Donald Tusk spotkał się w Kancelarii Premiera z organizacjami zrzeszającymi rodziny zastępcze z całej Polski. To z okazji przypadającego w piątek (30 maja) Dnia Rodzicielstwa Zastępczego. Premier ocenił, że rozwój rodzicielstwa zastępczego to jedno z najpiękniejszych osiągnięć 25-lecia polskiej demokracji. Jak mówił, ten fenomen jest "być może najpiękniejszym wynalazkiem wolności". - Bo pewnie jednak wolność była niezbędnym warunkiem, żeby nowe państwo bardziej zaufało obywatelom i zdjęło z siebie obowiązek, z którego wywiązywało się tak sobie - powiedział. Nawiązując do nagłośnionego w ostatnich dniach przez media skandalu pedofilskiego w jednej z rodzin zastępczych z Łęczycy, premier powiedział, że nie powinno to zdewaluować codziennego wysiłku dziesiątek tysięcy rodziców zastępczych. Jak podkreślił, taki przypadek to absolutny margines, ale ważne, by nie zaburzył prawdziwego obrazu rodzicielstwa zastępczego w Polsce. - Na pewno i od was, i od nas zależy, jak szybko wyeliminujemy w ogóle tego typu przypadki - dodał. - Dla nas jest bardzo ważne, żeby tego dnia, a to jest wasz dzień, poszedł w Polskę sygnał, jak wspaniałą pracę wykonujecie, jakie to jest ważne dla waszych podopiecznych, jakie to jest ważne w wymiarze społecznym. (...) Dla mnie jesteście cichymi bohaterami. (...) Bardzo zależy nam na tym, żebyście stali się pozytywnymi bohaterami wyobraźni publicznej, bo robicie kapitalną robotę i nikt nie ma prawa wam tego zabrać - mówił Tusk. "Ukrywały swój dramat, bo bały się kar i rozdzielenia" Dzieci molestowane seksualnie i bite przez członków rodziny zastępczej ukrywały swój dramat, bo bały się kar i rozdzielenia. Łęczycka prokuratura sprawdza prawidłowość działania służb społecznych oraz sprawę innych dzieci, które wcześniej przebywały w tej rodzinie. Prokuratura oficjalnie informuje, że sprawa dotyczy rodziny zastępczej z Łęczycy (Łódzkie), bowiem dzieci nie przebywają już w tym mieście i są pod opieką innej zawodowej rodziny zastępczej. W czwartek tamtejszy sąd aresztował rodziców zastępczych z Łęczycy: 59-letniego mężczyznę i jego 54-letnią żonę oraz ich 20-letnią córkę. Wszyscy są podejrzani o znęcanie się nad pięciorgiem podopiecznych w wieku od 8 do 13 lat, a mężczyźnie i jego córce zarzucono także wykorzystywanie seksualne dzieci. Grozi im kara do 12 lat więzienia, a 54-latce - do pięciu lat. Jak powiedział w piątek rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, podejrzani zostaną poddani badaniom sądowo-psychiatrycznym. Śledczy zabezpieczyli także nośniki pamięci, sprzęt komputerowy oraz telefony komórkowe, aby sprawdzić, czy nie zawierają one treści pedofilskich. Planują także przeprowadzić dodatkowe oględziny w domu rodziny, a także przesłuchać sąsiadów, członków tej rodziny i pracowników szkoły, do której chodziły dzieci. Prokuratura chce także przesłuchać dzieci, które wcześniej były pod opieką podejrzanych, a które - z różnych względów - były im odbierane. - Sprawdzamy też kwestię prawidłowości działań służb odpowiedzialnych za funkcjonowanie rodzin zastępczych, choć mamy świadomość, że pokrzywdzone dzieci utrzymywały swój dramat w tajemnicy - dodał Kopania. "Dowody są "porażające"" Według prokuratury zebrane w tej sprawie dowody są "porażające". W rodzinie zastępczej przebywało w sumie sześcioro dzieci. Ustalono, że - z wyjątkiem najmłodszej, 