Premier skomentował w ten sposób wtorkowe słowa prezesa PiS. Jarosław Kaczyński pytany na konferencji prasowej, czy Lech Kaczyński miał wpływ na negocjacje pakietu klimatycznego powiedział: "Jeżeli chodzi o tę fazę, w której Donald Tusk zadał bardzo ciężki cios polskiej gospodarce, nie wetując tego pakietu i co więcej zapowiadając z góry, że go nie zawetuje, a więc zabierając polskim negocjatorom wszelkiego rodzaju argumenty, to mój śp. brat nie miał z tym kompletnie nic wspólnego". Jak dodał, "próba zrzucenia odpowiedzialności jest, poza tym, że całkowicie nieprawdziwa, to jeszcze do tego niezbyt ładna". Tusk ocenił, że wtorkowe słowa szefa PiS pod jego adresem były "kłamliwe i bardzo brutalne". - Problem polega na tym, że możliwość zawetowania pakietu była w marcu 2007 roku, wtedy kiedy to premier Kaczyński i prezydent Kaczyński o tym decydowali - podkreślił Tusk. Jak zauważył, nie zdecydowali się oni wówczas na to. Kiedy on został premierem, możliwości użycia weta w tej sprawie już nie było, co - jak tłumaczył - wynika z procedury podejmowania decyzji w UE. - Wtedy, aby oddalić to zagrożenie, trzeba było większości w Radzie Europejskiej, ponieważ byliśmy już na etapie - w związku z tym, że KE przygotowała już akty prawne - w którym decyzje podejmuje się już kwalifikowaną większością głosów, a nie poprzez przez konsensus, a więc prawa weta nie było wówczas możliwości użyć - mówił premier. Szef rządu przywołał też słowa L. Kaczyńskiego z konferencji prasowej 9 marca 2007 po zakończeniu posiedzenia Rady Europejskiej: "Jesteśmy po kolejnym szczycie Unii Europejskiej, który był związany z projektami dotyczącymi zmian klimatycznych. W tym zakresie, posiedzenie to miało charakter przełomowy. Nie kryję, że Polska dążyła wszelkimi siłami, żeby porozumienie zostało zawarte, bo nie była to sprawa łatwa. Dlaczego to poparliśmy, to rozwiązanie klimatyczne? Dlatego, że jak mówiłem na początku, Polsce zależało bardzo, żeby ten szczyt zakończył się sukcesem. Przyjęcie zasady niewiążącego charakteru pakietu klimatyczno-energetycznego byłoby porażką i kolejnym dowodem na niemoc UE. Wchodziły też w grę inne elementy o charakterze politycznym - chodzi o nasze stosunki bilateralne. W tym zakresie nasz cel został osiągnięty". Premier podkreślił, że wysiłki jego rządu po tym, kiedy Polska zaakceptowała niekorzystne rozstrzygnięcia pakietu klimatyczno-energetycznego, zmierzały do tego, aby temat ten wrócił na posiedzenie Rady Europejskiej, po to żeby zmienić niektóre jego przepisy najbardziej dla nas niekorzystne. "Udało się nakłonić w związku z tym partnerów do derogacji dla polskiego sektora elektroenergetyki. To oznaczało, że Polska uzyskała możliwość przyznawania darmowych uprawnień na lata 2013-20 - do tego potrzebne było zorganizowanie wielkiego lobby międzynarodowego" - zaznaczył Tusk. Temu - jak mówił - służył tzw. miniszczyt energetyczny w Gdańsku w grudniu 2008 roku, zorganizowany z inicjatywy Polski, a w którym wzięły udział kraje sprzeciwiające się pakietowi klimatyczno-energetycznemu. Uczestniczył w nim też - jako przedstawiciel prezydencji - ówczesny prezydent Francji Nicolas Sarkozy. - Dzięki tym wysiłkom udało się ten negatywny dla nas