- Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia będę chciał odwiedzić polskich żołnierzy za granicą. Jesteśmy jeszcze przed decyzją gdzie, ale wiadomo, jakie to mogą być miejsca - powiedział szef rządu na środowej konferencji prasowej. Mówiąc o zaplanowanej na piątek wizycie w Watykanie premier podkreślił, że zgodnie z sugestią gospodarzy i samego papieża Benedykta XVI, wizyta będzie miała charakter rodzinny, a nie oficjalno-rządowy. Oprócz najbliższej rodziny, Tuskowi będą towarzyszyć także: prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera prof. Władysław Bartoszewski oraz ambasador w Watykanie Hanna Suchocka. Premier dodał, że w czasie pobytu w Rzymie dojdzie do krótkiego roboczego spotkania z premierem Włoch Romano Prodim. "Ale nie przewiduję jakiejś szczególnej agendy, szczególnych ustaleń, poza tym, że dobrze się dzieje, iż mam okazję spotkać się z szefami rządów przed Brukselą" - podkreślił. Szczyt Unii Europejskiej w Brukseli odbędzie się 14 grudnia. Dzień wcześniej w Lizbonie przywódcy Unii podpiszą Traktat Reformujący UE. W dniach poprzedzających unijne spotkania, Tusk spotka się z szefami rządów państw Grupy Wyszehradzkiej (w jej skład oprócz Polski wchodzą: Czechy, Słowacja, Węgry), a także odwiedzi Berlin i Paryż. Premier zwrócił uwagę, że podczas unijnego szczytu w Brukseli rozmowy będą dotyczyły problemów energetycznych oraz globalizacji i związanych z nią wyzwań dla Europy. Jak mówił, trzeba będzie wówczas wykonać "kawał dobrej roboty" i z tego względu istotne są jego spotkania poprzedzające szczyt. - Możliwość mojej rozmowy z panem premierem Prodim, z panią kanclerz Angelą Merkel, z panem prezydentem Nicolasem Sarkozy'm, z premierami rządów Grupy Wyszehradzkiej daje taki obraz tego, co możemy uzyskać - powiedział premier. Pytany o koordynację podróży zagranicznych jego i prezydenta w sytuacji, gdy do użytku jest tylko jeden samolot specjalny, Tusk odparł: "nie ma obawy". - Będziemy czasami się spierać na tematy ważne, jak długość misji wojskowych w Iraku czy tarcza antyrakietowa, ale z całą pewnością problemy logistyczne i organizacyjne nie będą stanowiły problemu - zapewnił premier. Według niego, dziennikarze, którzy towarzyszyli mu w podróży do Brukseli 4 grudnia przekonali się, że obawy, iż "samolot rejsowy gorzej się spisuje niż rządowy, są bezpodstawne". Zwrócił uwagę, że w Polsce nie ma jakiejś nadzwyczajnej floty i trzeba "umieć się z tym pogodzić". Zapowiedział, że nie zamierza "wydawać jakichś gigantycznych pieniędzy na specjalne samoloty rządowe". "Chociaż jakieś decyzje trzeba podjąć ze względu na muzealny charakter floty specjalnej" - dodał premier.