- Domagam się tylko sprawiedliwości, mam prawomocny wyrok sądu z klauzulą wykonalności. Od firmy Panorama II Sp. z o.o. z Gdyni moja firma May ma zasądzone ponad 54 tys. zł. Walczę już sześć lat. Bezskutecznie. Jestem zmęczona i zrozpaczona - mówi prezes Mariola Cybula. Jej Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowo-Usługowe May Sp. z o.o. z siedzibą w Pruszczu Gdańskim było podwykonawcą Panoramy II na dostawę i montaż ogrodzenia boiska orlik w Biesalu, w gminie Gietrzwałd, w województwie warmińsko-mazurskim. Z Panoramą II podpisała umowę ramową na cały materiał ogrodzeniowy, poszczególne etapy prac wykonywano na podstawie zleceń. Zgodnie z umową generalny wykonawca robót, Panorama II, miał za każdym razem powiadamiać gminę Gietrzwałd o zleceniu prac podwykonawcy i potwierdzać to w ciągu siedmiu dni, ale tak nigdy nie było. - Moim zdaniem generalny wykonawca, czyli Panorama II, umyślnie nie powiadamiał gminy. Nie znaczy to jednak, że gmina nie wiedziała o zobowiązaniach wobec nas jako podwykonawcy. Rozmawiałam telefonicznie z inspektorem nadzoru z gminy. Wysłaliśmy też dwa pisma do wójta gminy Gietrzwałd informujące go o tej sytuacji - opowiada Mariola Cybula. W piśmie z 10 października 2012 r. czytam: "W związku z brakiem płatności od Zamawiającego, tj. Spółki z o.o. Panorama II z siedzibą w Gdyni, ul. Słoneczna 73, zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o bezpośrednią zapłatę należności za wykonane roboty budowlane na ww. inwestycji". Mariolę Cybulę wspiera w walce o sprawiedliwość Krzysztof Wesołowski, jej partner życiowy i udziałowiec PPHU May, który wcześniej przez 25 lat prowadził firmę produkcyjną w Niemczech. - Taka sytuacja zdarzyła się też w gminie Police. Zadzwoniłem do wójta, wyjaśniłem, że jesteśmy podwykonawcami, którzy nie dostali zapłaty za wykonane prace, i gmina natychmiast środki przelała. Program "Moje Boisko Orlik 2012" uważam za bardzo trafiony. W wielu małych miejscowościach powstały kompleksy sportowe dla dzieci i młodzieży, gdzie mogą ćwiczyć umiejętności, kształtować charakter, spotykać się i w pożyteczny sposób spędzać czas. Jednak środki z budżetu wyasygnowane na ten cel nie zawsze trafiły tam, gdzie powinny. Firmy podwykonawcze stały się łupem cwaniaków. Oceniam, że oszukanych w taki sposób jak my zostało nawet 50 podwykonawców. A to my, podwykonawcy, tworzymy fundament gospodarki. Dziś w Polsce wszystkie firmy deweloperskie bazują na podwykonawstwie. Wyrok jest, majątku nie ma Panorama II broniła się tym, że zlecenie dla firmy May podpisała osoba nieuprawniona. I że firma pani Cybuli wykonała prace nieterminowo, w dodatku w nienależyty sposób. Uznała też, że z powodu wad i usterek firma May powinna mieć obniżone wynagrodzenie. A wystawienie faktury nie potwierdza istnienia zobowiązania. Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ stwierdził jednak coś zupełnie innego. Że PPHU May wykonało swoje prace terminowo i w całości. "Na dzień protokolarnego odbioru, tj. 30 sierpnia 2012 r., potwierdzono ich jakość jako dobrą i nie zgłoszono uwag - czytam w uzasadnieniu wyroku z 2 lutego 2015 r. - W umowie ramowej ustalono też, że przedstawicielami zamawiającego na budowie będą kierownik budowy i kierownik robót, każdorazowo wskazywani w poszczególnych zleceniach. Zaś w dniu 12 października 2012 r. odbyło się spotkanie dyrektorów pozwanego z Krzysztofem Wesołowskim, na którym ustalono m.in., że zapłata za Biesal nastąpi zgodnie z terminem wymagalności faktury. Ze spotkania sporządzono protokół, który podpisali wszyscy obecni". Mając taki wyrok w ręku, Mariola Cybula była pewna, że wszystko dobrze się ułoży. Że z otrzymanych środków ureguluje należności w urzędzie skarbowym i utrzyma firmę. Nic z tego - po wyroku zaczęła się nowa walka o odzyskanie długu. Postępowanie egzekucyjne prowadził Piotr Majdziński, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Gdańsku. W piśmie do PPHU May w kwietniu 2016 r. tak opisuje swoje działania: "Pod w/w adresem (wskazanym w pozwie adresem Panoramy II - przyp. aut.) mieści się duży dom, na domofonie widnieją trzy firmy, w tym nazwa dłużnej spółki. Brak jakiegokolwiek szyldu. Drzwi zamknięte, sąsiadów nie zastano. Pozostawiono wezwanie. Pojazdów figurujących w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców nie stwierdzono. Urząd Skarbowy wskazał adres prowadzenia działalności Gdynia ul. Stryjska 24. Czynności egzekucyjne również pod tym adresem nie doszły do skutku. Na tablicy w lokalu widnieje informacja, że spółka prowadzi działalność pod numerem 11. Obecny ochroniarz oświadczył, że firma wyprowadziła się i nie pozostawiła po sobie żadnego majątku, brak nowego adresu. Pojazdów z CEPiK nie stwierdzono. Z informacji KRS wynika, że obecny adres spółki to: Warszawa, ul. Wejnerta 21/23/8". Dzwonię na warszawski numer telefonu spółki, odzywa się automatyczna sekretarka. Zgłasza się Panorama II. Mimo zostawionej prośby o kontakt nikt nie oddzwania. Sposób na podwykonawcę Mariola Cybula chciałaby odzyskać chociaż te wierzytelności, na które ma prawomocny wyrok sądu, choć w rzeczywistości jej firma podwykonawcza nie otrzymała za wystawione faktury należności na ok. 300 tys. zł od generalnych wykonawców orlików oraz innych firm, nie tylko od Panoramy II. - Praktyka przy boiskach była taka - tłumaczy Krzysztof Wesołowski - że generalny wykonawca zaniżał koszty inwestycji, żeby tylko wygrać przetarg. Potem bajerował wójta jakiejś gminy, który chciał szybko się pozbyć środków, najlepiej do końca roku. A na podwykonawców nikt nie zważał. Firma, która wygrała przetarg, oszczędzała na nich, robiąc problemy przy odbiorach, dokładając zadania, by nie zmieścili się w terminach, i piętrząc inne trudności. Wszystko po to, żeby szybko i jak najwięcej wyrwać dla siebie. Problemy Marioli zaczęły się od firmy Kaszub. Mieliśmy z nią trzy sprawy w sądzie i część należności zdołaliśmy odzyskać, zanim w maju 2013 r. ogłosiła upadłość. Jednak 60 tys. wciąż mamy do odzyskania. Po niej przyszły kłopoty z Panoramą II. Oprócz zapłaty za Biesal do dziś nie otrzymaliśmy 81 tys. zł za boisko w Łańcucie, mieliśmy w tej sprawie próbę ugodową, na pozew nie było nas stać. Zarządzający tymi firmami nadal działają na rynku, tylko pod innymi szyldami. Z płatnościami zalegają nam też dwie firmy z województwa zachodniopomorskiego, jedna na 20 tys. zł, druga na 30 tys. Ta druga firma rodzinna