Wczoraj Napieralski zaproponował wprowadzenie w Polsce urzędu wiceprezydenta - nominowanego przez prezydenta wybranego w wyborach powszechnych - który mógłby jednocześnie być szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pozwoliłoby to też - zdaniem szefa SLD - na uniknięcie takiej sytuacji, jaka miała miejsce wczoraj, gdy obowiązki prezydenta sprawowały trzy osoby. Rano był to prezydent elekt Bronisław Komorowski, który jako marszałek Sejmu został p.o. prezydenta po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Po zrzeczeniu się przez Komorowskiego funkcji marszałka, obowiązki prezydenta przejął marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, a po wyborze nowego marszałka Sejmu - wieczorem - p.o. prezydenta został Grzegorz Schetyna. -To nie jest dobry pomysł - ocenił dr Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Urząd wiceprezydenta wiąże się raczej z systemem czysto prezydenckim, gdzie prezydent skupia całą władzę wykonawczą, stąd tam jest bardzo potrzebny wiceprezydent, gdyby coś się stało z prezydentem - zaznaczył konstytucjonalista. Jego zdaniem w polskim systemie - parlamentarno-gabinetowym - powołanie urzędu wiceprezydenta mijałoby się z celem. - To niepotrzebne tworzenie kolejnego urzędu, wysoko postawionej osoby, która tak naprawdę nie miałaby konkretnych zadań - zauważył. Pytany o pomysł, by wiceprezydent był jednocześnie szefem BBN, ocenił to jako próbę "znalezienia zajęcia dla nowo tworzonego urzędu". Polska wypracowała własną tradycję - mówił Balicki - według której w szczególnych sytuacjach, określonych w konstytucji, prezydenta zastępuje marszałek Sejmu. Formuła ta sprawdziła się - według niego - po katastrofie smoleńskiej. - Ja bym tego nie zmieniał. (...) Działamy pod wpływem chwili, kiedy doszło do zastępstwa i to drugiego stopnia, kiedy wchodził również w grę marszałek Senatu. To jest jednak sytuacja wyjątkowa - zaznaczył. Także konstytucjonalista Piotr Winczorek podkreślał, że "pewną tradycją narodową od okresu międzywojennego" jest przejmowanie obowiązków prezydenta przez marszałka Sejmu. Jak mówił, po tragedii smoleńskiej sytuacja skomplikowała się, bo marszałek Sejmu - p.o. prezydenta - Bronisław Komorowski był jednocześnie kandydatem na prezydenta. - Ale gdyby tak nie było, gdyby ktoś inny kandydował, nie marszałek, wszystko by się odbywało w sposób bezgłośny - ocenił. Winczorek, podobnie jak Balicki, jest zdania, że urząd wiceprezydenta "nie przystaje" do polskiego ustroju parlamentarno-gabinetowego. - Chyba że (Napieralski) chce ten ustrój zasadniczo zmienić i wprowadzić system prezydencki, to wtedy można o tym mówić - dodał konstytucjonalista. Podkreślił, że wiceprezydent jest "instytucją systemu prezydenckiego, a nie systemu parlamentarnego czy parlamentarno-gabinetowego". - Wiceprezydenci są w tych krajach obecnie, w których jest system prezydencki. Stany Zjednoczone to typowy przykład - dodał.