O niepodpisywanie ustawy, lecz skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego, apelowały do prezydenta środowiska sędziowskie, Rzecznik Praw Obywatelskich, Komisja Europejska, no i tradycyjnie - opozycja. Przeciwnicy ustawy argumentują, że sparaliżuje ona prace Trybunału: Czterech sędziów będzie mogło odraczać rozstrzygnięcia o pół roku, a nieobecność Prokuratora Generalnego lub jego przedstawiciela na rozprawie odbywającej się w pełnym składzie Trybunału może skutkować podważeniem wyroku. Ponadto ustawa nakazuje włączenie w skład orzekający trzech sędziów wybranych przez Sejm obecnej kadencji. Problem w tym, że zdaniem prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego i części konstytucjonalistów, zostali oni wybrani na miejsca już obsadzone (a sędziów TK, zgodnie z konstytucją, odwołać nie można). Mimo powyższych zastrzeżeń prezydent ustawę podpisał, choć nie afiszował się z tą decyzją. - Ustawa jest bardzo kontrowersyjna. Zdecydowana większość świata prawniczego, i nie tylko takiego, stoi na stanowisku, że jest to ustawa niezgodna z obowiązującą konstytucją i ustawa, która de facto paraliżuje Trybunał Konstytucyjny. Pan prezydent na konferencji prasowej byłby zobligowany do objaśnienia, dlaczego on, jako prawnik, i to prawnik z doktoratem, jednak uznaje, że wszystko tutaj jest w porządku; słowa poszłyby w świat, a nic tak nie plami jak eter, bo można to potem cytować - mówi Interii dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. Inaczej sprawy się miały w przypadku poprzedniej ustawy o TK - z grudnia 2015 roku. Wtedy prezydent obszernie objaśniał, dlaczego zdecydował się na złożenie podpisu. "Po analizie, po zastanowieniu się podjąłem decyzję o podpisaniu noweli o Trybunale Konstytucyjnym. Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, uważam, że nowela przyczynia się do wzmocnienia pozycji i sytuacji TK" - przekonywał prezydent. W orędziu, które wygłosił na początku grudnia Andrzej Duda zapowiadał szeroko zakrojone prace w ramach Narodowej Rady Rozwoju nad rozwiązaniami dot. TK, jednak nic takiego nie miało miejsca, a ustawy, które wylądowały na biurku prezydenta w grudniu i w lipcu, w całości powstały w Sejmie. Za każdym razem kiedy prezydent podpisuje ustawę budzącą wątpliwości, przypomina się jego słowa z kampanii wyborczej: "Miliony Polaków miały oczekiwanie wobec rządzących i prezydenta. Czy prezydent ich przyjął? Nie. Zawsze tylko podpisywał te ustawy, które przyniesiono mu z Sejmu. To jest rola prezydenta? Prezydent - notariusz rządu? Ja takiej prezydenturze mówię 'nie'" - podkreślał Andrzej Duda w lutym 2015 roku. Dziś jednak tak właśnie robi - "podpisuje te ustawy, które przyniesiono mu z Sejmu". - Jest taki wiersz Zbigniewa Herberta - "Tren Fortynbrasa" - będący dialogiem Hamleta ze swoim następcą, któryż to następca mówi: "A ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę" - cytuje dr Pietrzyk-Zieniewicz. I dodaje: - Słowa z kampanii wyborczych, o czym wszyscy wiemy, są wypowiadane po to, żeby wybory wygrać.