robiła podbudowy pod orliki i wcześniej została pogrążona przez Panoramę II. Z tego, co wiem, stracili majątek kilku pokoleń. Napisali do nas nawet przejmujący list, w którym pytali o możliwość odpracowania kwoty zaległości. - Byłem podwykonawcą w firmie nazywanej królem orlików - mówi Adam (nie chce podać nazwiska). - Do umowy były wpisane gwarancje na wypadek zgłoszenia reklamacji - 5% wartości kontraktu. Robiłem ok. 10 orlików, moja firma traciła z powodu gwarancji średnio 10 tys. zł za obiekt. Choć usterek nie stwierdzono, 100 tys. zł nie odzyskałem, a powinienem je dostać po trzech latach, jak było zapisane w umowie. Znam firmy, które straciły nawet 300 tys., choć inwestor - przeważnie gmina - żadnych usterek nie zgłaszał albo były minimalne, lecz generalny wykonawca tak kombinował, żeby środków nie oddać. Jednego podwykonawcę dosłownie pod ogrodzeniem przeczołgał, wskazując mu ogniwa korozji. Jak program budowy orlików się skończył, wykonawca ogłosił upadłość i szukaj wiatru w polu. - Metody wszędzie były podobne: najpierw przygruchać podwykonawcę, potem spowolnić roboty, nałożyć kary umowne i zwiększyć zakres prac - podsumowuje Mariola Cybula. "Przez Panoramę II straciłem zaufanie do firm z Trójmiasta. Robiłem dla nich podbudowy na boiska i układanie kostki brukowej. Były zmiany w projekcie i dodatkowy zakres prac, ale kasy nie dostałem i jeszcze dołożyli mi kary za opóźnienia, mimo że zakres robót się zwiększył i powinni to mieć na uwadze. Tak to jest, jak chce się zarabiać uczciwie", pisze na forum internetowym podwykonawca. Na portalach Najgorszapraca.net.pl i GoWork.pl wierzyciele Panoramy II proszą o informacje, gdzie spółka prowadzi inwestycje, aby wyegzekwować długi. Post z 26 września 2013 r.: "Czy to prawda, że zmienili nazwę? Warto wiedzieć, by wchodząc we współpracę z nową firmą, nie pojawiły się stare problemy". Tak daleko do Niemiec Krzysztof Wesołowski porównuje sytuację podwykonawców w Niemczech i w Polsce. - Kiedy zaczynałem tam działalność, wszyscy mnie pytali o polskich fachowców: stolarzy, tokarzy, dekarzy, murarzy. Polski rzemieślnik był tam w cenie. A u nas pozamykano szkoły zawodowe, firmy podwykonawcze teraz same muszą szkolić pracowników. Wie pani, ile to zachodu? U nas karty rozdają "wielcy wykonawcy", którzy wygrywają przetargi. Oni podwykonawców mają za nic. Ile firm upadło przy budowie stadionu w Gdańsku, ile przy budowie autostrad! Choć teraz trochę się zmieniło, nie można już ukrywać podwykonawców. Ale wiele trzeba jeszcze zmienić. W Niemczech podwykonawca dla generalnego wykonawcy to partner. Kiedy np. brakuje mu środków na kontynuowanie prac, dzwoni do generalnego i prosi o częściową fakturę za to, co już zrobił. Tam szybka płatność jest premiowana - jeśli firma zapłaci fakturę od razu, ma upust 4,5% jej wartości, jeśli po dwóch tygodniach - 2%, jeśli po miesiącu - nie ma wcale. Przykładowo firma robiąca transakcje na 5 mln euro, regulując faktury po 14 dniach, oszczędza na nich 100 tys. euro. To motywuje, a pieniądz w gospodarce krąży szybciej - podkreśla. - Są tam też nisko oprocentowane kredyty obrotowe. W Polsce podwykonawca balansuje na granicy płynności finansowej, musi czekać 