Komisja zebrała się we wtorek w Strasburgu na drugim już nadzwyczajnym posiedzeniu w sprawie kryzysu gazowego, z udziałem przedstawicieli parlamentów Rosji i Ukrainy. Obie strony wzajemnie oskarżały się o łamanie zobowiązań i obwiniały o brak dostaw gazu do UE. - Nie czynię rozróżnienia, czy chodzi o kraj-dostawcę czy kraj tranzytowy: jeśli dostawy gazu nie zostaną wznowione, UE będzie musiała rozważyć sankcje - powiedział Saryusz-Wolski na zakończenie obrad. Wyjaśnił, że chce zaproponować takie właśnie zalecenie dla Komisji Europejskiej i Rady UE (zalecenie PE byłoby niewiążące, a ewentualną decyzję o sankcjach musiałyby podjąć jednogłośnie kraje członkowskie). - Aż do dzisiaj my jako Unia byliśmy gotowi słuchać o szczegółach technicznych, wysyłać misję obserwacyjną (...), słuchać, kto jest za co odpowiedzialny. Nie jesteśmy już zainteresowani tym, kto jest winien, jakie są techniczne szczegóły płatności i uzgodnień. Potrzebujemy natychmiastowego - w ciągu godzin - wznowienia dostaw gazu do UE - powiedział Saryusz-Wolski. Jego zdaniem nie ma znaczenia, że formalnie chodzi o spór handlowy między firmami gazowymi. Argumentował, że bezczynność władz krajowych byłaby złamaniem ich obowiązków wobec obywateli, którzy mają prawo oczekiwać dostaw energii. - Zawsze jest klauzula bezpieczeństwa narodowego, zgodnie z którą kraj się angażuje, kiedy zagrożone jest bezpieczeństwo. I właśnie z tym mamy do czynienia - oświadczył szef komisji spraw zagranicznych PE. - Obywatele UE znaleźli się w krzyżowym ogniu i my musimy zrobić wszystko, by chronić ich interesy - oświadczył w wydanym we wtorek komunikacie przewodniczący PE Hans-Gert Poettering. Wezwał Rosję i Ukrainę do respektowania wynegocjowanego z UE porozumienia, w tym zagwarantowania wysłanym obserwatorom pełnego dostępu do instalacji gazowych. - UE chce być pewna, że zarówno Rosja, jak i Ukraina są wiarygodnymi partnerami w sprawie dostaw energii - podkreślił. Radość ze wznowienia we wtorek rano dostaw rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy do Europy trwała krótko. Zgodnie z zapowiedziami rosyjski Gazprom zaczął co prawda tłoczyć pewną ilość gazu, ale ukraiński Naftohaz przyznał, że go nie odbiera, ponieważ rosyjskie warunki przesyłu są nie do zaakceptowania. W konsekwencji, mimo mediacji i porozumień na najwyższym szczeblu między Kijowem, Moskwą a Unią Europejską oraz obecności na miejscu unijnych obserwatorów, gaz wciąż nie płynie do europejskich odbiorców.