pakiet energetyczno-klimatyczny na tyle skorygować, że nie okazał się dla nas katastrofalny w skutkach - przekonywał szef rządu. Szef PiS pytany z kolei na wtorkowej konferencji prasowej, czy uważa za błąd to, że po szczycie UE w 2008 r. Lech Kaczyński wystąpił na wspólnej z Tuskiem konferencji prasowej ws. pakietu klimatycznego, odpowiedział, że "to była sytuacja związana z pewnymi szczegółami", o których obecnie nie chce mówić. - Tam doszło do daleko idącego nieporozumienia, ale nie ma sensu już tego tematu w tej chwili kontynuować - powiedział prezes PiS. Tusk zapytany został, czy nie jest prawdą, że na grudniowym szczycie w 2008 r., kiedy to on przewodził delegacji, chociaż w Brukseli był też prezydent Lech Kaczyński, przyjęto "moment bazowy, od którego liczy się redukcję emisji na rok 2005, ale Lech Kaczyński w marcu 2007 r. wynegocjował 1990 rok". Premier odpowiedział, że w "przeciwieństwie do swojego oponenta nie ma zamiaru nie tylko kłamać, ale i pomylić się w tej kwestii" i poprosił o zabranie głosu ministra ds. europejskich Piotra Serafina. Wiceszef MSZ wyjaśnił, że rok 2005 jako "punkt odniesienia do definiowania tego, jakie zostaną podjęte wysiłki redukcyjne w poszczególnych krajach członkowskich" znalazł się w styczniu 2008 roku w propozycji aktu prawnego opracowanego przez Komisję Europejską. "Więc ten moment to jest ułuda myślenia o tym, że w marcu 2007 r. coś zostało zagwarantowane i wynegocjowane, bo to co zostało wynegocjowane i zagwarantowane, mogliśmy zobaczyć w propozycji Komisji Europejskiej w styczniu 2008 r." - dodał Serafin. Tusk zapowiedział, że za każdym razem, jak Kaczyński będzie "kłamał w tej kwestii", będzie "bardzo kategorycznie prostował te kłamstwa". - Jeśli prezes Kaczyński więcej nie będzie kłamał na temat, to też nie będę więcej państwu głowy tym zawracał, ale jeśli jeszcze przyjdzie mu do głowy taki pomysł, żeby zasłaniać się zmarłym bratem po to, żeby oskarżać wszystkich wokół, w tym mój rząd, to nie będę na to pozwalał - podkreślił Tusk. Spór o to, kto jest odpowiedzialny za przyjęcie przez Polskę pakietu klimatyczno-energetycznego ciągnie się od soboty. Wówczas prezes PiS obarczył odpowiedzialnością za to rząd Tuska; Tusk odpowiadał z kolei, że decyzję w tej sprawie jako pierwszy podjął Lech Kaczyński. Prezes PiS wzywał też podczas kongresu do odrzucenia pakietu. W marcu 2007 r. - za rządów PiS i prezydentury Lecha Kaczyńskiego - na szczycie UE określono i zatwierdzono cele Unii w walce ze zmianami klimatu. Ówczesne ustalenia stały się podstawą do negocjacji i opracowania pakietu klimatyczno-energetycznego. Pakiet ten został następnie zatwierdzony pod koniec 2008 r., gdy rządy sprawowała już ekipa PO-PSL. Unijne porozumienie klimatyczne z 2008 roku nakazuje państwom członkowskim osiągnięcie w 2020 roku tzw. "celu 3x20" - czyli redukcji o 20 proc. emisji CO2, zwiększenia o 20 proc. efektywności energetycznej i 20 proc. udziału energii uzyskanej z odnawialnych źródeł w całej produkcji energii. Przeciwnicy pakietu klimatycznego wskazują, że jest on szkodliwy dla polskiej gospodarki, ponieważ przez konieczność redukcji CO2 wpływa na nasz sektor energetyczny, który jest głównie oparty na węglu.(PAP)