30 dni na zapłatę faktury i modlić się, żeby w ogóle dostał pieniądze. W Niemczech nie uciekniesz od swoich długów przez założenie nowej firmy, tam jest to ściśle kontrolowane i potępione społecznie. Nikt nie chce mieć do czynienia z oszustem, ludzie się wstydzą nawet dostać list w żółtej kopercie, bo wiadomo, że to z sądu. Za długi odpowiadają spadkobiercy do drugiego pokolenia. Komornik i urzędy nie niszczą firmy, tylko starają się pomóc. Raz miałem tam komornika, przyszedł, rozeznał się w sprawie i rozłożył mi długi na raty, nie zajął samochodów czy maszyn jak Polsce. W sądach gospodarczych procedura jest szybka, nie ma rozpraw, nawet w ciągu miesiąca możesz mieć decyzję, łącznie z apelacją. Jeśli jesteś poszkodowany, za pozew nic nie płacisz. W Polsce musisz wpłacić 5% wartości przedmiotu sporu. - W Polsce urzędu skarbowego nie obchodzi sytuacja mojej firmy, czyli płatnika podatku - mówi Mariola Cybula. - Ważne jest tylko jak najszybsze ściągnięcie zobowiązań. Nie mam żadnej pomocy ze strony państwa, by te pieniądze od dłużnika wydobyć. Nie przysługuje mi ani odwołanie, ani zażalenie, ani przesłuchanie świadka - głównej księgowej. Nie pomogło nawet to, że część zobowiązań uregulowałam. Teraz grozi mi wejście skarbówki na mój majątek osobisty. Jeszcze nie wszystko stracone 18 czerwca 2018 r. komornik umorzył postępowanie egzekucyjne wobec Panoramy II. Uzasadnił, że wierzyciel nie wskazał mienia, z którego może być prowadzona egzekucja. Mariola Cybula i Krzysztof Wesołowski złożyli skargi do sądu na jego czynności. Urząd skarbowy przesunął decyzję o ściągnięciu należności z ich majątku prywatnego do 23 października 2018 r. - Robią wszystko, żebym zapłaciła jako osoba fizyczna, ale ja się nie poddam - zapewnia Mariola Cybula. - Nie ogłoszę też upadłości spółki, choć wtedy mój majątek osobisty byłby bezpieczny. To sprawa honoru. Zresztą nie ma przesłanek do upadłości. Moje wierzytelności przekraczają kilkakrotnie wysokość moich zobowiązań w skarbówce. Mam tam 43 tys. zł zaległości bez odsetek, a firmy są mi dłużne ok. 300 tys. zł. Do tego z samej Panoramy II powinnam dostać 27 tys. zwrotu z tytułu tzw. gwarancji, nie wspominając już o innych generalnych wykonawcach. Gdyby mi te wszystkie środki oddano, mogłabym wrócić na rynek. Moja spółka zawsze miała potencjał, w ciągu czterech miesięcy miała 5 mln obrotu. Montowaliśmy porządne ogrodzenia sprowadzane z Niemiec. Wskazywałam urzędowi skarbowemu, że te 43 tys. zł od Panoramy II można było ściągnąć np. od gminy Pruszcz Gdański, która miała z tą firmą sprawy sporne. Aby odzyskać należności, w grudniu zeszłego roku Mariola Cybula w imieniu swojej firmy złożyła pozew przeciwko członkom zarządu Panoramy II jako osobom fizycznym. Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów nie zwolnił jej z kosztów sądowych, choć urząd skarbowy uważa jej firmę za bankruta. - Muszę zebrać środki na wpisowe. Wpłacę je, może jak komornik tym panom wejdzie na pensje, to poczują, jak to jest. Jeszcze nie wszystko stracone - mówi i pokazuje mi zdjęcie na stronie internetowej pewnej firmy z podwarszawskiego Piaseczna: - Są na nim osoby, które zarządzały Panoramą II w Gdyni - dodaje. Helena Leman