W Czeskim Cieszynie ledwo można odczytać polskie nazwy ulic. Tablice ktoś regularnie zamazuje trudno zmywalną farbą. Tak się stało m.in. przy Głównej i Ruchu Oportu. Nazwy czeskie - Hlavni trida i Odboje - pozostały nietknięte. Podobnie jest w innych zaolziańskich wsiach i miast, w których żyje ponad 40 tys. Polaków stanowiących 10 proc. wszystkich mieszkańców. W maju pomazano tablice stojące przy wjeździe do Bystrzycy, latem w Nydku, Wędryni, Olbrachcicach, Jabłonkowie, Suchej Górnej, Boconowicach i Śmiłowicach. Polacy są rozgoryczeni. O prawo do wieszania dwujęzycznych tablic Polacy z Zaolzia walczyli od lat. Udało im się dopiero pod koniec zeszłego roku i teraz chęć zawieszenia takich tablic zgłaszają władze gmin po konsultacjach z przedstawicielami mniejszości. Koszty pokrywa Republika Czeska - informuje gazeta. - Zamazywanie tablic jest dla nas bardzo bolesne. Myśleliśmy, że między Polakami a Czechami na Zaolziu nie ma już nacjonalistów, a tu dzieją się takie rzeczy - mówi Roman Zemene, nauczyciel matematyki w gimnazjum z polskim językiem wykładowym w Wędryni. Gdy zniszczono pierwsze tablice, władze Czeskiego Cieszyna zareagowały natychmiast. - To prymitywny czyn. Ten wandalizm martwi nas tym bardziej, że współpraca z polską częścią Cieszyna układa nam się świetnie - nie krył oburzenia Vít Slovacek, burmistrz Czeskiego Cieszyna. W wydanym niedawno oświadczeniu wytknął wandalom, że o ile pieniądze na zamontowanie tablic daje państwo, o tyle za ich naprawę będzie musiało zapłacić miasto. Jak nieoficjalnie poinformowała "Metro" cieszyńska policja, sprawców do tej pory nie złapano. Magistrat w Cieszynie nie mówi jednak o nacjonalistach czy atakach na polską mniejszość, ale o chuligańskich wybrykach.