Tusk mówił w TOK FM, że kończy pracę nad skompletowaniem swojego ścisłego gabinetu. - Gabinet musi być - jakkolwiek dziwnie to brzmi - europejski a nie polski - podkreślił. - Z ludzi, którzy zajmują się i zajmowali polityką, dwóch będzie mi na pewno towarzyszyło w Brukseli. To minister Serafin - w moim gabinecie minister spraw zagranicznych do spraw europejskich, najlepiej być może w Europie osoba przygotowana do pracy w Brukseli i mówię to z satysfakcją i bez przesady, oraz Paweł Graś, osoba, na której zawsze mogłem polegać i która będzie odpowiadała m.in. za kontakty z Polską - powiedział Tusk. - Minister Graś jest mi potrzebny do uprawiania - w dobrym tego słowa znaczeniu - polityki w Brukseli: kontaktów z Parlamentem Europejskim, innymi państwami; troska nad tym, co się dzieje w Polsce w kontekście europejskim - mówił Tusk dziennikarzom i dodał: "Minister Graś jest mi potrzebny w Brukseli; współpracowaliśmy ze sobą zawsze bardzo. No i co on by tu robił beze mnie, tak prawdę powiedziawszy". W TOK FM nowy szef Rady Europejskiej powiedział, że do Brukseli nie pojedzie z nim inny bliski współpracownik Igor Ostachowicz, który po tym, jak Tusk został nowym szefem Rady Europejskiej, miał zasiadać we władzach Orlenu (po kontrowersjach zrezygnował). - Ja bym wolał (...), by interesów polskiego państwa w takich spółkach jak Orlen czy PGNiG, głównie spółki energetyczne, by w tych spółkach byli ludzie, którzy wykazują się wiedzą, dojrzałością, mają doświadczenie polityczne - zaznaczył. Według niego, Ostachowicz prawdopodobnie zyska, a nie straci, na przejściu do sektora prywatnego.