Szef rządu zapewnił, że w najbardziej zagrożonych rejonach pracują "tysiące strażaków i w odwodzie także tysiące żołnierzy". Dodał jednak, że dobrą wiadomością jest to, iż prognoza pogody na najbliższe godziny jest optymistyczna. - Także dla tych terenów, które są dotknięte powodzią - zaznaczył. Polska walczy z wielką wodą - zobacz raport specjalny INTERIA.PL Zwrócił uwagę, że sytuacja jest trudna szczególnie w tych miejscach, gdzie wały zostały przerwane w czasie fali powodziowej, która niedawno przeszła przez Polskę. - Takim smutnym przykładem jest gmina Wilków - powiedział premier. - Do dyspozycji znowu są także śmigłowce do bezpośredniej akcji ratowniczej. Taka potrzeba może zdarzyć się w Mielcu, w woj. świętokrzyskim w niektórych miejscach i właśnie na Lubelszczyźnie - podkreślił. Powiedział też, że sytuacja jest wyjątkowo ciężka w niektórych dzielnicach Sandomierza, gdzie "wylewa nieduża zazwyczaj rzeczka, Trześniówka". Dodał, że "sytuacja nie jest zła, jeśli chodzi o Dolny Śląsk". - W Małopolsce Dunajec jest groźny, nie wykluczone, że Poprad, ale dzisiaj w Małopolsce uwaga jest skierowana przede wszystkim na te tereny osuwiskowe - zaznaczył premier. - To oznacza, że nie dwanaście, jak sądziliśmy, ale prawdopodobnie więcej gmin - nie zamykamy tej liczby - będzie mogło liczyć na odrębny rządowy program pomocy szczególnie tam, gdzie potrzebne będą przesiedlenia - zaznaczył. - Mogę zapewnić wszystkich, że ta pomoc będzie adekwatna do zniszczeń - dodał szef rządu. Premier wyraził też solidarność z tymi, którzy zostali ponownie dotknięci zagrożeniem powodziowym. - Wiem, jakie to jest przygnębiające dla was i może wywołać zniechęcenie i apatię. Ale mogę też powtórzyć, że my i tak nie poprzestaniemy. Będziemy działać (...) żebyście czuli bezpośrednią pomoc w takim wymiarze, w jakim będzie potrzebna - podkreślił.