5-letniej dziewczynki - wszystkie były co najmniej od października 2012 roku ofiarami przemocy psychicznej i fizycznej. Dochodziło do sytuacji, że opiekunowie bili dzieci po twarzy i plecach, pasem i pięściami, zatykali im usta, stosowali kary polegające m.in. na wielogodzinnym staniu na baczność. Dzieciom ograniczano dostęp do jedzenia i kontakt z rówieśnikami, używano wobec nich słów wulgarnych. Z zeznań dzieci wynika, że swój dramat trzymały w tajemnicy, bo bardzo bały się gróźb, że trafią do domu dziecka, jeśli komukolwiek o tym powiedzą, a tam zostaną rozdzielone. Bały się też kar, które były wobec nich stosowane. Z ich zeznań wynika, że przemocy szczególnie dopuszczała się 54-latka. - Gdy dzieci miały siniaki na ciele na skutek wbijania paznokci czy bicia, to zakładały ubrania z długim rękawem. Inne obrażenia tłumaczyły np. grą w piłkę. Opowiadały też, że dostawały specjalne kompresy, które miały tuszować obrażenia - wyjaśnił Kopania. Dzieci przyznały, że osobom z zewnątrz, w tym koordynatorowi z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, który przychodził z wizytami do domu, mówiły nieprawdę, co do tego, jak w tym domu jest, bo były zastraszone, zdominowane i bały się. Na zewnątrz nie było widać śladów dramatu - dzieci chodziły schludnie ubrane i dobrze się uczyły. Śledczy przyznają, że przerażające jest, iż dzieci miały świadomość, że są molestowane seksualnie. - Dzieci o tym wiedziały nawzajem, że są molestowane, ale także ze strachu nikomu o tym nie mówiły - dodał. W 2013 roku czwórka z wykorzystywanych dzieci podjęła próbę ucieczki z tego domu, ale zostały odnalezione przez 54-latkę i ukarane. "Podejrzane małżeństwo zawodowo było rodzicami zastępczymi od 2007 roku" Podejrzane małżeństwo zawodowo było rodzicami zastępczymi od 2007 roku. Czwórka rodzeństwa trafiła do nich w 2009 roku; dwoje kolejnych dzieci - w 2012 roku. I właśnie od jesieni tamtego roku - jak przyznają dzieci - sytuacja dotycząca znęcania się stała się dramatyczna. Przełom nastąpił pod koniec marca tego roku; po pobiciu 13-latka dzieci w końcu zdecydowały się opowiedzieć o swoim dramacie pedagogowi szkolnemu. Ten powiadomił Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy, który złożył doniesienie do prokuratury. Jeszcze tego samego dnia dzieci zostały zabrane i umieszczone w innej rodzinie zastępczej, pełniącej rolę pogotowia opiekuńczego, gdzie obecnie razem przebywają. W tym samym czasie do prokuratury dotarły informacje, że ośrodek, do którego chodzi głuchoniema dziewczynka (w tygodniu przebywała ona w placówce, przyjeżdżała do rodziny zastępczej na weekendy) ma podejrzenie, że mogło w tej rodzinie dochodzić do przypadków molestowania seksualnego. Prokuratura wszczęła śledztwo i skierowała do sądu wniosek o przesłuchanie dzieci. Przesłuchano pierwszych świadków m.in. przedstawicieli PCPR, w tym koordynatora zajmującego się tą rodziną, pedagoga i rodzinę zastępczą, w której obecnie przebywają pokrzywdzeni. Według prokuratury wszystkie z pięciorga pokrzywdzonych dzieci, w tym trzy dziewczynki w wieku od 8 do 10 lat i dwaj chłopcy w wieku 11 i 13 lat, były wielokrotnie molestowane seksualnie przez 59-latka. Czynności seksualnych wobec jednej z 10-letnich dziewczynek dopuściła się także 20-latka. Małżonkowie nie przyznają się do zarzucanych czynów; przyznała się natomiast 20-latka.