W ten sposób szef PiS odniósł się do stwierdzenia premiera, jakoby w 1991 roku J. Kaczyński miał go namawiać do współpracy przy odsuwaniu ówczesnego prezydenta od władzy. W poniedziałek Donald Tusk w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2 powiedział, że w 1991 roku w trakcie negocjacji dotyczących poparcia dla powstającego rządu Jana Olszewskiego, Jarosław Kaczyński proponował mu przejęcie pełnej kontroli nad polską gospodarką w zamian za odsunięcie Wałęsy od władzy. - To jest tak, jak z tym słynnym pistoletem przed ostatnimi wyborami. Przypomnę, że miałem go (Tuska - przyp. red.) straszyć, też w 1991 roku, w windzie - stwierdził Kaczyński. - Nie straszyłem go pistoletem, nie proponowałem niczego takiego choćby dlatego, że widziałem jak pokorny wobec Lecha Wałęsy był rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego. To po prostu nie byli ludzie z tego piętra, z którymi można było rozmawiać. Zdecydowanie zbyt niska półka. Donald Tusk (...) wtedy to był dużo za mały człowiek do takich rozmów - dodał. Prezes PiS podkreślił, że on i jego ugrupowanie nie ma nic wspólnego z powstaniem książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Stwierdził, że jest to książka "przykra dla każdego, kto działał w Solidarności", w tym także dla niego samego. W poniedziałek trafiła do księgarń publikacja historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Według autorów książki w początkach lat 70. Wałęsa był współpracownikiem SB o kryptonimie "Bolek". - Wiedziałem oczywiście od bardzo dawna, jeszcze chyba przed Sierpniem 1980 roku, że o Lechu Wałęsie krążą takie plotki. Później krążyły, kiedy był przewodniczącym "Solidarności". Później sprawa znów wróciła bardzo intensywnie, kiedy miał zostać prezydentem i wielokrotnie do mnie docierała - także ze strony tych środowisk, które dziś niezwykle zaciekle Wałęsy bronią - powiedział J. Kaczyński. Szef PiS wziął udział w konferencji "Inteligencja akademicka wobec wyzwań dla Polski", która we wtorek odbyła się w Poznaniu.