Tusk zapowiedział, że w ciągu "kilkudziesięciu godzin" ministrowie jego rządu przygotują precyzyjną informację, w której odniosą się do "nieścisłości i kłamstw", które padły podczas sejmowego wystąpienia prezesa PiS, w którym uzasadniał wniosek o wyrażenie konstruktywnego wotum nieufności dla rządu. Premier powiedział, że wielu obserwatorów i komentatorów uznało wniosek PiS za przedsięwzięcie niepoważne, ale on uważa ten projekt, łącznie z wystąpieniem prezesa Kaczyńskiego, za rzecz bardzo poważną. "Nie dlatego że uczestnicy tego projektu poważnie traktują swoją misję. Raczej dlatego, że to przedsięwzięcie polityczne jest kolejną, ale szczególnie dobitną i - można powiedzieć - przewrotną ilustracją tego, o co naprawdę chodzi prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w dniu, w którym przedstawił wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu" - mówił Tusk. Szefowi PiS zarzucił, że przez ponad rok nie zabierał głosu w żadnej z ważnych debat sejmowych o sprawach takich jak: bezrobocie, bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo energetyczne, euro, środki europejskie, ochrona zdrowia. "Prezes Kaczyński nie występował w tych sprawach, z reguły go nie było w tym czasie na sali" - zaznaczył Tusk. "Trudno dzisiaj uwierzyć, aby wystąpienie prezesa Kaczyńskiego było wynikiem rzeczywistego zaangażowania, rzeczywistej troski o to, jak zmienić te kłopoty, w jakich Polska żyje" - stwierdził premier. Jego zdaniem więc, w czwartkowej dyskusji w Sejmie nie chodzi o recepty Kaczyńskiego na naprawę Polski, tylko o jego "pozorną receptę na zmianę rządu" i na to jak wytworzyć przy tym "poczucie niestabilności i bałaganu". Premier przypomniał, że idea konstruktywnego wotum nieufności służy sytuacji, w której dotychczasowy rząd traci poparcie większości, a większość ta jest gotowa poprzeć kogoś, kto będąc ponadpartyjnym kandydatem, zagwarantuje ustabilizowanie sytuacji w kraju i w parlamencie. "Otóż dzisiaj w Polsce jest dokładnie odwrotnie: (...) istota pańskiego pomysłu i czas, który dzisiaj poświęcamy, to jest czas, który poświęcamy próbie destabilizacji sytuacji politycznej w Polsce, a nie stabilizacji" - zwrócił się do prezesa PiS. "Czy pojawiły się jakiekolwiek przesłanki, czy są jakiekolwiek sygnały, które pokazują, że wyniki wyborów sprzed niespełna półtora roku są wynikami nieważnymi?" - pytał Tusk. "Czy stało się coś w kalendarzu politycznym, bo pan zajmuje się dziś wyłącznie polityką, co każe sądzić, że parlament jest zdestabilizowany, rząd utracił większość i trzeba szukać tą metodą rządu technicznego?" - dociekał. Przypomniał, że Rada Ministrów cztery miesiące temu otrzymała wotum zaufania, a to on złożył wniosek w tej sprawie. "Jakie macie sygnały w związku z tym, które każą wam wierzyć w to, że szukacie politycznej recepty dla Polski?" - dopytywał Tusk. W jego ocenie, "problem PiS i prezesa Kaczyńskiego, to jest problem polityka i formacji politycznej, która nie akceptuje Polski wtedy, kiedy nie wygrywa wyborów". "To jest problem polityka, który uważa, że demokracja jest szanowana w jego kraju tylko wtedy, kiedy daje mu zwycięstwo, a ponieważ to się dzieje bardzo rzadko, w związku z tym prezes PiS permanentnie kwestionuje polską demokrację" - powiedział premier. Dodał, że w Polsce jest tak, że w samorządach wojewódzkich, parlamencie, rządzie, są ludzie, którzy są tam "wysłani przez wyborców". "Panu Kaczyńskiemu bardzo nie podoba się sytuacja, w której, mimo tego, że przegrał wybory, nie rządzi. Chcę powiedzieć, panie prezesie, że póki w tej izbie siedzą ludzie, którzy w swojej przygniatającej większości kochają Polskę, rozumieją reguły demokracji i nie odwracają się od niej tylko dlatego, że dostali mniej głosów, niż kiedyś - tego typu przedsięwzięcia jak to dzisiejsze się nie uda" - oświadczył Tusk. "I nie będzie, jak sądzę, miejsca na politykę, która polega wyłącznie na awanturze, destabilizacji i politycznej prowokacji" - zaznaczył. Nawiązał do odtworzenia przez Kaczyńskiego na tablecie wystąpienia kandydata na premiera rządu technicznego, prof. Piotra Glińskiego. Tusk powiedział, że przypomniało mu to wydarzenia na Wiejskiej sprzed lat. "Miałem wtedy okazję prowadzić obrady Sejmu i wtedy też tutaj z nagłośnieniem przychodzili posłowie i dewastowali reguły gry, jakie panują w tej izbie" - mówił premier. Dodał, że "absolutnie szanuje cierpliwość" marszałek Sejmu Ewy Kopacz, która pozwoliła na prezentację. Według niego, wystąpienie Kaczyńskiego co do formy pokazuje też, że lider PiS ma "rzeczywiste problemy ze zrozumieniem, co to są reguły demokracji". "Wniosek o konstruktywne wotum nieufności, o którym pan wie i bohaterowie tego wniosku wiedzą, że