Jak podaje stacja, w środę odbyła się rozprawa w sprawie wypadku z udziałem kolumny ówczesnej premier Beaty Szydło, do którego doszło w lutym 2017 roku w Oświęcimiu. Z relacji TVN24 wynika, że na sali rozpraw doszło do dwugodzinnego sporu o uszkodzone w śledztwie dowody. Co zostało uszkodzone? Przypomnijmy. W połowie czerwca prokuratura wysyła do sądu materiał dowodowy. Sąd zwrócił jednak uwagę, że dwie spośród przesłanych do sądu płyt są uszkodzone i niemożliwe jest ich odczytanie. Na jednej było nagranie z monitoringu z "terenu przedszkolnego oddalonego o kilkaset metrów od miejsca przejazdu kolumny", na drugiej materiał TVN24 z programu "Czarno na białym". Prokuratura zapewniła wówczas, że od niej wyszły nieuszkodzone materiały dowodowe. Jednak w środę prokuratura zmieniła zdanie i stwierdziła, że jedna z przekazanych sądowi płyt była uszkodzona już w trakcie śledztwa. "Biegli z Laboratorium Kryminalistycznego nie odtworzyli nagrania z powodu uszkodzenia w postaci pęknięcia w centralnej części płyty" - czytamy. Jak dodatkowo uzasadniła prokuratura, zniszczenia te nie mają rzekomo znaczenia dla sprawy. "Wskazane nagrania nie mają żadnej wartości dowodowej dla odtworzenia przebiegu zdarzenia z dnia 10 lutego 2017 roku" - podała prokuratura. Zdaniem śledczych, "oględziny zapisu z monitoringu z ulicy Prusa w Oświęcimiu wykonane w dniu 14 lutego 2017 roku wskazały jednoznacznie, iż materiał ten jest całkowicie nieprzydatny dla odtworzenia przejazdu kolumny rządowej w dniu 10 lutego 2017 roku przez ulicę Powstańców Śląskich i z tej też przyczyny nie podjęto dalszych działań nakierowanych bądź na ponowne zabezpieczenie nagrania bądź na próbę jego odtworzenia przez biegłych". Mecenas Władysław Pociej, obrońca mężczyzny oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku, nie zgadza się jednak ze stanowiskiem prokuratury. Jak relacjonuje TVN24, mecenas Pociej domaga się odtworzenia całego materiału dowodowego.