Zgromadzeni pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie demonstranci zaapelowali do polityków, by podjęli pilne działania w celu uwolnienia polskiego dziennikarza i aktywisty Związku Polaków na Białorusi (ZPB). Odczytano też list od Swietłany Cichanouskiej. "Dzisiaj Andrzej zamiast zajmować się swoją pracą, zmuszony jest czekać na wyrok. Jest on niebezpieczny dla reżimu, bo jest dziennikarzem" - napisała liderka białoruskiej opozycji. Andrzej Poczobut, a także szefowa Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys zostali zatrzymani w marcu. Obecnie przebywają w przepełnionym więzieniu w podmińskim Żodzinie. Poczobut przeszedł tam ciężkie zakażenie koronawirusem. Władze ograniczają mu dostęp do leków i możliwość kontaktu z bliskimi. Aleksander Łukaszenka zaproponował dziennikarzowi wolność w zamian za opuszczenie Białorusi, jednak Poczobut odmówił. Władze białoruskie oskarżają o "podżeganie do nienawiści" Białoruskie władze wszczęły przeciwko polskim aktywistom sprawę karną o "podżeganie do nienawiści", grozi im do 12 lat więzienia. Trzy działaczki - Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa, również oskarżone z tego samego artykułu, zostały w maju wypuszczone z aresztu, ale zmuszono je do opuszczenia Białorusi. Przebywają w Polsce. Władze przekonują, że aktywiści ZPB popełnili czyny o znamionach "rehabilitacji nazizmu". Zarzucają im "wysławianie zbrodniarzy wojennych, w tym Romualda Rajsa Burego". Aktywiści odrzucają te oskarżenia jako bezpodstawne. Obrońcy praw człowieka uznali sprawę ZPB za motywowaną politycznie, a aktywistów - za więźniów sumienia.