- Możemy uczestniczyć i chcemy uczestniczyć w globalnym systemie bezpieczeństwa, ale jest jeden warunek - żeby ten globalny system bezpieczeństwa był także systemem bezpieczeństwa Polski - powiedział premier w czwartek w "Kropce nad i". Jak podkreślił, do tego właśnie Polsce potrzebne jest "takie zaangażowanie Stanów Zjednoczonych, które będzie znakiem widocznym dla każdego, że Polska jest chroniona przez swego najważniejszego sojusznika". - Obecność baterii Patriotów to byłby dowód poważnego zaangażowania Amerykanów w obronę także Polski - mówił premier. Jego zdaniem, administracja amerykańska sprawia w tej kwestii wrażenie "dość nieustępliwej". - Właśnie między innymi dlatego, że to jest tak ważne. To jest znak zaangażowania, które to zaangażowanie czyni z Polski rzeczywistego sojusznika Stanów Zjednoczonych i vice versa - uważa Tusk. Premier poinformował też, że zwrócił Amerykanom uwagę, że Polska nie "kupczy i nie targuje się o kilka dolarów". "- My mówimy, jak budować system bezpieczeństwa, skuteczny dla wszystkich stron - podkreślił Tusk. Jego zdaniem, być może USA są zaskoczone tym, że jego rząd "nie uznał samego faktu, że tarcza będzie w Polsce". - Ja - inaczej niż moi poprzednicy - nie uważam, żeby tarcza w Polsce, sama w sobie była jakimś wyjątkowym atutem dla Polaków i dla Polski i dlatego próbujemy przekonać Amerykanów, żeby poważniej potraktowali problem polskiego bezpieczeństwa - powiedział szef rządu. Na pytanie o obawy o reakcje Rosji, premier odpowiedział, że Amerykanie decydując się na instalację elementów tarczy antyrakietowej, "od początku zdawali sobie sprawę, że innym wielkim graczom nie będzie się to podobało". - Dlatego chciałbym, aby oceny ze strony Moskwy wobec tego systemu, były dla Polski bezpiecznymi, neutralnymi. Amerykanie, mówiąc krótko i po męsku, muszą wziąć na siebie także tę część odpowiedzialności, która wynika z geopolityki Polski, nie tylko amerykańskiej - dodał Tusk. W opinii premiera, koszty budowy tarczy antyrakietowej powinni ponieść Amerykanie. - Jesteśmy natomiast gotowi uczestniczyć w kosztach tych dodatkowych zabezpieczeń. Gdyby na przykład bateria Patriotów w Polsce została zainstalowana, to jesteśmy gotowi współfinansować okoliczności, które są niezbędne, żeby to zainstalować - zadeklarował Tusk. Zapewnił, że jego rząd jest gotów do sfinalizowania rozmów o tarczy. - Nasze warunki są czytelne i jasne. Czy Amerykanie na to przystaną - zobaczymy - powiedział premier. Według niego, prezydent Lech Kaczyński ma podobne stanowisko w sprawie tarczy. - Nasze stanowisko jest w tej sprawie, w sposób oczywisty w interesie Polski. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek miał w tej sprawie inne stanowisko. Chcemy bezpiecznej Polski w kontekście tarczy antyrakietowej -podkreślił Tusk. Przyznał jednak, że prezydent w sprawie tarczy jest "znacznie większym entuzjastą samej tarczy" niż on sam. - I chyba nie wierzył, że warto uwierzyć w polskie możliwości w czasie tych negocjacji. A ja uwierzyłem i uważam, że mamy szansę coś dla Polski wygrać więcej - dodał. Raz jeszcze ocenił, że zeszłotygodniowa wizyta szefowej Kancelarii Prezydenta Anny Fotygi w Waszyngtonie nie ułatwiła rządowi negocjacji z USA w sprawie tarczy, a "być może utrudniła Amerykanom zrozumienie o co chodzi stronie polskiej". - To rząd prowadzi negocjacje i nawet jeśli ktoś chce pomóc rządowi i działa samodzielnie obok rządu, to nie pomaga. To jest dość oczywiste, że jeśli ktoś wybiera się do Stanów Zjednoczonych i tłumaczy, że tarcza jest świetna i że gwarantuje, że ją załatwi, to nie pomaga polskiemu rządowi - uważa Tusk. Pytany o relacje szefa MSZ Radosława Sikorskiego z prezydentem (Sikorski miał powiedzieć podczas czwartkowego spotkania z Konwentem Seniorów w Sejmie, że głowa państwa źle go potraktowała podczas zeszłotygodniowej wizyty w Pałacu Prezydenckim), Tusk powiedział, że "współpraca z prezydentem wymaga dużo odporności nerwowej". - Trzeba mieć grubą skórę, wierzyć w swoje siły i nie zawsze przejmować się takimi eksplozjami świadczącymi o dużym temperamencie prezydenta - dodał.