Na okładce wtorkowego "Faktu" pojawił się tytuł: "Gigantyczna premia dla kochanki prezesa TVP". Tekst mówił o przyznaniu premii w wysokości ponad 60 tys. zł szefowej biura koordynacji programowej TVP Joannie Klimek. TVP wydała komunikat, w którym nie zaprzeczyła o przyznaniu premii, ale podkreślała, że nagrody w telewizji miały merytoryczne uzasadnienie."W związku z oszczerczą publikacją w dzienniku 'Fakt' z dnia 22.08.2017 r. pt. 'Gigantyczna premia dla kochanki prezesa TVP', Telewizja Polska stanowczo zaprzecza jakoby wypłaty świadczeń zrealizowane w 2016 r. dla ówczesnej dyrektor biura koordynacji programowej oraz biura marketingu pani Joanny Klimek, miały charakter pozamerytoryczny. Z tytułu zatrudnienia i jednoczesnego kierowania dwoma ważnymi biurami, pani Joanna Klimek, z własnego wyboru - zamiast podwójnego - pobierała jedynie standardowe pojedyncze wynagrodzenie przysługujące dyrektorowi TVP, w wysokości zgodnej z Regulaminem Wynagradzania" - czytamy na początku komunikatu.Tego samego dnia prezes TVP Jacek Kurski zapowiedział, że składa dwa pozwy do Sądu Okręgowego w Warszawie. Jeszcze we wtorek wieczorem TVP wydała kolejny komunikat. "W związku z serią artykułów, które z premedytacją godzą w dobre imię TVP S.A i łamią zasady rzetelności dziennikarskiej, a które zostały opublikowane na łamach dziennika "Fakt", a także portalu "fakt.pl", Telewizja Polska podjęła decyzję o zawieszeniu współpracy z przedstawicielami tych tytułów do czasu zakończenia sporu na drodze sądowej"."Fakt", w środowym wydaniu, odpowiedział na pierwszy komunikat TVP, punktując poszczególne zarzuty. Dodatkowo dziennik informuje, że TVP anulowała akredytację dziennikarską Bartoszowi Pańczykowi. W krótkim uzasadnieniu opublikowanym na łamach "Faktu", czytamy: "Panie Redaktorze, w związku z tym, że aktualnie Państwa redakcja znajduje się w sporze prawnym z TVP jesteśmy zmuszeni anulować akredytację na konferencję".Tymczasem dziennik opublikował kolejny artykuł pt. "Limuzyny TVP jak taksówki! Woziły dzieci Kurskiego i jego kochanki". Gazeta donosi, że prezes TVP i jego narzeczona po widzeniach z dziećmi odsyłali je do małżonków telewizyjnymi limuzynami z kierowcami. Często pokonywały trasę nawet z Warszawy do Gdańska.