Sprawa dotyczy nie tylko samochodowej floty rządowej, ale także pojazdów należących do samorządu. A wiec także na przykład miejskich autobusów i śmieciarek. - Wyobrażam sobie dylemat lokalnych władz, które muszą decydować: remont szkoły czy zakup nowych pojazdów - mówi Jałowiecki. Dyrektywa, nad którą pracuje komisja transportu europarlamentu, przewiduje, że do wszystkich przetargów na rządowe i samorządowe auta wprowadzone zostanie tzw. "kryterium ekologiczne". Nie ma wprawdzie wprost zapisanego wymogu, że wszystkie samochody będą musiały mieć silnik hybrydowy, jednak w praktyce oferty dotyczące innych pojazdów będą miały znacznie trudniejszą drogę do wygrania publicznego przetargu. Kryterium ma obowiązywać od 2010 r. jako dobrowolne, a po 2012 r. jako obowiązkowe. - Oznacza to większe wydatki dla budżetu, bo takie samochody są ciągle o wiele droższe - argumentuje europoseł Stanisław Jałowiecki. Pomysł to element szerszej strategii UE. Zakłada ona zmniejszenie do 2020 r. o 20 proc. emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Dlatego różne ograniczenia mają być również nałożone np. na linie lotnicze czy producentów samochodów osobowych. Samochody ekologiczne, z silnikiem hybrydowym, w zależności od marki, mogą być nawet o jedną trzecią droższe. W Polsce na razie tylko kilka firm proponuje takie modele. Najtańszy w wersji podstawowej kosztuje 86 tys. złotych.