Rozszerzenie sprzed pięciu lat Verheugen traktuje jako sprawiedliwość dziejową, która wymagała zjednoczenia Europy po upadku żelaznej kurtyny. Uważa, że pięć lat członkostwa dowiodło, iż Polska przystąpiła do UE w pełni gotowa i może w niej pełnić wiodącą rolę, a sama UE jest dzięki rozszerzeniu silniejsza. Michał Kot (PAP): Z perspektywy komisarza odpowiedzialnego za rozszerzenie UE w 2004 roku, jak ocenia Pan pięcioletnie członkostwo w UE nowych krajów, w tym Polski? Jestem głęboko przekonany, że możemy z dumą powiedzieć, iż wszystko, na co liczyliśmy i co obiecywaliśmy, spełniło się. Sztuczny, powojenny podział Europy definitywnie się zakończył. Kraje, które musiały żyć pod komunistyczną dyktaturą, są dziś młodymi, prężnymi demokracjami stabilnymi gospodarczo i politycznie. Odgrywają konstruktywną, nakierowaną na reformy rolę w UE. Wraz z rozszerzeniem, uczyniliśmy Europę silniejszą ? taka jest moja ocena. Czego UE chciała, rozpoczynając projekt rozszerzenia? Dla mnie osobiście najważniejszą rzeczą było naprawienie historycznej niesprawiedliwości. Pozostawanie poza UE nie było wyborem narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Zostało im to narzucone. Mój punkt widzenia był następujący: te narody mają historyczne prawo być częścią europejskiej integracji, mają prawo korzystać z jej dobrodziejstw. Ich przystąpienie do UE nie było kwestią miłosierdzia z naszej strony. Druga sprawa to oczywiście potrzeba politycznej i gospodarczej stabilizacji całego regionu po upadku imperium radzieckiego. To nastąpiło dzięki transformacji ustrojowej i integracji z Unią Europejską. Podczas negocjacji akcesyjnych czasem musiał Pan bronić pomysłu polskiego członkostwa w UE, polskich interesów. Czy uważa Pan, że Polska w pełni wykorzystała szanse wynikające z obecności w UE? Co Polska mogła zrobić lepiej? Nie postrzegałem swojej roli jako obrońcy polskich interesów. Moją rolą była obrona interesów Europy. Ale dla mnie, Unia Europejska bez Polski była nie do pomyślenia. Cały proces rozszerzenia bez Polski tracił sens. Moim najważniejszym wkładem w strategie rozszerzenia było to, by nie przeprowadzać go w małych grupach, ale zapewnić jednoczesne przystąpienie wszystkich państw ubiegających się wówczas o członkostwo. Doskonale wiedziałem, że koncepcja małych grup oznacza, że Polska nie znajdzie się w pierwszej z nich. I wiedziałem, że tego Polacy nie zrozumieliby. Nie zapominajmy, że cały proces, który doprowadził do rozwiązania Związku Radzieckiego i upadku muru berlińskiego, zaczął się w Polsce - nie w Słowenii czy Estonii. Polska była pierwszym krajem za żelazną kurtyną z demokratycznie wybranym rządem. Ruch Solidarności miał kluczowe znaczenie dla tego wszystkiego, co potem nastąpiło. Ale nie dawaliśmy Polsce żadnej taryfy ulgowej. Zawsze odrzucałem pomysł, by w polskim przypadku kryteria były mniej surowe. Po pięciu latach jest jasne, że ocena KE była słuszna: Polska spełniła warunki przystąpienia do UE. Z członkostwem Polski nie ma żadnych problemów. Natomiast moim zdaniem, Polska potrzebuje jeszcze czasu, by określić swoją rolę w UE. Musimy być cierpliwi, ale jestem absolutnie przekonany, że Polska odnajdzie swoje miejsce w UE i będzie odgrywała wiodącą rolę. Potrzebujemy osi stabilności w Europie od Paryża, przez Berlin po Warszawę.