Premier w piątek zapowiedział, że w Polsce nie będzie ratyfikacji ACTA w obecnym kształcie i przyznał, że w sprawie tej umowy nie miał racji. Poinformował też, że zaproponował przywódcom partii należących do frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE odrzucenie umowy w formie wynegocjowanej przez Komisję Europejską. O zmianę zdania w sprawie ACTA premier pytany był na wtorkowym briefingu. Tusk podkreślił, że zmiana stanowiska "nie jest efektem jakiegoś nacisku kogokolwiek na rząd (...)". "Nie to był powód do zmiany stanowiska, tylko próba rzetelnej, pogłębionej analizy co do domniemanych skutków wprowadzenia w życie ACTA w Polsce" - powiedział premier. Szef rządu zapowiedział też, że nie zmieni zdania "co do niektórych form nacisku". "Będę to powtarzał, choć wiem, że niespecjalnie to jest wiernie cytowane. (...) Polski rząd nigdy nie ugnie się przed tego typu naciskiem, jak wypowiedzi przedstawicieli hakerów ze środowiska anonimowych, którzy mówili wówczas, że ujawnią jakieś kompromitujące dokumenty, jeśli polski rząd nie wycofa podpisu" - powiedział Tusk. "W takiej sytuacji żaden przyzwoity rząd nie będzie reagował ustępstwem, nie chodziło tu o młodych Polaków, tylko w swojej istocie dość bezczelne i urągające godności Polski wezwania, czy naciski i szantaże" - przekonywał premier. Podkreślił, że "tego typu naciski, podobnie zresztą jak demonstracje, nie mogą być powodem do zmiany stanowiska rządu". Tusk powiedział też, że "rozmawiając o ACTA i o nowych przepisach dotyczących wolności w internecie i prawa własności trzeba uznać, że obie wartości muszą być jakoś szanowane". Powtórzył, że nie ma możliwości wycofania podpisu złożonego pod ACTA. "Przepisy międzynarodowe nie przewidują sytuacji, w której można by wycofać tego typu podpis, chyba że dopiero po ratyfikacji, bo ta procedura jest dość precyzyjnie opisana" - powiedział szef rządu.