- Ukrainy nie stać na sprostanie finansowym warunkom porozumienia. Byłoby ono niewykonalne nawet gdyby Ukraina nie miała swoich, dobrze znanych, wewnętrznych problemów politycznych - ocenił Sherr. Zwrócił też uwagę, iż porozumienie to spowoduje podwojenie cen energii na Ukrainie. Cena gazu ustalona jest w dolarach, ale Kijów płaci za dostawy w hrywnach, które szybko tracą na wartości w stosunku do dolara. Brytyjski ekspert wini Ukrainę za to, że nie usunęła strukturalnych problemów sektora energetycznego, który nazywa "bizantyjskim i nieprzejrzystym", jak doradzał to władzom w Kijowie po zwycięstwie pomarańczowej rewolucji. - Konflikt energetyczny ma dla Ukrainy znacznie szersze reperkusje niż pogłębienie nierównowagi bilansu płatniczego. Nakłada się na kryzys ekonomiczny, który wystawia na próbę nieokrzepłe instytucje polityczne kraju, grozi załamaniem gospodarki i skutkami dla całego regionu - podkreślił Sherr. Według niego Rosja wykorzystała wstrzymanie dostaw gazu do przedstawienia Ukrainy w negatywnym świetle zarówno jako kraju, na którym nie można polegać w zakresie tranzytu gazu, jak i jako kraju pogrążonego w chaosie. Sherr obawia się, iż "kryzys jest krokiem przybliżającym perspektywę utraty przez Ukrainę kontroli nad systemem przesyłania gazu przez swe terytorium, będącej jedyną dźwignią, którą kraj ten wykorzystuje w stosunkach energetycznych z Rosją". Utrata kontroli może nastąpić jego zdaniem w ramach sugerowanego przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa "międzynarodowego mechanizmu" lub w wyniku wprowadzenia przez Moskwę systemu blokowania dostaw dla Ukrainy bez odcinania ich odbiorcom w Europie. Zauważył też, że władze w Moskwie wykorzystały konflikt, by uzmysłowić klientom na Zachodzie korzyści z proponowanych gazociągów Nord Stream i South Stream i skłonić ich do sfinansowania obu inwestycji. - Jeszcze dwa tygodnie temu oba projekty wyglądały na niewykonalne. Obecnie postrzegane są w innym świetle - zaznaczył Sherr. Rozwiązanie widzi w większym zaangażowaniu UE w rosyjsko- ukraiński spór gazowy, wykraczającym poza zaklęcia o konieczności wznowienia dostaw i groźby przewartościowania stosunków z obu krajami. - UE powinna wypracować dla Ukrainy mechanizm, na mocy którego w krótkim czasie to Unia, a nie Gazprom, byłaby posiadaczem ukraińskiego długu. Następnie UE powinna wykorzystać ten fakt jako instrument wsparcia tych sił politycznych na Ukrainie, które chcą reformy tamtejszego sektora energii i stworzenia warunków do przyciągnięcia europejskich inwestorów dla rozwijania rodzimych źródeł energii - wyjaśnił ekspert.