy "wyrzucane są do kosza". W petycji wręczonej wojewodzie Solidarność napisała m.in., że oczekuje od koalicji rządzącej wycofania szkodliwych dla pracowników projektów nowelizacji kodeksu pracy dotyczących uelastycznienia czasu pracy. Kilkaset osób uczestniczyło w manifestacji w Lublinie. Związkowcy z Solidarności, a także z OPZZ oraz grupa Młodzieży Wszechpolskiej zebrali się na Pl. Łokietka i przeszli przez centrum miasta na Pl. Litewski. Na czele pochodu nieśli transparent z napisem "Nie daj się orżnąć". Skandowali hasła "Polska czeka, my czekamy, kres Platformy, dość już mamy", "Bóg, honor, polskie sprawy, bez Platformy radę damy" oraz "Żegnaj Platformo". "Złodzieje, złodzieje" Przewodniczący Zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ "S" Marian Król powiedział do zebranych, że to zła polityka rządu spowodowała problemy odczuwane przez ludzi, takie jak bezrobocie, drożyznę, wzrost podatków, kolejki w służbie zdrowia. "Nie zgadzamy się na taką politykę" - powiedział Król. Związkowcy wypuścili w niebo wycięte z kartonu sylwetki Donalda Tuska i ministrów przywiązane do czerwonych balonów. Postacie miały dorysowane wydłużone nosy Pinokia. Wypuszczenie każdej postaci poprzedzała krytyka działalności ministra, którego symbolizowała. "Złodzieje, złodzieje" - skandowali zebrani.