Większość konieczna do przyjęcia uchwały wynosiła 203 głosy. Wcześniej posłowie odrzucili wszystkie poprawki do projektu uchwały, nie zgodzili się m.in., by referendum było jednodniowe i by padło w nim inne pytanie. 18 maja zacznie się kampania przed referendum w mediach publicznych. Do 29 maja ci, którzy chcą głosować poza miejscem zameldowania, muszą wpisać się na listę osób uprawnionych do udziału w referendum tam, gdzie chcą głosować. 5 czerwca o północy rozpocznie się cisza przed referendum - zakończy się kampania. 7 i 8 czerwca lokale wyborcze otwarte będą od godz. 6 do 20. Wcześniej Bohdan Kopczyński (niezrz.) i Wojciech Szarama (PiS) chcieli, by referendum odbyło się 8 czerwca. Robert Luśnia (RKN) proponował, by odbyło się ono po tym jak Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnie o zgodności z konstytucją ustawy o referendach ogólnokrajowych i nie wcześniej niż 5 października. Robert Strąk (LPR) był za referendum 7 września. Eugeniusz Kłopotek (PSL) opowiedział się za głosowaniem 19 października. Zwolennicy przeprowadzenia referendum po 30 września swoje stanowisko uzasadniali tym, że wówczas rząd złoży już projekt budżetu na 2004 r. i byłoby dobrze, gdyby ludzie decydując w sprawie UE, wiedzieli co ich czeka. Głosując nad treścią pytania referendalnego komisja odrzuciła propozycję posła Kłopotka (PSL), który chciał, by brzmiało ono: "Czy wyraża Pani/Pan zgodę na przystąpienie Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej, na warunkach określonych w Traktacie podpisanym w Atenach 16 kwietnia 2003 r.". Podczas debaty posłów interesował koszt przedłużenia referendum o jeden dzień. Wiceminister finansów Halina Wasilewska-Trenkner odpowiedziała, że będzie to ponad 22 mln zł, z czego 16,7 mln zł dołoży rząd z rezerwy ogólnej. Koszt przedłużenia głosowania wyniesie tyle, jeżeli członkowie obwodowych komisji wyborczych za dwa dni pracy otrzymają 150 proc. dziennej stawki, która wynosi 136 zł. Prezydent zadeklarował, że będzie prowadził kampanię przed referendum akcesyjnym. - Nasza batalia toczy się na dwóch płaszczyznach: 'tak' dla UE i 50 proc. frekwencji - podkreślił. Aby wynik referendum był wiążącym, do głosowania musi pójść ponad 50 proc. uprawnionych. - Zależy nam, aby ta kampania nie była mdła i obojętna. Musimy z ekranów zejść do ludzi - zaznaczył Kwaśniewski. Prezydent przypomniał, że w referendum unijnym Polacy nie będą decydować o obecnym czy następnym rządzie, tylko o przyszłości naszego kraju. - To trzeba psychologicznie oddzielić - podkreślił. Wicemarszałek Donald Tusk przedstawił w Sejmie wniosek Prezydium Sejmu w sprawie czasu trwania referendum i treści pytania referendalnego. Wicemarszałek powiedział, że Prezydium Sejmu proponując treść pytania, uwzględniło opinie Polaków wyrażone w sondażach i ankietach. Wynika z nich wyraźnie, że "Polacy dokładnie rozumieją o co chodzi w referendum i domagają się prostego, klarownego i jednoznacznego pytania". Dlatego rekomenduje treść pytania "Czy wyraża pani, czy wyraża pan zgodę na przystąpienie Rzeczpospolitej Polskiej do Unii Europejskiej". Tusk poinformował też, że Prezydium pragnąc by stało się zadość wszystkim wątpliwościom wyrażanym w długich dyskusjach uznało za stosowane umieszczenie na karcie do głosowania wyjaśnienia dotyczącego przedmiotu referendum. Tłumaczy ono, że udzielenie odpowiedzi pozytywnej "tak" oznacza