Marszałek Sejmu musiała ogłosić krótką przerwę w obradach Sejmu i zwołała posiedzenie Konwentu Seniorów. Ewa Kopacz podjęła taką decyzję w trakcie, gdy premier, zwracając się do szefa NSZZ "Solidarność" Piotra Dudy powiedział: "Nie na tym polega odpowiedzialność przywódcy, panie przewodniczący, to jest tak łatwa rzecz, ja bym się powiem szczerze, wstydził na pana miejscu podejmować tak łatwych zadań. Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa Solidarności, aby się pan podejmował zadań, które właściwie jest w stanie wykonać każdy pętak, bo to jest najprostsze, co może być". Po tych słowach na sali sejmowej podniosła się wrzawa i słychać było okrzyki m.in. "hańba". Wtedy marszałek Sejmu zarządziła przerwę. Po przerwie Tusk przeprosił Dudę, "jeśli poczuł się urażony jego słowami". Duda stwierdził, że się nie obraża, bo "jest chłop ze Śląska" i nie takie rzeczy słyszał. Odpowiedzialność - Nasza historia z ostatnich ponad 20 lat, historia ciągle świeżej demokracji i niepodległości, pokazuje, że od samego początku, od roku 1989, prawdziwe przywództwo polityczne testowane było przy trudnych decyzjach, w warunkach bardzo ostrego ataku ze strony większości sił politycznych, często także większości opinii publicznej - mówił wcześniej premier. - Jeśli Polacy cieszą się dziś z wolności i niepodległości, (...) to one narodziły się i przetrwały dwadzieścia kilka lat dlatego, że w każdym kluczowym momencie naszej historii odnajdywali się ludzie, którzy potrafili powiedzieć głośno, patrząc innym w oczy, że nawet jeśli są dziś w mniejszości, to (będąc) przekonani do racji i istoty interesu narodowego, są gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za podjęcie trudnej decyzji - nawet jeśli przyjdzie potem zapłacić za to dużą cenę - powiedział szef rządu. Jak dodał, w każdej trudnej chwili w historii Polski - niezależnie do tego, czy są to rzeczy największe, czy tylko istotne - ci, którzy muszą podejmować decyzje, rzadko kiedy są w większości. Solidarność pokoleń Donald Tusk przekonywał, że istotą zaproponowanej przez rząd reformy emerytalnej jest solidarność pokoleń. - Staramy się to projektować nie pod bieżący interes polityczny, tylko z założeniem, że podejmujemy bardzo poważne ryzyko - podkreślił. - Przygotowujemy projekt, którego skutki rozłożone są na prawie 30 lat, jeśli chodzi o dochodzenie do punktu końcowego, jakim jest zrównanie wieku emerytalnego. To jest świadectwo, że staramy się projektować element tego systemu nie pod bieżący interes polityczny, tylko z założeniem, że podejmujemy bardzo poważne ryzyko polityczne, w duchu odpowiedzialności za pokolenie, które będzie przechodziło na emeryturę za 30 lat - mówił Tusk. Jak podkreślał szef rządu, istotą projektu jest "solidarność dzisiejszych polityków (...) z tymi, którzy za 30, 40, 50 lat będą w Polsce pracować, a później będą przechodzić na emeryturę". - Trzeba mieć dużo wyobraźni i dużo odpowiedzialności, żeby podejmować decyzje w imię solidarności pokoleniowej, myśląc o tych, którzy w momencie, kiedy podejmą pracę, nie będą w stanie dzielić się taką częścią swojego zarobku, żeby utrzymać rosnącą armię ludzi w wieku emerytalnym - powiedział premier. Reformę emerytalną, która - mówił Tusk - "polega na tym, że tyle, ile uzbieramy, tyle będziemy mogli podzielić na tych, którzy chcą korzystać ze świadczenia emerytalnego" wprowadzano w okresie, gdy w rządzeniu współuczestniczyła NSZZ "S". - Pamiętam, że w roku, w którym wprowadzano reformę emerytalną rządziła Solidarność i Unia Wolności, moja ówczesna partia. Ja nie odwracam się plecami do tamtej reformy, staram się wyciągać żelazne konsekwencje z tego tytułu, że wówczas tę reformę wprowadzono - dodał Tusk. Jak zaznaczył, już wówczas eksperci mówili, że konsekwencją wprowadzenia tej reformy emerytalnej - systemu kapitałowego, będzie podniesienie wieku emerytalnego. Demagogia Tusk podkreślał w Sejmie, że twierdzenie, iż celem rządzących jest tylko podniesienie wieku emerytalnego to demagogia. - Istotą demagogii jest twierdzenie, że nasz projekt jest ot, po prostu podniesieniem wieku emerytalnego, to znaczy, że teraz w związku z tym projektem ludzie będą musieli dłużej pracować - mówił premier. - Dlaczego to jest demagogia? Bo kiedy rozmawiamy o systemie emerytalnym, to długość pracy w kontekście systemu emerytalnego ma sens wtedy, gdy opisujemy ją latami przepracowanymi i latami, które przeżywamy na emeryturze - tłumaczył szef rządu. Według premiera gdy rozmowa dotyczy systemu emerytalnego, to "jedyny sens ma porównywanie tych dwóch wartości, a precyzyjniej rzecz ujmując - trzech". Premier tłumaczył, że chodzi o liczbę lat, gdy nie pracujemy - bo przygotowujemy się do aktywności zawodowej - i tych, które przeżywamy po uzyskaniu wieku uprawniającego do uzyskania emerytury. Zwrócił uwagę, że z roku na rok ludzie coraz dłużej przygotowują się do podjęcia pierwszej pracy i ta tendencja jest wyraźna. - Więc ta proporcja jest bezdyskusyjna. To nie jest proporcja Platformy, SLD, PiS, Solidarnej Polski czy Ruchu Palikota. To są fakty, o których wiedzą wszyscy - mówił Tusk. - Chcę powiedzieć bardzo otwarcie - we wszystkich rozmowach, które nie mają charakteru publicznego, kiedy nie ma kamer i nie ma manifestantów, wszyscy moi rozmówcy - z opozycji, rządzący, ze środowisk społecznych mówią mi, kiedy rozmawiamy w cztery oczy: "wiemy, że podniesienie wieku emerytalnego nie ma alternatywy" - oświadczył szef rządu. W reakcji na te słowa na sali plenarnej rozległy się okrzyki: "Kłamstwo, kłamstwo!". Tusk kontynuował: Nic dziwnego, bo gdyby mówili co innego, dawaliby świadectwo "kompletnej ślepoty na fakty". Forum: Czy należy przeprowadzić referendum ws. reformy emerytalnej? Zobacz również: Emerytalne bicie piany Droga donikąd Przewodniczący związku?