pozbawiony jest sensu - służy wyłącznie tego typu spektaklom, które mają polską demokrację upokorzyć" - ocenił. Tusk zwrócił ponadto uwagę, że żaden z pozostałych klubów - nawet Solidarna Polska, której politycy wywodzą się z PiS - nie zdecydował się wesprzeć konstruktywnego wotum nieufności. "Czyli tak naprawdę proponuje pan wszystkim posłom, ale także obywatelom uczestniczenie w spektaklu, o którym pan wie najlepiej, że u swojej podstawy, w swoim źródle, jest fałszem, politycznym kuglarstwem, jest maskaradą" - uznał Tusk. "Jesteście mistrzami świata w tym, aby mieszać znaczenie pojęć" - ironizował szef rządu, mówiąc do posłów PiS. Zarzucił im, że "powołując się na chrześcijańskie wartości, chcą eliminować z życia publicznego takie wartości jak: miłość, nadzieję, czy wiarę". "Powołujecie się często na doświadczenie Solidarności, a robicie od kilku lat wszystko, aby tę obywatelską, ludzką solidarność w Polsce zamienić w nieustającą wojnę i podziały (...). Mówiliście o potrzebie zakończenia wojny polsko-polskiej nieustannie ją podsycając" - podkreślił Tusk. Zarzucił ponadto, że rząd, który PiS nazywa "technicznym, ponadpartyjnym i narodowym" jest "do bólu partyjny", a wniosek o wotum nieufności to "stricte partyjna impreza". "I wykorzystujecie do tego partyjnego triku ludzi, którzy są obdarzeni ogólnie szacunkiem, którzy zasłużyli się polskiej nauce i którzy też coraz częściej w ostatnich tygodniach dawali wyraz publicznie temu, że nie bardzo poważnie traktują całe to przedsięwzięcie" - zaznaczył. Przytoczył wypowiedź prof. Antoniego Kamińskiego, jednego z członków gabinetu zaproponowanego przez Glińskiego, który powiedział, że nie widzi żadnych szans na powodzenie wniosku PiS. Komentując wystąpienie Kaczyńskiego, premier ocenił też, że było "gęsto utkane kłamstwami": "O co innego chodzi w tym wystąpieniu niż o prawdę?" - pytał szef rządu. Odniósł się też do części zarzutów Kaczyńskiego, dotyczących m.in. cen gazu ziemnego, wysokości środków z UE i pakietu klimatyczno-energetycznego. "Ceny gazu panu nie odpowiadają, panie prezesie Kaczyński?" - pytał Tusk. "Siedzi poseł Wojciech Jasiński (minister skarbu państwa w rządzie PiS - PAP), minister, który zrezygnował dobrowolnie ze zniżek na gaz, dzięki czemu Polska płaciła najdroższe ceny gazu w Europie" - mówił. Zapewnił, że działania jego rządu "są na rzecz obniżenia cen gazu" i są to skuteczne działania. "A autor najdroższego gazu w Europie siedzi tam, pański kolega" - dodał. Odnosząc się do sprawy pakietu klimatyczno-energetycznego, Tusk uznał, że Kaczyński jest "ostatnią osobą, która powinna publicznie zabierać głos w tej sprawie. "Kto odpowiada za to, że Polska mogła paść ofiarą fatalnych zapisów w pakiecie klimatyczno-energetycznym?" - zwrócił się Tusk do Kaczyńskiego. Jak dodał, to ministrowie w rządzie PiS zdecydowali się na taką wersję pakietu, która "faktycznie byłaby dla Polski zabójcza". "Cała aktywność poprzedniego rządu PO-PSL ws. pakietu klimatyczno-energetycznego polegała na tym, by zredukować negatywne skutki decyzji poprzedniego prezydenta" - powiedział szef rządu. Poruszył też kwestię wysokości środków, jakie Polska w kolejnym unijnym budżecie (2014-2020) ma otrzymać z budżetu UE. "Z nadzwyczajną konsekwencją, niezrozumiałą dla mnie (...) wspierał pan tego premiera w Europie, który robił dokładnie wszystko, aby do Polski trafiło jak najmniej pieniędzy, a nie jak najwięcej" - powiedział szef rządu, odnosząc się do listu, jaki w czasie negocjacji nad unijnym budżetem na lata 2014-2020 Kaczyński skierował do premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. "Większość wysiłków polskiej delegacji, kiedy dyskutowaliśmy o pieniądzach dla Polski, polegała na tym, aby ograniczać wpływy tych polityków europejskich, których pan wspierał, a którzy postulowali tylko jedną rzecz - jak najmniejszy budżet w Europie" - powiedział Tusk. Odnosząc się do słów Kaczyńskiego dotyczących premiera z czasów II RP Władysława Grabskiego, premier uznał je za "impertynencję". "Tutaj siedzi prawnuczka premiera Grabskiego (chodzi o posłankę PO Małgorzatę Kidawę-Błońską - PAP) i warto byłoby, żeby pan coś poczytał na temat Grabskiego i wtedy byłby pan bardziej powściągliwy w tego typu - powiem szczerze - impertynencjach" - zwrócił się do lidera PiS. W swym wystąpieniu Kaczyński nawiązał do tradycji rządów pozaparlamentarnych i wymienił w tym kontekście gabinet Władysława Grabskiego. "Nie chciałem reagować na wypowiedzi (z sali) pań i panów posłów, ale wyjaśniam, że rząd Grabskiego był najdłużej funkcjonującym przed wojną rządem. Proszę się tak bardzo nie martwić, a może raczej coś przeczytać" - zwrócił się szef PiS do posłanek i posłów.