Na podstawie konwencji badane są przyczyny katastrofy smoleńskiej - "daje ona scenariusz dalszego postępowania i szukania szansy na wspólne stanowisko". Tusk podkreślał, że zgodnie z tą konwencją Polska zwróci się do Rosji o podjęcie rozmów "w celu uzgodnienia wspólnej wersji raportu". Zaznaczył, że gdyby te rozmowy nie przyniosły pożądanego skutku, konwencja chicagowska daje Polsce możliwość odwołania się do "instytucji międzynarodowych". - Bez oparcia na konwencji chicagowskiej Polska miałyby utrudniony dostęp do materiałów źródłowych, dokumentów i dowodów, dzięki którym dziś nasz kraj może niezależnie od Rosjan przedstawić najbardziej wiarygodny obraz zdarzeń - powiedział Tusk. - Bez przyjęcia, i to natychmiastowego, zasad, które są umocowane w prawie międzynarodowym, a te dawała tylko konwencja chicagowska, polska strona miałaby bez porównania trudniejsze zadanie, żeby uzyskać materiały źródłowe, dokumenty i dowody, dzięki którym my dzisiaj jesteśmy w stanie, niezależnie od Rosjan, przedstawić najbardziej wiarygodny obraz zdarzeń - oświadczył szef rządu. Jak mówił, przyjęcie konwencji chicagowskiej uniemożliwiło "komuś, kto miałby złą wolę" takie utrudnianie dochodzenia, które skazałoby Polskę na "bezradne czekanie (na to - PAP), kto co ustali". Premier zaznaczył, że polska komisja pod kierownictwem szefa MSWiA Jerzego Millera - dzięki temu, że "mogliśmy działać od pierwszych godzin i przez pierwszych kilka tygodni nie było żadnych przeszkód w dostępie do źródeł i do materiałów" - skompletowała taki materiał, który: po pierwsze da podstawy do sformułowania możliwie pełnej oceny zdarzeń, a po drugie "jest dobrze udokumentowaną podstawą prawną do tego, aby rozmawiać z Rosjanami o kontynuacji naszej wspólnej pracy, a w razie potrzeby - do odwołania się do instancji międzynarodowych". Jak podkreślił szef rządu, gdyby nie konwencja chicagowska, to w ogóle by takiej możliwości nie było. "Celem nie jest kompromis" Premier zapewnił, że "materialna prawda, fakty dotyczące okoliczności i przyczyn (katastrofy smoleńskiej) nigdy nie będą zagrożone, jeśli chodzi o pełne ujawnienie". - Postępowanie polskiej komisji i prokuratury daje pewność - i to stuprocentową - że wszystko, co możliwe do wyjaśnienia, zostanie wyjaśnione (...) Celem jest nie kompromis, ale maksymalne ujawnienie prawdy. W moim przekonaniu przeprowadzimy to do końca skutecznie - zapewnił. - Od wielu miesięcy trwa trudny proces budowania relacji między Polską i Rosją. Znakami tego postępowania były wzajemne wizyty, wspólne upamiętnienia ofiar Katynia, gest premiera Putina po katastrofie z 10 kwietnia (...). - Katastrofa smoleńska - wtedy, kiedy nie było wokół niej politycznych spekulacji - budowała atmosferę solidarności, empatii, jaką Rosjanie - zwykli ludzie - demonstrowali wobec Polski. I dlatego nie możemy dopuścić do sytuacji, w której jakiekolwiek niedomówienia miałyby się okazać hamulcem dla budowy tych stosunków - mówił Donald Tusk. "Część odpowiedzialności bierzemy na siebie" Premier powiedział, że część odpowiedzialności za przyczyny katastrofy Polska weźmie na siebie. Podkreślił jednak, że i druga strona powinna mieć "odwagę i gotowość do pokazania całości obrazu". - My tę część odpowiedzialności za przyczyny katastrofy będziemy brali na siebie. Do tego potrzebna jest odwaga i przywiązanie do rzetelności - mówił premier. Według niego, nie jest wykluczone, że polskie badania pokażą "jeszcze głębiej, jeszcze trafniej te przyczyny, uchybienia, zaniechania, które miały miejsce po polskiej stronie". - Ale niezależnie od tego, w jakim stopniu będziemy szukali tych błędów - po to głównie, żeby się więcej nie powtórzyły - nie zmienia to faktu, że druga strona powinna także mieć tę odwagę i gotowość do pokazania całości obrazu - podkreślił szef rządu. "Dobre relacje można budować wyłącznie na prawdzie" - Dobre relacje można budować wyłącznie na prawdzie. Dla dobrych stosunków między Polską a Rosją nie ma mądrej alternatywy (...). Premier wyraził nadzieję, że "po polskiej i po rosyjskiej stronie nie zabraknie wyobraźni". - Kiedy stawialiśmy pierwsze kroki na drodze porozumienia, to wiedzieliśmy, że musi być ono budowane na prawdzie i wzajemnym poszanowaniu. (...) Mam prawo oczekiwać od wszystkich partnerów tego procesu pełnej rzetelności - powiedział. Dodał, że polska strona wykonała rzeczywiście duży wysiłek, gdyż - jak argumentował - "prowadzimy postępowanie z naszej strony bardzo rzetelnie, zgodnie z regułami międzynarodowymi, chroniąc przebieg postępowania przed radykalnymi, nacechowanymi emocjami politycznymi spekulacjami, chroniąc także w ten sposób nasze dobre, lepsze niż kiedykolwiek relacje z