Prawnicy HFPC przygotowują skargę na tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie; Fundacja chce przystąpić do tego postępowania w roli organizacji społecznej. Będzie też wniosek o wznowienie postępowania przed Radą ds. Uchodźców. Jak podała w poniedziałek HFPC na swych stronach internetowych, Ugandyjczyk przyjechał do Polski w 2009 r. i złożył wniosek o nadanie statusu uchodźcy, twierdząc, że w kraju pochodzenia był poddawany prześladowaniom ze względu na orientację homoseksualną. - Kodeks karny Ugandy przewiduje karę pozbawienia wolności, nawet dożywotniego, za stosunki seksualne między osobami tej samej płci - tłumaczyła Karolina Rusiłowicz, prawniczka HFPC. Ugandyjczyk przedstawił w postępowaniu w Polsce dokumenty potwierdzające, że został zatrzymany z powodu swej orientacji. Szef Urzędu ds. Cudzoziemców, jako organ pierwszej instancji, odmówił statusu uchodźcy i zgody na pobyt tolerowany oraz postanowił o wydaleniu go z Polski. Uznał, że cudzoziemiec jest homoseksualistą, ponieważ przedstawił zaświadczenie lekarza seksuologa na tę okoliczność. Potwierdził, że cudzoziemiec rzeczywiście obawia się powrotu do kraju pochodzenia, jednak obawę tę uznał za nieuzasadnioną okolicznościami obiektywnymi, czyli m.in. sytuacją w Ugandzie. Według HFPC w lutym parlament Ugandy ponownie wprowadził projekt ustawy, która przewiduje zaostrzone kary za utrzymywanie dobrowolnych stosunków homoseksualnych, w tym możliwe, że również karę śmierci za akty "cięższe" z natury. W myśl projektu karane byłoby również niezawiadomienie władz o naruszaniu przepisów ustawy. Zdaniem HFPC wiele informacji potwierdza, że homoseksualiści (zwłaszcza aktywiści działający na rzecz poprawy sytuacji osób LGBT w Ugandzie) są w tym kraju zagrożeni prześladowaniami, a nawet śmiercią. - Ugandyjczyk podnosił te okoliczności w postępowaniu przed organem II instancji, Radą ds. Uchodźców. Argumentował, że gdyby wrócił do Ugandy, groziłyby mu prześladowania - powiedziała Rusiłowicz. Rada zgodziła się z cudzoziemcem, że już sam fakt bycia homoseksualistą w Ugandzie czyni w wysokim stopniu prawdopodobnym jego prześladowanie. Rada podważyła jednak zaświadczenie lekarza seksuologa i stwierdziła, że cudzoziemiec nie jest homoseksualistą. Biorąc pod uwagę pojawiające się na różnych etapach postępowania pewne niespójności w zeznaniach, Rada doszła do wniosku, że cudzoziemiec w sposób instrumentalny konstruował swoją historię w celu zalegalizowania pobytu na terytorium UE - podała HFPC. Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" przytoczyła słowa członka Rady prof. Romana Wieruszewskiego, że Rada uznała Ugandyjczyka za "zupełnie niewiarygodnego". - Najbardziej zadziwiające jest, że Rada całkowicie zmieniła uzasadnienie decyzji i ustalone okoliczności faktyczne sprawy. Przy tym nie podjęła żadnych czynności w celu wyjaśnienia kwestii mającej decydujące znaczenie dla postępowania. W tej sytuacji cudzoziemiec nie miał możliwości w żaden sposób odnieść się do podniesionego argumentu, ponieważ decyzja Rady jest ostateczna - tłumaczy Rusiłowicz. Ewa Piechota z Urzędu ds. Cudzoziemców powiedziała, że w ostatnich latach 17 osób ubiegających się o status uchodźcy powoływało się na grożące w ich krajach prześladowania z powodu orientacji seksualnej. - W dwóch przypadkach okoliczności sprawy spowodowały, że poprosiliśmy o zaświadczenie lekarza seksuologa lub psychologa - dodała. Podkreśliła, że cudzoziemiec miał prawo wyboru lekarza, a brak zaświadczenia nie był obarczony sankcjami. Zapewniła, że zawsze takie działania są prowadzone z poszanowaniem godności osobistej cudzoziemca.