Jeśli ktoś utożsamia się z programem Solidarnej Polski, jest wielkim zwolennikiem jej liderów, zależy mu na rozwoju tej partii, a może nawet sam chciałby się zaangażować, to mamy złą wiadomość. Do Solidarnej Polski nie sposób się zapisać. Prawdopodobnie jedynym człowiekiem, któremu w ostatnim czasie ta sztuka się udała, jest Patryk Jaki. Telefon do biura Solidarnej Polski milczy, strona internetowa jest w przebudowie, podobnie jak sekcja "zostań członkiem" na facebookowym profilu partii. - To jest oznaką pewnej słabości organizacyjnej - przyznaje w rozmowie z Interią Tadeusz Cymański, członek Solidarnej Polski. - Nie zaprzeczam faktom i nie udaję Greka. Proszę pamiętać, że nie startowaliśmy osobno, nie mieliśmy zwrotu kosztów, nie mamy finansowania - tu reguły są jasne i twarde. Ale apelowałbym, żeby nie doszukiwać się [zbyt dużo] w tym ubóstwie czy bryndzy organizacyjnej... nie mamy swojego dużego biura, mamy za to znakomitego sekretarza generalnego Mariusza Goska, mamy kontakty. To są jednak bardzo skromne aktywa personalne - usłyszeliśmy. Solidarna Polska tworzy tzw. Zjednoczoną Prawicę, choć w gruncie rzeczy członkowie tej partii startują z list Prawa i Sprawiedliwości, które później zagarnia całą subwencję partyjną. Sama Solidarna Polska to tak naprawdę kilku-kilkunastu polityków ze Zbigniewem Ziobrą na czele, bez żadnych struktur lokalnych. - Mamy w tej chwili sześciu posłów po odejściu do europarlamentu Patryka Jakiego i Beaty Kempy. Trudno w takiej sytuacji mieć mocne struktury. Jeżeli nam się uda wprowadzić do Sejmu więcej posłów, to każdy poseł na swoim terenie, mając biuro i filię, może już struktury budować - liczy Tadeusz Cymański. - Jesteśmy na listach Prawa i Sprawiedliwości, nosa nie zadzieramy, ale mamy podniesione czoło - podsumowuje poseł. Porozumienie. Więcej niż atrapa, za mało na samodzielność Porozumienie Jarosława Gowina, czyli liberalne gospodarczo skrzydło Zjednoczonej Prawicy, wcale nie uważa się za "małe ugrupowanie". Rzecznik tej partii Kamil Bortniczuk (poseł klubu PiS) podkreśla, że partia Gowina liczy kilka tysięcy członków i kilkuset radnych. Na jej stronach można znaleźć kontakty do biur regionalnych i deklarację członkowską. Porozumienie nigdy jednak nie startowało w wyborach samodzielnie, poza listami PiS. Również w parlamencie członkowie Porozumienia zasiadają w klubie PiS. Choć Jarosław Gowin, Jadwiga Emilewicz czy Marek Zagórski dzierżą ministerialne teki, to dyskusyjnym jest, na ile liberalne poglądy "gowinowców" są w ogóle brane pod uwagę przez prezesa PiS, architekta programu całego obozu. - Konkurencja wewnątrz list PiS, również między nami a Gowinem, tylko przysparza nam wyborców, tylko ubogaca cały ten pejzaż, to nas paradoksalnie uwiarygadnia - uważa natomiast Tadeusz Cymański, dla którego nadrzędnym celem w tej kampanii jest pokonanie opozycji przez obóz rządzący. A cała reszta, czyli partyjne szyldy, to już, jak twierdzi, sprawa drugorzędna. Co buduje Inicjatywa Polska Inicjatywa Polska, czyli partia Barbary Nowackiej, jest z kolei częścią Koalicji Obywatelskiej. - Oczywiście jesteśmy w trakcie budowania struktur partii - zapewnia Interię Dariusz Joński, członek IPL, gdy pytamy go, czy ugrupowanie prowadzi tego typu działalność. Joński poinformował nas, że w zbliżających się wyborach z list KO wystartuje kilkunastu członków Inicjatywy. Czy po wyborach Inicjatywa Polska po prostu rozpuści się w dużo większym i potężniejszym środowisku Platformy Obywatelskiej? - Założyliśmy swoją formację, mamy kandydatów w ramach Koalicji Obywatelskiej, a po ostatecznych wynikach, kiedy zobaczymy, ile osób dostało się z Inicjatywy Polskiej, będziemy podejmowali decyzje, co dalej. Generalnie jestem za integracją środowisk opozycyjnych, przy zachowaniu ich tożsamości - mówi Interii Joński i podkreśla, że Inicjatywa "zawsze będzie po lewej stronie KO". Prawdziwa funkcja tych partii - Te drobne formacje są satelitami dużych partii. Z bolesną szczerością trzeba powiedzieć, że główną ich funkcją jest zapewnienie politycznego przetrwania gronu liderów - komentuje dla Interii dr hab. Rafał Chwedoruk, prof. Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem taki układ jest również korzystny dla dużych partii, tworzy on bowiem iluzję koalicyjności, łączenia się, zasypywania podziałów, rośnięcia w siłę itd. - Postszlachecki charakter życia społecznego powoduje, że hasło jedności jest samo w sobie wartościowe w polityce. Stąd częste koalicje, które w istocie są pozorami koalicji - wyjaśnia prof. Chwedoruk. - Bardzo często partie wymuszają koalicje poprzez wcześniejszy start w wyborach i uzyskanie słabego wyniku, ale takiego, który może mieć znaczenie dla większego podmiotu - dodaje. Tak było w przypadku Solidarnej Polski (3,98 proc. w wyborach do PE w 2014 r.) i Polski Razem Jarosława Gowina (3,16 proc. w eurowyborach z 2014 r.). - Oba te podmioty w 2015 r. dostały beneficja powyborcze większe niż wynikałoby to z ich realnej politycznej siły i społecznego poparcia - poważne ministerstwa, tytuły wicepremierów... - zwraca uwagę ekspert. Na Zachodzie trochę inaczej Co ciekawe, taki model funkcjonowania w polityce, a więc wzmacnianie swojej pozycji negocjacyjnej poprzez podtrzymywanie przy życiu partii satelickiej, wcale nie jest typowy dla zachodnich demokracji. Tam budowanie własnej pozycji wobec hegemona odbywa się częściej w obrębie dużych ugrupowań, poprzez tworzenie różnych frakcji. Wracając jednak na rodzime podwórko - Gowin i Ziobro, w rozmowach z prezesem PiS, mogą próbować powoływać się na liczbę "swoich" szabel w Sejmie, chcąc np. wynegocjować dla siebie więcej stanowisk. Dlatego prof. Chwedoruk przewiduje, że jeśli sami członkowie PiS będą stanowili większość w Sejmie, to właściwie zakończy to jakąkolwiek podmiotowość tych dwóch ugrupowań satelickich. Wówczas o zapisaniu się do Solidarnej Polski nie będzie już można nawet pomarzyć.