O postępowanie dyscyplinarne wobec prok. Izabeli Szumowskiej z Prokuratury Okręgowej w Warszawie wniósł prokurator generalny Andrzej Seremet po tym, jak "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w uzasadnieniu swej decyzji prokuratorka napisała, że skoro Sikorski w prywatnych rozmowach używa wulgaryzmów, to musi się liczyć z "eskalacjami emocjonalnymi wyrażanymi w komentarzach"."Domyślne odwoływanie się do powszechnie znanych wypowiedzi pokrzywdzonego, nagranych w sposób nielegalny, nie mogło służyć niczemu innemu jak tylko wyrażeniu przez prokuratora prywatnej, negatywnej oceny jego zachowania, niemającej żadnego związku z przedmiotem sprawy" - napisał Seremet w środę do prokuratora apelacyjnego w Warszawie Dariusza Korneluka. Dodał, że "naruszony został ustawowy obowiązek strzeżenia przez prokuratora powagi sprawowanego urzędu i unikania wszystkiego, co mogłoby przynieść ujmę godności prokuratora oraz osłabiać zaufanie do jego bezstronności". Seremet podzielił też pogląd Korneluka wyrażony w lipcu, że wywody takie nie powinny się znaleźć w uzasadnieniu. "Do krzywdy doznanej wskutek czynu zabronionego dochodzi również krzywdzące działanie organu procesowego (...); stawia to też pod znakiem zapytania obiektywizm prokuratora" - podkreślił Seremet. Dodał, że uwagi Szumowskiej "stanowią przykład "wtórnej wiktymizacji ofiary przestępstwa". Postępowanie wyjaśniające W piątek prok. Mariusz Pieczek poinformował, że szef PA zlecił rzecznikowi dyscyplinarnemu prokuratury przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w sprawie. - Postępowanie to jest aktualnie w toku - dodał, nie podając szczegółów. Postępowanie wyjaśniające (w którym dany prokurator składa wyjaśnienia) może się zakończyć wnioskiem rzecznika o ukaranie przez dyscyplinarny sąd dla prokuratorów. Można w nim wymierzyć prokuratorowi obwinionemu o przewinienie służbowe kary: upomnienia, nagany, usunięcia z zajmowanej funkcji, przeniesienia na inne miejsce służbowe lub nawet wydalenia ze służby prokuratorskiej. Postępowanie przed takim sądem jest niejawne - w przeciwieństwie do dyscyplinarek np. sędziów czy adwokatów, często relacjonowanych przez media. Trzecie umorzenie 4 sierpnia PAP ujawniła, że prokuratura po raz trzeci umorzyła śledztwo ws. wpisów. Ponownie uznano, że ustalonych autorów zniesławiających wpisów Sikorski może ścigać sam. Adwokat szefa MSZ już złożył zażalenie na to umorzenie. Śledztwo umorzono 30 czerwca (o czym wtedy prokuratura nie informowała). Jak podkreśla prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, uwagi pani prokurator "nie były argumentem prawnym uzasadniającym umorzenie, a bardzo obszernie wskazała ona argumenty natury faktycznej i prawnej, które zdecydowały o umorzeniu". Nowak informował, że jedna osoba początkowo dostała zarzut zniesławienia ministra, ale potem ten wątek sprawy umorzono z braku danych wystarczająco uzasadniających podejrzenie popełnienie przestępstwa. Osoba ta przyznała się do winy przesłuchiwana jako świadek, a jako podejrzana temu zaprzeczyła; do danego komputera miało zaś dostęp wiele osób. Ponadto w śledztwie ustalono dwie osoby, które mogły zniesławić ministra. Ten wątek umorzono wobec braku interesu społecznego w ściganiu ich przez prokuraturę (bo Sikorski może ścigać ich z oskarżenia prywatnego) oraz z powodu przedawnienia. Jeden z tych wpisów brzmiał: "Sikorski to zdrajca polskiej racji stanu i agent żydowski; będąc ministrem, wpuścił w polską przestrzeń wojskową izraelskie samoloty wojskowe". Wątek śledztwa dotyczący nawoływania do waśni narodowościowych, znieważania z racji przynależności narodowej i propagowania totalitarnego ustroju państwa umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Przesłuchano też administratorów kilku portali medialnych, którzy podkreślali, że nie mieli świadomości bezprawnych wpisów, a jak się już o nich dowiedzieli, to je usuwali. W tym zakresie śledztwo umorzono z braku znamion przestępstwa prezentowania i rozpowszechniania "mowy nienawiści". Sikorski wypowiada "wojnę" W 2011 r. Sikorski wypowiedział walkę antysemickiej i rasistowskiej "mowie nienawiści" w sieci. Zawiadomił prokuraturę o przestępstwie szerzenia nienawiści na tle narodowościowym; wytoczył też kilku mediom procesy cywilne za takie wpisy na ich forach internetowych, m.in. "Faktu" i "Pulsu Biznesu". Złożył w prokuraturze wydruki z sieci, np.: "Hitler zaczął, my skończymy. Do pieca, smażyć się, żyduchy, do pieca"; "Mam złość na Adolfa H., że nie skończył gazowania rzydostwa" (pisownia oryginalna). Przytaczał też podobne wpisy o sobie i swych bliskich. "Nienawiść w sieci to nie jest moja prywatna sprawa" - napisał w piątek Sikorski na Twitterze. Prokuratura wszczęła śledztwo o zniesławienie ministra w mediach (grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub do roku więzienia). Ustaliła adresy komputerów, z których dokonywano wpisów, po czym w 2012 r. umorzyła śledztwo. "Pan Sikorski ma profesjonalnego pełnomocnika i może ścigać sprawców z oskarżenia prywatnego" - mówił ówczesny rzecznik prokuratury. W 2013 r sąd uwzględnił zażalenie i nakazał ponowne śledztwo. Rozszerzono jego zakres na przestępstwa publicznego znieważania innych osób z powodu przynależności narodowej czy rasowej (grozi za to do 3 lat więzienia), publicznego propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa albo nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowości oraz prezentowania i rozpowszechniania takich treści (grozi za to do 2 lat więzienia). Przesłuchano kilkadziesiąt osób W śledztwie przesłuchano kilkadziesiąt osób, ale nie można było dowieść, że to właśnie one były autorami inkryminowanych wpisów, bo tłumaczyły, że z komputerów korzystają też inni. Śledztwo umorzono ponownie w listopadzie 2013 r. Krytyczną ocenę umorzenia przedstawiła Prokuratura Generalna. Dlatego w marcu br. śledztwo wznowiono - w zakresie nawoływania do waśni narodowościowych, znieważania z racji przynależności narodowej i propagowania totalitarnego ustroju państwa oraz prezentowania i rozpowszechniania takich treści przez fora internetowe. W 2011 r. wydawcy "Faktu" oraz "Pulsu Biznesu" przeprosili Sikorskiego za te wpisy. Sikorski uznał to jednak za niewystarczające i poszedł do sądu. W 2012 r. ugodę z Sikorskim zawarł wydawca "Wprost", a w 2013 r. - portal "Pulsu Biznesu". Trwa nadal proces przeciw wydawcy "Faktu".