Szefem kancelarii Kaczyńskiego był 6 miesięcy. Podał się do dymisji w czerwcu, gdy "Rzeczpospolita" ujawniła, że były minister miał firmę z SLD-owskim biznesmenem i produkował programy publicystyczne dla telewizji Roberta Kwiatkowskiego. Dziennik zarzucił Urbańskiemu, że nadal figuruje w dokumentach jako współwłaściciel firmy, mimo że ustawa antykorupcyjna zakazuje prowadzenia działalności gospodarczej osobom pełniącym funkcje publiczne. Czy Urbański oczyścił się więc ze wszystkich zarzutów? Jego następca, Aleksander Szczygło, twierdzi, że były minister nie musiał się z niczego oczyszczać, bo nie był już współwłaścicielem firmy, gdy został szefem Kancelarii Prezydenta. Według Szczygły, Urbański już zapłacił za swoje błędy 3-miesięcznym rozstaniem z pałacem i nie widzi nic złego w tym, że znów pracuje u prezydenta.