Na doroczną pielgrzymkę do wodospadu Saut d'Eau na Haiti ciągną tłumy wiernych z całego kraju. Roześmiani, śpiewający pątnicy brną przez rozgrzane, gęste i wilgotne tropikalne powietrze: często boso, bądź w kolorowych, gumowych klapkach. Pomiędzy nimi cisną się zaprzężone w osiołki wózki i stare, terenowe samochody. Haitańczycy pielgrzymują do miejsca, gdzie w 1841 roku ukazała się Matka Boska: stała na palmie i leczyła chorych. Dookoła wodospadu odbywa się gigantyczny piknik. Z zaimprowizowanych stoisk unosi się zapach manioku, jamu i smażonego mięsa. W samym wodospadzie kąpią się dziesiątki ludzi: śpiewają, wznoszą ręce do nieba. Klęczą w kaskadach huczącej wody i w skupieniu proszą o wysłuchanie próśb. Niektórzy są w transie - to wyznawcy voodoo. Prezydencki dekret z 4 kwietnia 2003 roku zalegalizował istnienie voodoo jako religii i postawił ją na równi z innymi wyznaniami w kraju. Jednak - według większości wiernych - nie ma takiej potrzeby, bo voodoo może - i powinno - współistnieć z katolicyzmem. Zresztą - większość haitańskich katolików w mniejszym lub większym stopniu kultywuje tradycje voodoo. Od tradycyjnego katolicyzmu religia ta różni się obrzędowością - demoniczną w oprawie i dla wielu fascynującą, jednak, jak twierdzą wyznawcy, w swej zasadzie polega na tym samym. Święci chrześcijańscy mają swoje odpowiedniki w bóstwach i loa (duchach) czczonych przez wyznawców voodoo. I tak na przykład święty Piotr pilnujący niebiańskiej bramy to Papa Legba - czarnoskóry starzec z białą brodą, który otwiera i zamyka zaporę pomiędzy światem żywych i światem umarłych, Oxala - bóg miłosierdzia i czystości - to Jezus, a Erzulie - to Matka Boska. Do Erzulie właśnie pielgrzymują wyznawcy voodoo, i to ona opętuje ich pod wodospadem. Opętanie to podstawowy rytuał podczas obrzędów voodoo - to jest właśnie forma komunikacji wiernego ze światem nadnaturalnym. Rytuał rozpoczyna się inwokacją do Papy Legby, od którego zależy powodzenie obrzędu. To on decyduje czy otworzy bramy pomiędzy światami i pozwoli loa i bóstwom opętać - czy, jak mówią wyznawcy voodoo - "ujeżdżać" wiernego. W podzięce za umożliwienie kontaktu ze światem duchów składa się Legbie ofiary: białego koguta, cygara i rum. Pośród bicia bębnów i melodyjnych, monotonnych zaśpiewów - wierny wpada w trans. Jego oczy wywracają się białkami na wierzch, stopy wybijają jednostajny rytm, a ciało skręca w spazmach. Trans ten różni się, w zależności od tego, które z loa bądź bóstw "ujeżdża". A jest ich wielu, i każdy z nich - jak greccy bogowie - ma swoje indywidualne cechy charakteru, wady i przywary, sympatie i fascynacje. Loa i bóstwa voodoo są bardzo ludzcy, a przez częsty kontakt z nimi - właśnie poprzez opętanie - są wyznawcom bardzo bliscy. Wierni mówią o nich, jak o członkach rodzin, a co najmniej o dobrych znajomych.