zgodę, a udzielenie odpowiedzi negatywnej "nie" - brak zgody na ratyfikację przez prezydenta traktatu między obecnymi państwami członkowskimi UE (są one wymienione), a 10 nowymi państwami (ich nazwy również są podane). Tusk powiedział, że Prezydium wnikliwie rozważyło też emocjonujący polityków i opinię publiczną problem ile dni ma trwać referendum. - Prezydium Sejmu jednogłośnie rekomenduje Wysokiej Izbie dwudniowy termin referendum. Zatem jeśli wniosek zyska aprobatę referendum będzie przeprowadzone w dniach 7-8 czerwca 2003 r. - powiedział wicemarszałek. Podkreślił, że Prezydium chciało ułatwić uczestnictwo w referendum i podjęcie decyzji na "tak" lub na "nie". - Uznajemy, że powinnością obywatelską jest uczestnictwo w referendum. Prezydium Sejmu jest przekonane, że przyjęcie uchwały o takiej treści pomoże Polakom w uczestnictwie i w podjęciu wyważonej, mądrej decyzji, która będzie kształtowała losy Polaków na długie, długie lata - powiedział Tusk. Miller: warto przeprowadzić dwudniowe referendum Premier Leszek Miller uważa, że "chyba warto" zaryzykować i przeprowadzić dwudniowe referendum. Przekonuje go do tego argument, że gdyby w jednodniowym głosowaniu frekwencja była bliska 50 proc., podniosłyby się zarzuty, iż należało zorganizować dwudniowe referendum i zapewnić taką frekwencję, aby referendum było wiążące. Według niego, tak może się stać. - Więc - powiedział Miller w czwartek dziennikarzom - mimo różnych kłopotów, jakie są związane z dwudniowym referendum, chyba jednak warto zaryzykować. Dodał, że nie widzi specjalnych problemów technicznych, a także związanych z bezpieczeństwem lokali wyborczych, którym nie można by podołać. Pytany o wątpliwości, czy znajdą się pieniądze na przeprowadzenie dwudniowego referendum, premier odpowiedział, że minister finansów - po niezbędnych konsultacjach - poinformował go, że kwota potrzebna dodatkowo w związku z drugim dniem głosowania nie przekroczy 17 mln zł. - Nie mam powodów, żeby w to wątpić, ale oczywiście to jest dalej 17 mln zł i musimy się zastanowić, skąd te pieniądze wziąć. Ale jeżeli Wysoka Izba postanowi, że referendum będzie dwudniowe, to my zapewnimy stosowne środki na ten cel - zapewnił premier. Budżet przewidziany na przeprowadzenie referendum wynosi 62 mln zł. Kwotę tę ustalono, kiedy jeszcze nie rozważano nawet takiej możliwości, że referendum może być dwudniowe, i kiedy nie było jeszcze kilku innych zapisów, które znalazły się ostatecznie w ustawie o referendach. Miller zapowiedział, że on oraz wszyscy członkowie rządu będą bardzo aktywnie uczestniczyć w kampanii przedreferendalnej. - Będziemy bardzo często uczestniczyć w różnych dyskusjach, nie tylko tych toczonych w Warszawie, ale wszędzie tam, gdzie można spotkać obywateli, którzy zastanawiają się, czy wziąć udział w referendum czy nie i jak głosować - powiedział Miller. Miller: kontrakt na inwestowanie w przyszłość kraju Polska delegacja podpisując w Atenach Traktat Akcesyjny uczyniła to w najgłębszym przekonaniu, że to najlepsze, co mogliśmy dla swojego kraju uczynić - powiedział dzisiaj w Sejmie premier Leszek Miller. - Podpis pod Traktatem złożyłem w głębokim przekonaniu, że taka jest wola większości Polaków, że tego właśnie pragniemy i do tego dążymy - zaznaczył. - To podpis pod kontraktem na inwestowanie w przyszłość naszego kraju i jego obywateli - powiedział szef rządu.