Zgodnie z relacją pani Diany, niepełnosprawna kobieta napotykała na trudności od chwili zakupienia biletu, miała też problemy z niedziałającą windą. Kobieta kilkadziesiąt minut prosiła o pomoc w dostaniu się do pociągu. Samą podróż odbyła tuż przy drzwiach toalety. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ. Już wczoraj PKP wystosowało komunikat, w którym przeprasza pasażerkę. Na przeprosinach się jednak nie skończy. Biuro pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych zapowiada, że zażąda wyjaśnień od Urzędu Transportu Kolejowego - informuje RMF24. UTK ma sprawdzić, czy osoby, które miały kontakt z panią Dianą podczas feralnej podróży, nie złamały prawa. - Każdy, kto zostanie potraktowany w taki sposób, powinien interweniować - zaznaczył Krzysztof Kosiński z biura pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych. Wcześniej zajęcie się sprawą zapowiedział też rzecznik niepełnosprawnych w Urzędzie Transportu Kolejowego. PKP analizuje sprawę W przekazanym naszej redakcji komunikacie, Zuzanna Szopowska, rzecznik PKP Intercity informuje, że jej firma prowadzi wewnętrzny audyt i dokładnie analizuje wszelkie materiały, dotyczące sprawy pani Diany. Na przesłanym na nagraniu widać moment, kiedy niepełnosprawnej kobiecie w końcu udaje się dostać na peron. Sama poszkodowana opisywała to tak: "Umówiona z ochroną PKP (oni odpowiadają za asystę osób z niepełnosprawnością) dowiedziałam się od pana kierownika ochrony, że mój pociąg na peronie stoi, ale ja do niego nie wejdę, bo winda nie działa, a oni mnie nie wniosą i że mam sobie pójść do kasy PKP i jakoś rozwiązać sytuację, czterech wielkich jak dęby panów stoi i ma mnie w poważaniu. W kasie pan rozkłada ręce i woła ochroniarzy. Powoli truptają do kasy, kłócą się, że nie pomogą". "My (na szczęście nie byłam sama) widzimy, że pociąg zaraz odjedzie, postanawiamy prosić ludzi o pomoc. Jeden ochroniarz się łamie, bierze mój wózek, wnosi po schodach, mnie wnosi inna osoba, ktoś inny bagaże, nie wiem kto, bo jestem już w wielkim stresie. Reszta ochroniarskich muminków wchodzi za nami na peron i się głupio gapi, dalej nie pomoże. Sami znajdujemy wagon i konduktora. Ten pokazuje wejście i prosi ochroniarzy, żeby pomogli mi wejść, ci gapią się i mówią, że kierownik zmiany zabronił mi pomagać i znów batalia. Ludzie się złoszczą, są za mną, mnie już nerwy puszczają, poniżono mnie już wystarczająco (zaczynam płakać w stresie) i znów, ktoś bierze walizki, jest pomoc, ale nie od PKP, które gapi się i tyle". Zobacz nagranie: