Pięcioosobowa rodzina Batdavaa przebywa w Polsce od 2000 r., mieszkają w Krakowie; najmłodszy syn urodził się już w naszym kraju. Mówi tylko po polsku, nie mongolska, a polska kultura jest jego kulturą: czy ma się z nią rozstać? Rodzina, mimo że od 12 lat przebywa w Polsce, dotąd nie zalegalizowała swego pobytu. Na początku bieżącego roku rodzina, decyzją wojewody małopolskiego, została umieszczona w ośrodku dla uchodźców w Przemyślu; grozi jej deportacja do Mongolii. Dwóch starszych synów to studenci krakowskiej AGH, najmłodszy Robert - urodzony w Polsce - uczęszcza do szkoły podstawowej. To w jego sprawie zwrócono się do RPD, który - jak dowiedziała się PAP - podjął interwencję w tej sprawie. - Pracownicy mojego biura skontaktowali się z Urzędem ds. Cudzoziemców, zapoznali się z dokumentacją dotyczącą tej rodziny. Jestem przekonany, że ta interwencja musi zakończyć się sukcesem. Rodzina zżyła się z polską społecznością, funkcjonuje bez zarzutu Uważam, że rodzina, która od tylu lat mieszka w Polsce, zżyła się z lokalną społecznością i funkcjonuje w niej bez zarzutu, niejako nabyła prawa, żeby z nami pozostać. W dodatku Robert urodził się w naszym kraju, mówi tylko po polsku, tak naprawdę to Polska jest jego ojczyzną, a nie Mongolia - powiedział w poniedziałek PAP Michalak. Jak dodał, wiele osób zwracało się do niego w ostatnich dniach w tej sprawie, a pierwszą informację na ten temat uzyskał od zatroskanej ich losem sąsiadki. Z prośbą o pomoc występowała również dyrektorka szkoły, w której Robert się uczy. "Polska powinna przygarniać takie osoby, a nie odtrącać" - Ona także nie ma wątpliwości, że ostatnie wydarzenia są z pewnością źródłem traumatycznych przeżyć dla tego dziecka. A wyrzucenie go ze środowiska, z którym się zżył i odesłanie do kraju o tak odmiennej kulturze, mogłoby złamać mu życie w sposób nieodwracalny. Pani dyrektor podkreśla, że Robert jest zdolnym uczniem, lubianym przez kolegów, życzliwym wobec innych. Uważam, że Polska powinna raczej przygarniać takie osoby, a nie je od siebie odtrącać - uznał RPD. Podkreślił, że choć ostateczna decyzja należy do właściwych organów i musi być podjęta zgodnie z obowiązującym prawem; został zapewniony, że sytuacja Roberta i jego rodziny zostanie wnikliwie przeanalizowana. - Mam nadzieję, że Robert już wkrótce wróci do swojego domu, do swojej szkoły, do swoich kolegów. Na pewno dołożę wszelkich starań, aby tak się stało- zapewnił rzecznik. Sprawę rodziny Batdavaa bada także rzeczniczka praw obywatelskich Irena Lipowicz. Do jej biura trafiła petycja grupy przyjaciół i sąsiadów rodziny, którzy zwrócili się z prośbą o wstrzymanie deportacji. Jak tłumaczą, nielegalny pobyt rodziny przez tyle lat w Polsce wynikał z nieznajomości prawa. W sprawie interweniuje także europoseł PO Bogusław Sonik. Również uczelnia, na której studiują starsi synowie, interesuje się losami ich rodziny. "Rodzinie wielokrotnie proponowano rozwiązania prawne..." Według wojewody małopolskiego rodzinie wielokrotnie proponowano rozwiązania prawne, które pomogłyby w legalizacji pobytu w Polsce, ta jednak z możliwości tych nie korzystała. Były krótkie okresy, kiedy mieli tzw. wizy proceduralne, wydawane na czas załatwienia sprawy. Decyzję wojewody o wydaleniu rodziny podtrzymały Urząd ds. Cudzoziemców i sąd. W związku z tym, że jeden z synów jest tuż przed obroną pracy inżynierskiej na Akademii Górniczo-Hutniczej, wojewoda poprosił Straż Graniczną o pomoc, aby student mógł przyjechać na egzamin końcowy. Agata Kwiatkowska