naszym sąsiadem". - Od strony rosyjskiej oczekujemy podobnego postępowania - powiedział Donald Tusk. Co budzi zastrzeżenia polskiej strony? Tusk podkreślał, że Polska nie ma większych zastrzeżeń, "jeśli chodzi o fakty i ustalenia rosyjskiej wersji raportu (Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego)". Jak zaznaczył, "to, co budzi zastrzeżenia polskiej strony, to braki w raporcie, a nie poszczególne stwierdzenia". - Okoliczności, a być może także przyczyny, ale na pewno okoliczności katastrofy, to także rosyjskie lotnisko, wieża kontrolna i zachowanie kontrolerów - powiedział premier. - Polska strona będzie starała się, korzystając z konwencji chicagowskiej, doprowadzić do wspólnych ustaleń. Tak czy inaczej, polska komisja przedstawi wersję zdarzeń, naszym zdaniem, opartą na dowodach i poszlakach najbardziej zbliżających nas do prawdy - zapowiedział szef rządu. "Staram się nie posługiwać emocjami" Staram się nie posługiwać emocjami - tak premier odpowiedział na pytanie, jak ocenia komentarze po raporcie MAK nt. katastrofy smoleńskiej. Dodał, że emocje nie są "dobrym suflerem". Przyznał zaś, że szanuje i rozumie emocje bliskich ofiar katastrofy. Pytany, czy nie odczuwa gniewu po raporcie MAK, premier odparł, że "gniewu w polskiej polityce jest wystarczająco dużo". - Proszę pozwolić, bym ja gniewem nie kierował się w tym postępowaniu - dodał. Powiedział, że uprzedzał premiera Władimira Putina, że pojawią się polskie krytyczne uwagi do raportu MAK. Poinformował także, że Polska przekazała dzisiaj ambasadorowi Rosji w Warszawie stanowisko ws. raportu. "Licytowanie się na radykalizm jest szkodliwe" - Licytowanie się na radykalizm, jeśli chodzi o katastrofę smoleńską czy relacje polsko-rosyjskie, uważam za niepotrzebne i szkodliwe dla Polski - powiedział Tusk. Zaznaczył także, że nie chciał wygłaszać krytycznych ocen na temat raportu przed jego powstaniem. Premier zaznaczył, że inaczej niż rozemocjonowani politycy, których emocje - jak podkreślił - rozumie i szanuje, bo "byli wśród nich ci, którzy ponieśli bardzo ciężkie osobiste straty w katastrofie smoleńskiej", nie dopuszczał "takiego przesadnego radykalnego myślenia o przyczynach katastrofy smoleńskiej". - Nie tylko dlatego, że uważam radykalizm i przesadę za częste przyczyny nieszczęść w polityce, ale uważałem także, że to będzie nieskuteczne, jeśli chodzi o (...) takie właściwe postępowanie, jeśli chodzi o pozyskanie informacji i źródeł - zaznaczył. Jak dodał, niektórzy "mogli mieć wrażenie, że na tle najbardziej radykalnych wypowiedzi, które pojawiają się także i dziś wokół katastrofy smoleńskiej, umiarkowane i spokojne stanowisko rządu jest zbyt umiarkowane czy zbyt spokojne". - Ale ja na to już nic nie poradzę - dodał. Wnioski personalne po raporcie polskim - Nie chciałbym, żeby w sytuacji, w której mamy wątpliwości co do kompletności raportu MAK, aby ten raport stał się podstawą do politycznych decyzji w naszym kraju - podkreślił szef rządu. Zaznaczył, że prace komisji kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera będą zakończone tak szybko, jak to możliwe. - Chociaż także ze względu na fakt, iż dzisiaj ten materiał pokazuje, że niektóre z tych wniosków dotyczyłyby zmarłych, prosiłbym o taką atmosferę nie łowców głów. Na pewno część z tych wniosków będzie także dotyczyła ofiar katastrofy i tutaj należy się nam wszystkim spokój i powściągliwość, żeby nikogo nie zranić ponad potrzebę - podkreślił premier. "Zawsze mogłoby być lepiej, tylko dysponuje się instrumentami, które są, a nie (tymi), o których wiemy, że byłyby lepsze, tylko że ich nie ma" - ocenił. Premier podkreślił, że dzisiaj "z pełnym przekonaniem" może powiedzieć, że gdybyśmy ponownie znaleźli się w dniu 11 kwietnia, to nasz tryb postępowania i przyjęte procedury "byłyby identyczne, bo lepszych nie ma". Premier podkreślił, że gdyby Polska szukała jakiegoś sposobu postępowania, który byłby wynikiem negocjacji z Rosją, nie przyjęciem umowy międzynarodowej, "to uzyskalibyśmy więcej pod jednym warunkiem, że Rosjanie chcieliby udostępnić wszystko". W ocenie Tuska takie założenie byłoby naiwnością. "Przyjęcie konwencji chicagowskiej dawało najwięcej - co nie znaczy 100 proc. - gwarancji na to, że uzyskamy maksimum materiałów" - oświadczył. Jak ponadto zaznaczył, dzięki oparciu na konwencji "właściwie kompletny materiał zostanie opinii publicznej ujawniony". Zapewnił też, że bierze pełną polityczną odpowiedzialność za postępowanie swoje, polskiego rządu i polskich służb, od pierwszych godzin po katastrofie. "Każdy wnikliwy obserwator tego, co się dzieje po 10 kwietnia w Polsce, mógł nie raz tę deklarację ode mnie usłyszeć" - dodał.