Z ustaleń biegłych wynika też, że przyczyną tragedii prawdopodobnie nie była kolizja; auto funkcjonariuszy wpadło w poślizg. Poinformował o tym Karol Jakubowski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Jak powiedział, z przeprowadzonej w środę sekcji zwłok wynika, że policjanci - sierż. Tomasz Twardo i st. post. Justyna Zawadka - utonęli. Eksperci, którzy przeprowadzali oględziny samochodu i miejsca zdarzenia, wykluczyli też, by ich polonez został wepchnięty do rozlewiska. Z ustaleń ekspertów wynika, że w chwili tragedii w miejscu, gdzie doszło do wypadku, były bardzo trudne warunki - m.in. gołoledź. Policjanci jechali z minimalną prędkością, mimo to prawdopodobnie wpadli w poślizg. Wiadomo też, że pojazd dachował. Przesłuchano również osoby, które brały udział w kolizjach w miejscu, gdzie znaleziono policyjnego poloneza. Wykluczono, by ich samochody zderzyły się z autem funkcjonariuszy. Biegli, prawdopodobnie w czwartek, będą przeprowadzać dalsze szczegółowe oględziny samochodu. Okoliczności śmierci policjantów wyjaśnia także warszawska prokuratura okręgowa. Na razie prowadzone jest jedno śledztwo, dotyczące przekroczenia uprawnień przez szefa funkcjonariuszy, b. komendanta komisariatu kolejowego. To on wydał policjantom - niezgodne z procedurami - polecenie odwiezienia do domu byłego już dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego . Policjanci dojechali na miejsce, zaginęli w drodze powrotnej. Rzecznik prokuratury Maciej Kujawski zaznaczył, że dotąd nikomu nie zostały w tej sprawie postawione zarzuty. Prokuratura nie przesłuchała też na razie ani b. komendanta komisariatu kolejowego, ani b. dyrektora z MSWiA. Do takich przesłuchań - jak zapowiedział - dojdzie po uzyskaniu materiału m.in. z sekcji zwłok i oględzin auta. Przesłuchane zostaną również inne osoby, które mogą mieć informacje w tej sprawie, m.in. policjanci z komisariatu kolejowego. Poszukiwania policjantów z komisariatu kolejowego policji w Warszawie trwały ponad trzy doby. Po raz ostatni samochód policjantów zarejestrowały kamery monitoringu stacji paliw Statoil w miejscowości Gręzów pod Siedlcami ok. godz. 3 w nocy z piątku na sobotę. We wtorek rano funkcjonariusze z Mińska Maz. dostali sygnał od mężczyzny, który przejeżdżał drogą Siedlce-Mińsk i zatrzymał się na chwilę. Zauważył on fragment opony, wystającej z rozlewiska biegnącej w pobliżu rzeki. Po kilku godzinach wydobyto poloneza, w środku były ciała policjantów. Dyrektor, którego odwozili do domu, sam podał się do dymisji, komendanta komisariatu kolejowego odwołał jeszcze w niedzielę szef policji.