W całej sprawie może chodzić o system informatyczny SARNA, który służy do szybkiej wymiany informacji pomiędzy szpitalami a Rządowym Centrum Bezpieczeństwa. System za darmo w ramach współpracy wykonała dla Centrum Wojskowa Akademia Techniczna. Tymczasem z propozycjami sprzedaży takiego systemu zgłosiło się też kilka firm informatycznych, które zażądały oczywiście pieniędzy. Według informacji reportera RMF FM, kilka osób pracujących dla rządu mogło obiecać którejś z firm, że otrzyma kontrakt na wykonanie podobnego systemu. Guła mógł więc być niewygodny. Premier Donald Tusk tłumacząc swoją decyzję na konferencji prasowej podsumowującej 2009 roku, przypominał, że Przemysław Guła nie był formalnie szefem Centrum, a jedynie pełniącym obowiązki. - Ta decyzja ma charakter administracyjny i będzie sprzyjała większej sprawności tej instytucji - dodał szef rządu i poinformował, że szefem Rządowego Centrum Bezpieczeństwa został Marcin Samsonowicz-Górski, który pracował dotychczas w sztabie komendanta głównego Straży Granicznej. Warto podkreślić, że dopiero pod kierownictwem Przemysława Guły Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zaczęło działać, jak należy. Kilkanaście osób tam zatrudnionych rozruszało wymianę informacji kryzysowych, wdrożono też nowe narzędzia. Dlatego tym bardziej dziwi odwołanie dotychczasowego dyrektora. Jak dowiedział się reporter RMF FM, wraz z Gułą z Centrum mają odejść również inne osoby. Z nieoficjalnych informacji Romana Osicy wynika ponadto, że sprawą interesuje się już ABW, która bada okoliczności i powody odwołania Przemysława Guły.