Rocznicowe uroczystości odbędą się zarówno w Krakowie, jak i w Gdańsku. Obchody w Krakowie rozpoczną się przed południem z udziałem premiera. Na Wawelu pojawią m.in. kanclerz Niemiec Angela Merkel, szefowie rządów Czech, Rumunii, Węgier, Litwy i Ukrainy, a także b. prezydenci: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Ryszard Kaczorowski. W czasie gdy będą trwały przemówienia na Wawelu, w Gdańsku przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców rozpocznie się msza św. współorganizowana przez NSZZ "S". Po mszy zaplanowano więc związkowy i przemówienia lidera "S" Janusza Śniadka oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego. O godz. 16 w sali Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na wyspie Ołowianka rozpocznie się międzynarodowa konferencja "Solidarność i upadek komunizmu - część gdańska", ukazującą rolę i znaczenie Polski w przemianach 1989 roku w Europie z udziałem Tuska, Wałęsy i Havla. - Zrobiłem co w mojej mocy, aby te uroczystości zgromadziły wszystkich Polaków, których miejsce jest dzisiaj w jednym miejscu - zapewniał Tusk w radiowych "Sygnałach Dnia". Jak zaznaczył, do końca zabiegał o to "aby każdy zaproszony dzisiaj na Wawelu się znalazł" i "prawie wszyscy, z nielicznymi wyjątkami, z tego zaproszenia skorzystali". Pytany o nieobecność w Krakowie Lecha Kaczyńskiego premier powiedział, że "prezydent wybrał inny scenariusz dzisiejszego dnia, ale ma do tego prawo". - Nie robię z tego powodu do narzekań - dodał. Premier podkreślił, że w rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów "jedna Polska świętuje w wielu miejscach". Według szefa rządu, 4 czerwca to również święto dnia, w którym Polacy "mogli się zacząć pokojowo spierać o to jak ma wyglądać przyszłość Polski". - Ważne, że w dzień świąteczny, w to 20-lecie potrafimy się zaangażować, nawet jeśli na co dzień się spieramy - dodał Tusk. Jego zdaniem, ten dzień pokaże, że "niezależnie od odległości, jaka nas dzieli, będziemy w jakimś sensie myśleli to samo o tym, co w Polsce było ważne i co będzie ważne". W ocenie szefa rządu decyzja o przeniesieniu części uroczystości do Krakowa była "sensowna", a "po uroczystościach wszyscy to zrozumieją". Premier pytany był również o wspomnienia z 4 czerwca sprzed dwudziestu lat. - 4 czerwca wówczas nie wydawał się czymś szczególnie przełomowym. Często jest tak, że daty nabierają historycznego znaczenia po jakimś czasie - przyznał Tusk. W jego opinii, "to nie był dzień, w którym nagle zabłysły sztuczne ognie na niebie i wszyscy wiwatowali". Jak podkreślił, "to był dzień spokojnego, ale wymęczonego tryumfu wolności i solidarności" i dzięki temu "pierwszy dzień wolności i ostatni dzień komunizmu".