na żywo mówił, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, i dziękował Władysławowi Bartoszewskiemu, TVP nadawała to samo przemówienie z ok. 90-sekundowym opóźnieniem - ustalił "Newsweek". Rzeczniczka TVP Aneta Wrona przyznaje, że tak było. Zapewnia jednak, że zadecydowały przyczyny techniczne, a nie polityczne. - Pod koniec prezentacji mandatów sejmowych zdobytych przez cztery partie zaczął przemawiać przewodniczący PO Donald Tusk - opowiada Wrona. - Mając w reżyserce urządzenie, które umożliwia w każdej chwili nagrywanie i reemisję, dokończyliśmy prezentację mandatów zdobytych przez poszczególne partie i prowadzący "Wieczór wyborczy" zapowiedział wystąpienie Donalda Tuska. Zostało ono wyemitowane w całości, jedynie z kilkudziesięciosekundowym poślizgiem - tłumaczy. Na Woronicza próżno szukać odpowiedzialnych za decyzję o tej opóźnionej "transmisji na żywo". Nie dziwota - przypomina to czasy PRL. Wówczas w obawie przed puszczeniem na wizji niesłusznych politycznie haseł celowo spowalniano relacje z meczów, w których Polska rywalizowała z ZSRR. Sprawnym cenzorom wystarczało kilkanaście sekund opóźnienia, aby wyciąć niepożądane treści. Lider PO nie ma szczęścia do transmisji telewizyjnych. Tuż przed wyborami kontrolowana przez ojca Tadeusza Rydzyka TV Trwam emitowała film o kulisach upadku rządu Jana Olszewskiego, celowo spowalniając fragmenty, na których pojawiał się Tusk.