Tusk, który spotkał się z dziennikarzami w Brukseli po zakończeniu unijnego szczytu potwierdził, że kandydatem na szefa unijnej dyplomacji jest szef MSZ Radosław Sikorski. Ocenił, że - poza Sikorskim - w roli faworyta do tego stanowiska występuje włoska minister spraw zagranicznych Federica Mogherini. Premier przypomniał również, że Polska zabiega - jako alternatywę do stanowiska wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych - o jedną z trzech najważniejszych tek gospodarczych w Komisji Europejskiej: ds. energii, konkurencji lub rynku wewnętrznego. Środowe spotkanie unijnych przywódców zakończyło się bez porozumienia, jeśli chodzi o obsadę najwyższych unijnych stanowisk. Kolejny szczyt w tej sprawie ma się odbyć 30 sierpnia. Zdaniem Tuska przełożenie szczytu nie jest niepowodzeniem. Jak ocenił, kilka kolejnych tygodni jest niezbędnych, żeby nowa architektura uwzględniała także kwestie geograficzne. - Czyli mówiąc wprost - interesy, bezpieczeństwo, punkty widzenia charakterystyczne dla naszego regionu - mówił. Według niego to, co przygotowano w różnych kuluarowych rozmowach, nie odpowiadało temu oczekiwaniu. - Byłby to krok do tyłu w porównaniu do poprzedniej kadencji władz, mówię tu o obecności, czy braku obecności reprezentantów tego regionu - podsumował premier. - Z satysfakcją stwierdzam, że argumentacja o potrzebie balansu geograficznego była akceptowana przez wszystkich - dodał. Tusk: Tego bym nie chciał Tusk odniósł się do pojawiających się od kilku dni informacji o jego ewentualnej kandydaturze na szefa Radu Europejskiej. - Wiele koleżanek i kolegów pytało, czy wchodzi w rachubę moja kandydatura (...) wszyscy słyszą ode mnie jedną rzecz: z naszego punktu widzenia ważne jest, żeby region był obecny, i żeby miał wpływ na ważne kwestie, takie jak polityka zagraniczna i energetyka - ujawnił premier. - Nie ma problemu mojej kandydatury na szefa Rady Europejskiej. Czy coś cię zmieni do 30 sierpnia? Zobaczymy. Jeśli chodzi o moje podejście, nie sądzę - dodał. Polska ma do rozegrania "dość skomplikowaną grę" - mówił, dopytywany o to, że nie zaprzecza swojej ewentualnej kandydaturze. - Czasami argumentem w tej grze jest to, że wszystkie oferty, wszystkie możliwości zostają aktualne. Dla mnie priorytetem jest Polska i urząd, który sprawuję w Polsce - zaznaczył premier. Jak powiedział, w procesie negocjacji woli trzymać w zapasie każdy wariant, aby uzyskać maksimum tego, co Polska "może uzyskać w tej rozgrywce". - Im będę bardziej powściągliwy w deklaracjach - czy na "nie", czy na "tak", obojętnie - tym łatwiej będzie mi prowadzić negocjacje - dodał. Poza tym, jego ewentualne odejście z polskiej polityki - jak ocenił - mogłoby "skomplikować kilka spraw jeszcze bardziej". - Tego bym nie chciał - powiedział Tusk. Skomentował również spekulacje medialne jakoby to kanclerz Angela Merkel proponowała mu objęcie tego stanowiska. - W czasie mojego dłuższego spotkania sprzed tygodnia z kanclerz Merkel moje ewentualne kandydowanie nie było przedmiotem rozmowy. Kanclerz Merkel nie jest promotorką mojej kandydatury i nie namawia mnie do objęcia tego stanowiska, przy całej naszej wzajemnej życzliwości - przekonywał.Sikorski jest właściwie bez konkurencji. Ale... Mówił również o tym, co jest najważniejsze z polskiego punktu widzenia. - To co było obecne w naszym pakiecie oczekiwań to "high representative" dla Sikorskiego lub, alternatywnie, jedna z trzech najważniejszych komisji (tek w KE - PAP) gospodarczych, w tym przede wszystkim jako priorytet energetyka - poinformował Tusk. Przyznał, że determinacja wielu państw w sprawie minister Mogherini jest zauważalna. - Jeśli chodzi o kompetencje, doświadczenie i osiągnięcia, w przypadku Sikorskiego bardzo wyraźne, mówimy choćby o pakiecie inicjatyw wschodnich, to Sikorski jest właściwie bez konkurencji. Ale (...) nie ma kilku zalet, które ma jego główna konkurentka - nie jest kobietą i nie jest socjalistą - podsumował premier. Mówiąc o szansach Sikorskiego, zwrócił też uwagę na balans między partiami politycznymi. - To jest mocna argumentacja. (...) Skoro szefem KE został przedstawiciel chadeckiej rodziny, to jego zastępcą - a wysoki przedstawiciel jest jednocześnie zastępcą szefa KE - powinien być socjalista. Kwestia płci jest również w Europie poważnie traktowana - dodał Tusk. Kobiety są oczekiwane także jako kandydatki do Komisji Europejskiej - kontynuował. Zaznaczył, że Polska ma kilka kandydatur, ale z reguły są to mężczyźni. - Pojawiła się także pani Danuta Huebner (w kadencji 2004-2009 komisarz UE ds. polityki regionalnej, a w latach 2009-2014 przewodnicząca komisji PE ds. rozwoju regionalnego) (...) Będę musiał mieć jeszcze kilka dni, żeby ocenić, która z kandydatur uzyska maksimum szans, jeśli chodzi o te główne komisje (teki komisarzy - PAP), będę chciał dopasować kandydatury do okoliczności - zadeklarował. Będzie to szczególnie ważne - mówił - bo nasze plany energetyczne są mocno zintegrowane z problemami klimatycznymi. - My często przekonujemy, że są to jednak odrębne kategorie, ale w Europie każdy będzie mówił jednym głosem energia i klimat. To dla Polski jest bardzo duże wyzwanie - ocenił premier. Przypomniał, że każdy kandydat na komisarza jest przesłuchiwany w Parlamencie Europejskim. - W przypadku polskiego kandydata w obszarze energetyka i klimat przesłuchanie będzie bardzo dociekliwe (...) będę szukał takich wariantów, które maksymalizują szanse przejścia przez całą procedurę - dodał. Polska kilkakrotnie zawetowała już klimatyczne plany UE, by zwiększyć redukcje emisji CO2. Uzasadnieniem dla takiej postawy Polski były obawy o koszty, jakie może ponosić nasza oparta na węglu gospodarka. Wśród kandydatów na stanowiska komisarzy pojawiały się też nazwiska Janusza Lewandowskiego i Jerzego Buzka, a także b. ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz przewodniczącego Rady Gospodarczej przy premierze Jana Krzysztofa Bieleckiego.