Politycy rozmawiali w niedzielnej audycji Radia Zet i Polsat News m.in. o zapowiedzi prezydent stolicy, że nie stawi się przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji. Jak wykazywał poseł PO Robert Tyszkiewicz, jedną z głównych przyczyn odmowy prezydent Warszawy jest to, że komisja weryfikacyjna jest ciałem "w demokratycznym państwie niesłychanym, nawiązującym swoją ideologią do czasów bolszewickich". Jak dodał, dlatego też PO wydelegowała tam przedstawiciela, "by ją (komisję) monitorować". "To jest osobista decyzja (Hanny Gronkiewicz-Waltz-PAP); każdy obywatel ma prawo do gestu obywatelskiego sprzeciwu wobec tego typu ciała - Hanna Gronkiewicz-Waltz również" - mówił. Dodał jednocześnie, że nie lekceważyłby kwestii tego, że "większość sejmowa może sobie powołać komisję, która stawia się ponad sądami, ponad prokuraturą, ponad prawomocnymi wyrokami sądów". Z kolei według Adriana Zandberga Hanna Gronkiewicz-Waltz "nie jest organem, który rozstrzyga o konstytucyjności ustaw". "Prezydent Warszawy ma moralny obowiązek wytłumaczyć się z reprywatyzacyjnego złodziejstwa, którego ofiarą padły tysiące ludzi" - oświadczył przedstawiciel Partii Razem. Zdaniem Zandberga unikanie tej odpowiedzialności i udawanie, że nic się nie dzieje, to "strategia samobójcza". Jak wykazywał, kwestia tego, czy Gronkiewicz-Waltz była osobiście uwikłana w aferę reprywatyzacyjną, czy też nie, "nie zdejmuje z niej odpowiedzialności", ponieważ to pod rządami PO "w Warszawie rozpleniło się reprywatyzacyjne złodziejstwo". Zandbergowi wtórował wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz’15), który podkreślał, że jednym z najobrzydliwszych zjawisk II wojny światowej było tzw. szmalcownictwo, czyli korzystanie materialne na tragedii polskich Żydów. "Rodzina Hanny Gronkiewicz-Waltz kupiła roszczenie do kamienicy przy Noakowskiego 16 od bandy szmalcowników" i dlatego też "ze względów moralnych powinna podać się do dymisji".