Urban wspomina, że 5 czerwca rano, kiedy znane już były wyniki wyborów zebrał się Sekretariat, albo Biuro Polityczne KC PZPR. - Byliśmy ogromnie przygnębieni (...). Ja sam z siebie naszkicowałem oświadczenie polityczne, że uznajemy wyniki wyborów i podałem to gen. Jaruzelskiemu, który je odczytał zebranym i dał do ogłoszenia ambasadorowi Bisztydze, który był rzecznikiem prasowym KC - wspomina Urban. - Wstrząsające było to, że w zasadzie polityczna rezygnacja z władzy, czyli rzecz o historycznym znaczeniu, dokonała się w ciągu 2-3 minut, w całkowitym milczeniu, nikt nie zabrał głosu, nikt nie zaprotestował. Rezygnacja odbyła się - powiedziałbym z perspektywy czasu - łatwo i w milczeniu. Było w tym - po czterdziestu paru latach rządzenia - coś wstrząsającego - ocenił. Urban zaznaczył, że same wyniki wyborów były dla władzy pewnym zaskoczeniem. - Myśleliśmy, że uzyskamy lepszy wynik, choć wiedzieliśmy, że przegramy z Solidarnością te wybory, które są miarodajne - do Senatu, natomiast liczyliśmy na jakieś 25-30 proc. - powiedział. - Zaskoczył mnie też mój osobisty wynik. Uzyskałem tylko trzydzieści parę tysięcy głosów do 75 tysięcy przeciwnika. Najbardziej mnie zaskoczyły wyniki zagraniczne, bo ja startowałem z Warszawy-Śródmieścia, a tam spływały głosy od wszystkich polskich obywateli przebywających za granicą. Ponieważ głównie głosowały wielkie budowy w Związku Radzieckim i Libii spodziewałem się tam wygranej - stwierdził. - Sądziłem, że to są wybrańcy, którym się szczególnie dobrze powodzi i którzy są w jakiś sposób wybierani na te wyjazdy zagraniczne. To dowodzi, że nie byli dobierani z punktu widzenia politycznego - ocenił. - Wynik wyborów z 4 czerwca był dla nas istotny, bo orientujący jak kiepska jest nasza pozycja (...). Ale przecież proces oddawania władzy rozpoczął się od momentu rozmów o Okrągłym Stole - podkreślił Urban. - Zawsze oceniałem Okrągły Stół jako największe, najważniejsze wydarzenie w XX-wiecznych dziejach Polski. W jakimś sensie ważniejsze niż 11 listopada 1918 r. Nie tyle może w skutkach, ile ze względu na to, że przywrócenie niepodległości Polski w 1918 r. nie było polskim dziełem, a w 1989 było dziełem niektórych sił politycznych wewnątrz kraju - powiedział. Urban podkreślił, że z perspektywy czasu korzystnie ocenia przegraną formacji, którą popierał 4 czerwca. - Wybory 4 czerwca pokazały, że nie mamy już legitymacji politycznej do rządzenia, że poparcie dla nas jest mniejsze niż sądziliśmy - ocenia Urban. - Dalsze zdarzenia pokazały, że Balcerowicz zdołał dokonać tego, czego Rakowski dokonać nie mógł i że korzystna była zdecydowana zmiana ustroju, a nie rozciągnięta na lata - tak jak my planowaliśmy - dodał. Również osobistą przegraną w wyborach Urban ocenia pozytywnie podkreślając, że gdyby wygrał w wyborach i zasiadł na rok w Sejmie kontraktowym, "przespałby" ten okres będąc trzeciorzędnym członkiem klubu lewicy zamiast "budować dla siebie nową pozycję". - Nie założyłbym w tym czasie tygodnika "Nie", a co za tym idzie, nie zyskałbym wielkich wpływów politycznych i znacznej fortuny - powiedział. Oceniając 20-lecie wolnej Polski z punktu widzenia najważniejszych wydarzeń Urban ocenia, że były nimi przystąpienie do UE i NATO oraz reformy Balcerowicza "ze wszystkimi tego skutkami". - Wejście do UE to zapoczątkowanie drogi - mam nadzieję - niszczenia zacofania Polski w stosunku do Europy, które ciągnie się od XVI wieku, modernizacji kraju, a przede wszystkim niszczenia tej nacjonalistycznej ciasnoty, tego zamknięcia językowego, mentalnego - powiedział.