Powodem tej decyzji było przedawnienie karalności wszystkich czynów stawianych przez Kobylańskiego 16 oskarżonym. Sąd podkreślił, że zgromadzony dotychczas materiał dowodowy nie pozwala na ich uniewinnienie, a wobec przedawnienia nie można już przeprowadzać czynności, o które wnosiła obrona. Adwokat nieobecnego Kobylańskiego mec. Andrzej Lew-Mirski prosił o "sprawiedliwy wyrok". Obrońcy - m.in. Adama Michnika, Jerzego Baczyńskiego, Daniela Passenta, Tomasza Wróblewskiego, Grzegorza Gaudena, Jarosława Gugały - wnosili o umorzenie sprawy z powodu przedawnienia. Tylko adwokat b. ambasadora RP w Urugwaju Ryszarda Schnepfa i jego żony dziennikarki Doroty Wysockiej wniósł o uniewinnienie. Po wyroku mec. Dariusz Turek nie wykluczył apelacji, bo jego zdaniem można było ich uniewinnić. Reszta adwokatów raczej nie będzie się odwoływać. Proces trwał od marca 2009 r. przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. 88-letni Kobylański, czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce", skierował prywatny akt oskarżenia. Dotyczył on m.in. tekstów o Kobylańskim, w których wspominano m.in. o jego antysemickich wypowiedziach i podejrzeniach IPN, że w czasie wojny Kobylański mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (w 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie z powodów formalnych). Podsądni nie przyznawali się do zarzutu, za który groziło do roku więzienia. Przywoływali na swą obronę jego słowa, np. że "jedna trzecia polskich biskupów to Żydzi"; "Żydzi zawsze będą nienawidzić Polaków", bo mają "parszywe geny".