Dotychczasowe ustalenia badającej okoliczności katastrofy komisji WUG nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy tragedię spowodowały siły natury, czy zawinił człowiek. - W takiej atmosferze gazowej, jaka była w tym rejonie, robót górniczych się nie prowadzi" - powiedział na środowej konferencji prezes WUG, Piotr Buchwald. W takich zagrożonych rejonach prace mogą być prowadzone tylko wówczas, gdy odbywa się to racjonalnie i zgodnie z wszelkimi procedurami - dodał. - Przepisy są bardzo precyzyjne. Jeżeli prace prowadzi się zgodnie z przepisami i zdrowym rozsądkiem, to można prowadzić to bardzo bezpiecznie (...). Na etapie tego dochodzenia, które prowadzimy, i z tych informacji, które uzyskaliśmy - jedna z reguł została tutaj złamana - ocenił prezes, nie precyzując, czy chodzi o naruszenie przepisów, czy prowadzenie robót w warunkach, w których w ogóle nie należało pracować. Buchwald przypomniał, że metan wybucha w stężeniu 5-15 proc., a czujniki metanometrii powodują odcięcie dopływu prądu pod ziemią przy stężeniu 2 proc. Wówczas konieczne jest wycofanie załogi do czasu unormowania sytuacji. Wiadomo, że w "Halembie" wcześniej wycofywano załogę. To, czy przed katastrofą stężenie przekroczyło normę, a wycofania załogi zaniechano, jest m.in. przedmiotem prowadzonego dochodzenia. Prezes podkreślił, że warunki na dole są zmienne: inne mogły być rano, inne po południu w dniu katastrofy. Ponieważ sytuacja w wyrobisku była cały czas monitorowana, pogorszenie warunków powinno spowodować odpowiednią reakcję. To, czy mogło dojść do zaniedbania, ma być szczegółowo zbadane. Buchwald przypomniał, że w tak trudnych jak w "Halembie" warunkach metanowych pracuje co najmniej połowa ze 127 ścian wydobywczych w polskich kopalniach. Ustalenia komisji WUG mają być podstawą sformułowania wniosków dotyczących prowadzenia prac w zagrożonych rejonach, ale także - w przypadku potwierdzenia nieprawidłowości - wskazania odpowiedzialnych za nie osób. Takie ustalenia będą przekazywane organom ścigania, niezależnie od prowadzonego w tej sprawie śledztwa prokuratury. W ramach postępowania nadzoru górniczego przesłuchano dotychczas 42 osoby. Prezes WUG jest przekonany, że spostrzeżenia członków komisji co do możliwych nieprawidłowości przy organizacji robót zostaną zweryfikowane dopiero po przeprowadzeniu wizji lokalnej w rejonie katastrofy. Ze względu na przekroczone stężenia metanu i tlenku węgla będzie to możliwe nie prędzej niż za 6-8 tygodni. Do tego czasu rejon pozostanie otamowany - będzie tam tłoczony azot, wypierający metan w kierunku instalacji odmetanowania. Potem przepusty zostaną otwarte, a rejon przewietrzony. Wcześniejsze próby przewietrzenia wyrobiska były nieskuteczne, choć - jak powiedział prezes - osiągnięte parametry tylko nieznacznie przekraczają obecnie dopuszczalne stężenia. Gdyby nadal przewietrzano rejon dotychczasowymi metodami, mogłoby dojść do podsycenia podziemnego pożaru, a wówczas należałoby otamować rejon np. na pół roku. Buchwald podkreślił, że odsunięcie wizji w czasie nie zmniejszy jej wartości poznawczej i dowodowej. Przypomniał, że niektóre próbki w rejonie katastrofy zostały już pobrane podczas akcji ratowniczej. Ponadto, eksperci analizują wskazania czujników metanometrii z tego rejonu w dłuższym okresie. Dla potrzeb komisji i prokuratury zabezpieczone zostały m.in. twarde dyski, gdzie przechowywane są wskazania czujników. Pozwoli to na analizę, czy w przypadkach przekroczeń każdorazowo przerywano pracę i wycofywano załogę. - Wiemy, że były przekroczenia stężenia metanu powyżej 2 proc. Skoro nastąpił wybuch metanu, stężenie musiało przekraczać 5 proc. i tak na pewno było. Jest tylko pytanie, w którym momencie pojawiło się to stężenie - czy było to tolerowane, bo może to nie był pierwszy przypadek. Być może, wcześniej też były takie przypadki, a przymykano na to oko. Tego nie wiem i jestem daleki od wyciągania jakichkolwiek wniosków - powiedział prezes. Eksperci analizują także sposób rozmieszczenia pod ziemią ciał ofiar katastrofy, starając się wyciągnąć z tego wnioski co do przebiegu zdarzeń na dole. Buchwald potwierdził wcześniejsze ustalenia, że wybuch metanu ułamek sekundy później wywołał wybuch pyłu węglowego. Wstępnie przyjęto 6-7 hipotez w tej sprawie, jednak ich ujawnienie prezes uznał za przedwczesne. Zapowiedział też zbadanie, czy w kopalni przestrzegano procedur neutralizacji pyłu węglowego pyłem kamiennym. Komisja, wyjaśniająca przyczyny katastrofy, liczy 25 członków - ekspertów, naukowców, przedstawicieli praktyki górniczej oraz związków zawodowych. Aby poznać okoliczności tragedii, zlecono osiem specjalistycznych ekspertyz w niezależnych ośrodkach. Własne analizy zleciła też prokuratura. Następne posiedzenie komisji WUG zaplanowano na 17 stycznia. Raport komisji ma powstać do końca marca.